Imperium Google'a. Jak firma z Mountain View zbudowała swoją potęgę?
Niewiele brakowało, aby Larry Page zajął się modernizowaniem systemu komunikacyjnego w Detroit, a Sergey Brin poświęcił życie rozwiązywaniu teoretycznych, akademickich zagadnień. Stało się jednak inaczej. W jaki sposób powstał Google?
18.06.2011 | aktual.: 14.01.2022 13:14
Niewiele brakowało, aby Larry Page zajął się modernizowaniem systemu komunikacyjnego w Detroit, a Sergey Brin poświęcił życie rozwiązywaniu teoretycznych, akademickich zagadnień. Stało się jednak inaczej. W jaki sposób powstał Google?
Uniwersytet Stanforda
W czasie, gdy Larry i Sergey studiowali na Uniwersytecie Stanforda, kwestię wyszukiwania informacji w Sieci rozwiązywano na kilka sposobów. Za najskuteczniejszy i najbardziej obiecujący uznawano wówczas projekt dwóch absolwentów Stanforda, Jerry’ego Yanga i Davida Filo.
Zgodnie z ich pomysłem w celu uzyskania wartościowych wyników wyszukiwania nie można było polegać jedynie na automatycznym przetwarzaniu danych. Aby wyszukiwarka podawała trafne odpowiedzi, Jerry i David postanowili zatrudnić ludzi, ręcznie selekcjonujących wartościowe strony.
Wyniki ręcznego indeksowania stron były na tyle dobre, że stworzony w taki sposób katalog stał się podstawą do założenia Yahoo!
Larry i Sergey, którzy w międzyczasie zaczęli współpracować, podeszli do zagadnienia z innego punktu widzenia. Ich uwagę zwrócił mechanizm wyszukiwarki AltaVista, prezentujący obok wyników wyszukiwania również linki.
Podczas prac badawczych każdorazowe użycie robota, przeczesującego Sieć w celu indeksowania linków kosztowało uczelnię ponad 20 tys. dolarów, jednak badania obu doktorantów wsparł Rajeev Motwani, ich opiekun naukowy. Dzięki temu prace nad wyszukiwarką nie zostały przerwane.
PageRank - tajemnica wartościowych wyników wyszukiwania
Opracowany w ich wyniku mechanizm PageRank – nazwany od nazwiska Larry’ego i wyszukujący informacje w oparciu o ilość i jakość linków - stał się podstawą przyszłego sukcesu Google’a.
Warto pamiętać, że działania oby naukowców początkowo związane były wyłącznie z rozwiązaniem problemu trafności informacji, uzyskiwanych podczas poszukiwań w Sieci. Nikt nie myślał wówczas o stworzeniu wyszukiwarki a tym bardziej firmy.
Larry i Sergey przez pewien czas usiłowali – bez powodzenia – sprzedać PageRank właścicielom popularnych wówczas wyszukiwarek. Google służyło wówczas niemal wyłącznie studentom i pracownikom Uniwersytetu Stanforda.
Zmiana akademickiego projektu badawczego w biznes rozpoczęła się z inicjatywy Davida Cheritona, wykładowcy, który znając badania Larry'ego i Sergeya zaproponował im spotkanie ze swoim znajomym.
Okazał się nim Andy Bechtolsheim – współzałożyciel Sun Microsystems i inwestor znany z finansowania obiecujących startupów.
Pierwszy inwestor
Choć w 1998 roku bańka dotcomów pęczniała, Andy był bardzo sceptyczny. Ówczesne wyszukiwarki nie przynosiły zysków i nikt nie miał pomysłu, jak zmienić tę sytuację. Bechtolsheim dał się jednak przekonać .
Jak później stwierdził decyzję o finansowaniu projektu podjął dlatego, że Larry i Sergey w przeciwieństwie do wielu innych młodych biznesmenów nie chcieli pieniędzy na reklamę, a jedynie na więcej sprzętu komputerowego. Dobry produkt miał spopularyzować się sam.
Pozyskane na początku działalności 100 tys. dolarów sprawiło, że Larry i Sergey jesienią 1998 roku odeszli ze Stanfordu. Firma przeniosła się do niewielkiej willi w Menlo Park, wynajętej im za 1700 dolarów przez Susan Wojcicki.
W tym czasie wyszukiwarka obsługiwała około 100 tys. zapytań dziennie, a jej twórcy zatrudnili pierwszych pracowników. Jakość wyników wyszukiwania została doceniona – „PC Magazine” umieścił Google’a na liście 100 najlepszych wyszukiwarek i stron internetowych 1998 roku.
Dzięki kolejnym inwestorom, do których należał m.in. założyciel Amazonu, Jeff Bezos, twórcy Google’a pozyskali milion dolarów, który przeznaczyli na kolejne komputery. Kontakty biznesowe inwestorów zapewniły również dodatkowe wsparcie m.in. od funduszu Sequoia Capital i Kleiner Perkins.
Poważni inwestorzy zaczęli naciskać na Larry'ego i Sergeya, aby zatrudnili profesjonalistę na stanowisku CEO – wiązało się to z kolejnymi środkami, jakie przekazano na rozwój wyszukiwarki. Garażowa firma, którą wciąż pozostawał Google, w ciągu roku zebrała 25 mln dolarów!
Jednocześnie twórcy wyszukiwarki bardzo ostrożnie dzielili się swoimi udziałami – mimo pozyskania znacznych środków nadal pozostawali większościowymi udziałowcami Google’a.
