Ośmioro ważnych pracowników Google'a, którzy już porzucili Google+
Google bardzo poważnie traktuje swój nowy serwis społecznościowy i w walce z Facebookiem sięga po coraz to nowe narzędzia. Tylko dlaczego nawet sami ojcowie założyciele i najważniejsi pracownicy korporacji z Mountain View już nie chcą korzystać z Google+?
22.09.2011 | aktual.: 14.01.2022 12:47
Larry Page milczy od 15 sierpnia
Jak odkrył Business Insider Google+ to nie jest miejsce, w którym pracownicy amerykańskiego giganta chętnie dzielą się zdjęciami, linkami albo czymkolwiek innym. Ba, nie czynią tego nawet założyciele Google'a.
Larry Page ostatni post wrzucił 15 sierpnia – i od tego czasu milczy jak zaklęty. Ponad 300 tys. osób, które go mają w swoich kręgach, czeka i czeka na jakikolwiek znak życia i doczekać się nie może.
Sergey Brin, człowiek z refleksem
Sergey Brin, drugi ojciec założyciel Google'a, nie wrzucał nic na Google+ od 29 sierpnia. Przyłapany przez Business Insider natychmiast swój błąd naprawił. Zaprezentował tajemnicze zdjęcie, zachęcając użytkowników do zgadywania, co to jest.
Sądząc po setkach komentarzy, które pojawiły się w ciągu paru godzin, ludzie bardzo łaknęli czegokolwiek od Sergeya Brina. Na jak długo im wystarczy zdjęcie z zoo?
Szef Androida Andy Rubin też nie lubi Google+
Andy Rubin ostatnio zainteresował się Google+ 15 sierpnia. Zaprezentował wtedy światu zdjęcie pokazujące jak fajnie ważni ludzie w Mountain View się bawią, grając w pingponga. Od tego czasu szef Androida nie był już łaskaw zaszczycić przyszłego/niedoszłego Facebook-killera swoją obecnością.
Jeden wpis pani Susan Wojcicki
O tej pani kilka miesięcy temu pisał Łukasz, uznając ją za najważniejszą osobę w Google'u. Wojcicki zarządza produktami reklamowymi Google'a – AdWords i AdSense.
Jak reklamuje się na Google+ pani od reklamy? Nijak. Serwis zainteresował ją dokładnie raz, 16 sierpnia, kiedy to podzieliła się wiadomością, że przeczytała książkę Lisy See. Książka jest godna polecenia, bo można z niej dowiedzieć się sporo na temat sytuacji kobiet w XIX-wiecznych Chinach. Profil Susan Wojcicki godny polecenia nie jest, bo nie można się z niego dowiedzieć niczego, poza tym, że spodobała jej się książka Lisy See.
Bill Coughran, człowiek kilku miejsc
Wiceszef Działu Infrastruktury Wyszukiwania i Systemów melduje się w Google+ raz na kilka tygodni, korzystając z Check-Ins. Ostatnio go widziano 3 września. Nie muszę chyba dodawać, że wielu miejsc w ten sposób nie zdołał zaprezentować nielicznym osobom, które są zainteresowane jego profilem.
Popularny jak Osama Bedier
Wiceprezes ds. płatności Osama Bedier jeszcze nigdy nie napisał nic wartościowego, melduje się tylko raz na jakiś czas za pomocą Google Check-Ins. Tylko 264 osoby mają go w swoich kręgach, on czyta posty 179 osób. No, "czyta" to w tym przypadku nie najlepsze słowo. Najpierw musiałby tu w ogóle zaglądać.
Tom Mills, człowiek bez twarzy
Tom Mills, dyrektor edukacji w Google'u, w avatarze na swoim profilu nie pokazuje nawet własnej twarzy. Dobrze, że w tej kwestii nie ma tutaj tak ostrych zasad jak w przypadku pseudonimów.
Millsa ostatnio widziano na Google+ 2 września – co w porównaniu z dokonaniami kolegów nie jest takim złym wynikiem.
Jim Lecinski, człowiek od marketingu
Wiceprezes do spraw sprzedaży w USA opublikował swój jeden jedyny post 11 lipca. Zachęcał do przeczytania ebooka o nowoczesnym marketingu przy użyciu social media. Od tego czasu milczy. Ach, ten nowoczesny marketing w social media.
Google+ bardzo się stara, ale nieprędko będzie nowym Facebookiem. Zapowiadane nowe funkcje, a także (czas najwyższy) rezygnacja z zaproszeń pewnie kogoś przyciągną, ale moim zdaniem raczej nie będą to tłumy.
750 mln użytkowników, które ma Facebook, to na razie dla Mountain View marzenie. Na dodatek ci, którzy już zdecydowali się ze społecznościówki Google'a korzystać, nie odwiedzają swoich kont, nie piszą, nie wrzucają zdjęć. A skoro szefowie Google mają dokładnie taki sam stosunek do Google+, to coś tu naprawdę nie gra.
Źródło: Business Insider