Zapłać za grę, która nie jest skończona. Dziękuję, nie kupuję
Obalamy kolejny mit: gracze nie chcą płacić za nieskończone gry.
18.02.2014 | aktual.: 18.02.2014 09:44
Nieprawda. Chcą. W ciemno kupujemy gry na Kickstarterze (Twoja gra zapowiada się świetnie, ale nie wiadomo, czy na pewno będzie dobra? To nic, kupuję, przecież 20 lat temu wydałeś kultową dziś produkcję, bierz moją forsę), a za nieskończone płacimy między innymi na Steam Early Access.
Zawsze bawi mnie, gdy pod komentarzami o grach EA albo Activision pisze się o pazernych i złych wydawcach, którzy wypuszczają gry z błędami. Bawi mnie to szczególnie, gdy przypominam sobie, że takie DayZ już sprzedało się w liczbie ponad miliona egzemplarzy. A pełna wersja, teoretycznie bez błędów, ukaże się dopiero w 2015.
Może w 2015, dodajmy. Twórca sam tego jeszcze nie wie.
Zapłać i naprawiaj
Steam Early Access to stosunkowa niedawna funkcja dla twórców wydających swoje gry na Steam. Gra nie musi być skończona, a mimo to może trafić do sprzedaży. Teoretycznie gracze na tym korzystają. Dlaczego?
- Dostają grę znacznie wcześniej niż reszta.
- Mają kontakt z twórcami, mogą sugerować, co należy zmienić i jakie błędy należy naprawić.
Korzyści dla twórców są oczywiste: dostają pieniądze jeszcze przed wydaniem swojej gry. A często pozwala to dopracować produkcję albo w ogóle ją skończyć. Niezależni autorzy nie śpią przecież na grubej forsie i wsparcie fanów może być dla nich deską ratunku.
The Most Magical Bug In DayZ Standalone!
W teorii to więc naprawdę piękna i przydatna usługa. W teorii. Dziś ze Steam Early Access korzystają już milionerzy, którzy zdobyli pieniądze na Kickstarterze (Broken Age Double Fine, na SEA znajdzie się też miejsce dla Wasteland 2).
Albo twórcy, którzy swoje gry wypuszczają we współpracy z dużymi wydawcami. Jak Tom Clancy’s Ghost Recon Online – strzelanina Ubisoftu.
Nie ma w tym niczego złego - swego rodzaju cenzura dla “dużych” byłaby przecież głupotą. Nie można więc blokować nikogo.
Płatne wersje beta
Tyle że fajna idea Steam Early Access stała się czymś w rodzaju… pozwolenia na wydawanie nieskończonych gier. Możemy wypuścić produkcję z błędami, a i tak na tym zarobimy. Bo wiemy, że gracze nam to wybaczą, przecież sami się na to zgodzili. Przy każdej grze na SEA napisane jest: “Może zawierać błędy”. Trudno mieć pretensje, skoro zaakceptowało się zasady.
Serio, nie rozumiem, dlaczego narzeka się np. na EA, a broni pomysłu na Steam Early Access. I w DayZ, i Battlefieldzie 4 jesteśmy płatnymi betatesterami. Za własne pieniądze pokazujemy twórcom, gdzie popełnili błąd i co powinni naprawić.
DayZ Standalone Gameplay / Commentary | Daytime! Game Overview | Bugs / Glitches
A że w DayZ jesteśmy tego świadomi, bo twórca nas przed tym ostrzegł? Wybaczcie, ale to tym gorzej dla nas. I kiepską rekompensatą jest możliwość zagrania wcześniej od innych.
Tester - gatunek zagrożony wyginięciem
Prawda jest taka, że niebawem zniknie takie pojęcie jak “otwarte betatesty” albo nawet fucha testera. Każdy będzie mógł nim zostać. Wystarczy przelać pieniądze na konto.
To też kolejny dowód na to, że w “branży gier” jedni zawsze będą chwaleni, drudzy - zawsze krytykowani. Nieważne, co robią, istotne jest to, jak się nazywają. EA za błędy w dniu premiery będzie miażdżone na forach. Na błędy w “płatnej becie” DayZ nikt nie spojrzy. Bo i dlaczego, skoro wszyscy wiedzą, na co się piszą.
I tak wszyscy piszemy się na to, że płacimy za nieskończone gry. Niestety, bardzo mi się to nie podoba.