Efektywne wykorzystanie zasobów
Zaskakujące wyniki przyniosły przeprowadzone przez Marissę Mayer testy użyteczności. Okazało się, że spartański wygląd strony głównej dezorientuje internautów, przyzwyczajonych do kolorowych, przeładowanych animowanymi obrazkami witryn.
Użytkownicy po wczytaniu strony głównej czekali, przekonani, że zaraz pojawią się kolejne elementy. Receptą na ten problem okazało się pogrubienie informacji o prawach autorskich, co miało przekonać użytkowników wyszukiwarki, że wczytała się kompletna strona.
W przeciwieństwie do wielu firm internetowych z tamtego okresu, rozwijający się Google radykalnie ciął koszty. Twórcy wyszukiwarki byli świadomi, że jej największą zaletą jest nie tylko trafność wyników, ale również szybkość działania. Aby to osiągnąć potrzebna była bardzo duża moc obsługujących wyszukiwarkę komputerów.
Na rynku były gotowe rozwiązania. Google dostał m.in. ofertę od IBM-a, wycenioną na 800 tys. dolarów. Nie skorzystano z niej. Zamiast superkomputera kupiono za 250 tys. 88 zwykłych pecetów z porównywalną mocą obliczeniową i znacznie pojemniejszymi dyskami.
Każdy dolar, wydawany w Google’u na sprzęt przynosił trzykrotnie większą moc obliczeniową niż w przypadku konkurencyjnych firm! Co więcej, data center w którym zlokalizowano większość sprzętu, pobierało opłaty nie za zużywaną energię, ale za metr kwadratowy zajmowanej powierzchni.
Rozwiązaniem okazało się więc układanie komputerów w jak najwyższe wieże. Aby ułatwić planowane przeprowadzki, każdą z wież zaopatrzono w kółka. W 2000 roku firma miała już 4 tys. komputerów, umieszczonych w dwóch kalifornijskich serwerowniach i jednym data center pod Waszyngtonem.
Jak zarobić na wyszukiwarce?
Choć wyszukiwarka obsługiwała już 7 milionów zapytań dziennie, problemem stała się zamiana popularności na zyski. Szansy na to upatrywano w sprzedaży licencji dla innych firm, działających w Sieci, jednak dochody uzyskiwane w ten sposób były mniejsze od potrzeb i oczekiwań.
Przełomowym rozwiązaniem okazało się wprowadzenie linków sponsorowanych. W przeciwieństwie do konkurencji, która na swoich stronach umieszczała widoczne, krzykliwe reklamy, linki sponsorowane Google’a były bardzo niepozorne. Co więcej ich treść powiązana była z zapytaniami, wpisywanymi w wyszukiwarce.
Wprowadzenie nowej usługi poprzedziła burzliwa dyskusja na temat wartości – zdaniem Larry'ego i Sergeya wyszukiwarka utrzymująca się z reklam zaczyna w końcu dbać nie o dobro użytkowników, ale o korzyści reklamodawców.
Kontrowersje wywoływało też samo słowo „reklamy”. Aby uniknąć negatywnych skojarzeń określono je jako „linki sponsorowane”.
Krach na giełdzie, który oznaczał koniec burzliwego rozwoju dotcomów, okazał się dla Google'a wyjątkowo szczęśliwy. W przeciwieństwie do sprzedającej marzenia konkurencji, Google oferował konkretny produkt i konkretną usługę.
Na rynku zaroiło się w tym czasie od bezrobotnych programistów, którzy zwalniani masowo przez popadające w tarapaty firmy, stanowili dla Google’a doskonałe źródło kadr. Rozrastająca się spółka przeniosła się do nowej siedziby w Mountain View, oferując pracownikom komfort i warunki niespotykane nigdzie indziej.
Jednocześnie Google zdecydował się na wyjątkowy sposób reklamy. Udostępniono narzędzie dla webmasterów, dzięki któremu mogli umieszczać na swoich stronach formularz wyszukiwarki. Spowodowało to lawinowy wzrost ilości zapytań i popularności.
Eric Schmidt
Rosnąca skala działalności niepokoiła udziałowców. Choć większość udziałów Google’a pozostawała w rękach Larry’ego i Sergeya, Google działało i rozwijało się dzięki milionom dolarów wyłożonym przez inwestorów.
Po raz kolejny wzmogły się naciski, by na stanowisku CEO zatrudnić profesjonalistę. John Doerr z funduszu Kleiner Perkins zasugerował wówczas spotkanie z dyrektorem wykonawczym Novella, Erikiem Schmidtem.
Eric zyskał uznanie założycieli Google’a. W ich oczach najważniejszym atutem Schmidta była jego działalność w Sun Microsystems, które – rzucając wyzwanie Microsoftowi – opracowało i udostępniło za darmo w Sieci Javę, język i środowisko programistyczne niezależne od platformy systemowej.
Kolejnym atutem Schmidta było wpłacenie przez niego miliona dolarów na rzecz Google’a. Nie był to gest czysto symboliczny – firma potrzebowała wówczas gotówki, a inwestycja była dowodem dobrej woli i wiary w powodzenie przedsięwzięcia.
Po wielomiesięcznych negocjacjach decyzja zapadła. Zatrudnienie w sierpniu 2001 roku Erika Schmidta na stanowisku CEO zakończyło pierwszy, pionierski okres rozwoju firmy.