Projekt Loon po roku. Balony Google'a okazały się mrzonką? Co z nich zostało?
Przed rokiem Google ogłosiło prace nad projektem Loon. Śmiały plan, by dostarczyć Internet do słabo zaludnionych i pozbawionych infrastruktury krajów trzeciego świata wywołał nieco kontrowersji i był szeroko komentowany w mediach. Od tamtego czasu minął już rok. Co udało się przez ten czas zrealizować? I czy plany Google’a nie okazały się zbyt ambitne?
19.06.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:11
Google X to prawdopodobnie najciekawsza część globalnej korporacji z siedzibą w Mountain View. Ta wydzielona struktura zajmuje się projektami, które – choć nie są związane z bieżącą działalnością – mogą w przyszłości zmienić świat, albo przynajmniej branżę, którą reprezentują.
To właśnie Google X opracowało autonomiczne pojazdy, okulary Google Glass, tam powstają kolejne koncepcje windy kosmicznej, latające elektrownie, tworzone w oparciu o technologię Makani Power (więcej na ten temat w artykule "Latające elektrownie wiatrowe Makani Power – pomysł Google’a na własne źródło prądu"), a nawet – jeśli wierzyć Forbesowi – w Google X szukano możliwości teleportacji, choć na razie bez większych efektów.
Bez wielkiej przesady można stwierdzić, że jest to miejsce, gdzie wielbiciel nowych technologii poczuje się jak dziecko w sklepie z zabawkami.To właśnie tam narodził się pomysł, by Google dostarczył Internet krajom trzeciego świata, zwiększając globalną liczbę użytkowników Sieci, a tym samym potencjalnych klientów.
Pomysł został przekształcony w projekt Loon, zakładający wykorzystanie balonów, które byłyby w stanie unieść sprzęt, zapewniający radiowy dostęp do Internetu.
Warto przypomnieć, że pomysł Google’a nie wszystkim przypadł do gustu. Krytykiem tej inicjatywy był m.in. Bill Gates, który komentując pierwsze próby balonów stwierdził:
Bill Gates:
Gdy umierasz na malarię, spojrzysz w górę i zobaczysz taki balon. Nie sądzę, by to pomogło.
Pomysłodawcy założyli, że balony zostaną umieszczone na dużej wysokości, wynoszącej około 20 kilometrów, czyli ponad pułapem, na którym latają samoloty pasażerskie (w ruchu lotniczym wykorzystuje się stałe wiatry, wiejące na wysokości 7-16 kilometrów nazywane prądami strumieniowymi).
Dzięki temu możliwe jest stworzenie łańcucha krążących wokół Ziemi balonów, zapewniających dostęp do Internetu. Pierwsze próby rozpoczęto przed rokiem w Nowej Zelandii, gdzie na kilkudziesięciu domach umieszczono sprzęt łącznościowy, przypominający wielością i wyglądem piłkę do koszykówki.
Wypełnione helem balony miały około 15 metrów wysokości i przenosiły sprzęt teleinformatyczny oraz panele słoneczne, zapewniające energię do działania urządzeń pokładowych i ładujące akumulatory, potrzebne do zasilania w nocy.
Co istotne, balony mogą być – w ograniczonym zakresie – sterowane i zmieniając ilość gazu można regulować wysokość lotu. Dzięki połączeniu oprogramowania kontrolującego balony z Amerykańską Narodową Służbą Oceaniczną i Meteorologiczną możliwe jest stałe sprawdzanie kierunku wiatrów i pułapu, na którym wieją, a w konsekwencji sterowanie balonami tak, by tworzyły regularny pierścień wokół Ziemi.
Tak podsumowuje to Google:
Google Polska:
Nasz pomysł opierał się na uwolnieniu balonów, tak by mogły swobodnie unosić się na wietrze. Wszystko co musieliśmy zrobić, to znaleźć sposób, by móc kontrolować ich poruszanie się po niebie. Znaleźliśmy taki sposób - wykorzystuje on jedynie energię wiatrową i słoneczną i pozwala nam przemieszczać balony w górę i w dół, by złapały odpowiedni wiatr.
To rozwiązanie doprowadziło nas do nowego problemu: jak zarządzać flotą balonów żeglujących na wietrze dookoła ziemi, tak by każdy balon znajdował się dokładnie w obszarze jakiego potrzebujemy i dokładnie wtedy kiedy go potrzebujemy. Ten problem rozwiązujemy za pomocą skomplikowanych algorytmów i wielkiej mocy obliczeniowej komputerów.
Po roku nadszedł czas na posumowania. Przeprowadzone w Nowej Zelandii próby wykazały, że jeden balon zapewnia około 15 minut łączności, a późniejsze testy, prowadzone w brazylijskim stanie Piauí dowiodły, że przy wykorzystaniu technologii LTE nie ma potrzeby stosowania dodatkowego, naziemnego sprzętu do łączności z balonami.
Co istotne, znacząco zwiększono czas użyteczności balonów. Początkowo sięgał on trzech tygodni, jednak udoskonalenia konstrukcyjne sprawiły, że osiągnięto średnią 55, a później ponad 70 dni. Rekordzista unosił się przez ponad 100 dni. W momencie, gdy użyteczność danego balonu dobiega końca, ważący około 10 kilogramów zasobnik ze sprzętem jest odczepiany i ląduje na spadochronie, dzięki czemu można go wykorzystać ponownie.
Uzyskane rezultaty skłoniły pomysłodawców projektu do zmiany jego założeń – pierwotnie chodziło o dostęp do Sieci na słabo zurbanizowanych terenach i podłączenie do Internetu jak największej części sponad 4 miliardów ludzi pozostających offline.
Okazuje się, że balony mogą być również uzupełnieniem już istniejących rozwiązań, pozwalając tanio i stosunkowo niewielkim kosztem zapewnić dostęp do Sieci na wybranym obszarze. Do czego może się to przydać?
Łatwo wyobrazić sobie np. jakiś kataklizm, niszczący naziemną infrastrukturę i flotę balonów, które awaryjnie zapewniają dostęp do Sieci. Ograniczeniem są w tym przypadku wiatry wiejące nad jakimś obszarem, jednak testowane rozwiązanie wydaje się na tyle perspektywiczne, że – jak oceniają osoby uczestniczące w projekcie – szanse na doprowadzenie go do finału i zastosowanie wykraczające poza eksperymenty wynoszą obecnie ponad 50 proc.
Ponad 50 proc. to jeszcze nie pewność, ale warto pamiętać, że gdy ogłaszano Projekt Loon, pomysł wydawał się ciekawy, ale nieco zbyt idealistyczny i trochę oderwany od rzeczywistości. Po roku wygląda na to, że sceptycy nie mieli racji.
W artykule wykorzystałem informacje z serwisów Bloomberg Businesswek, Google Polska, Wired i Forbes.