Lenovo Thinkpad Yoga S1 – konwertowalny, fenomenalny [test]
Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek pałał gorącą miłością do hybryd. Każda z tych, które dotychczas miałem możliwość testować lub używać miała mniej lub więcej uciążliwych wad. Ostatecznie rozstawałem się z nimi bez żalu i z nadzieją, że nie będę musiał więcej na nich pracować. Aż do teraz, kiedy w moje ręce wpadł Lenovo ThinkPad Yoga S1.
12.07.2014 11:05
TL;DR
Lenovo ThinkPad Yoga S1 to dowód na to, że da się zrobić hybrydę lekką, świetnie wykonaną i praktyczną. Owszem, za solidność, wydajność i jakość trzeba zapłacić, ale tym razem warto. ThinkPad Yoga ma świetny, półmatowy ekran dotykowy i wygodną klawiaturę (i rysik Wacoma w komplecie), potrafi obejść się bez ładowania nawet 13 godzin. Ponadto ultrabook jest cichy, nie ma problemów z temperaturami, a jednocześnie działa niesamowicie szybko. Wady? Skromne wyposażenie w złącza. I tyle.
Dla przykładu testowana wersja, wyposażona w procesor Intel Core i5-4200U, 8 GB pamięci RAM i 256-GB dysk SSD oraz 12,5-calowy, dotykowy ekran Full HD (Gorilla Glass z półmatową powłoką!) i rysik jest wyceniana na ponad 5200 zł. Na szczęście dla mniej wymagających użytkowników producent przewidział warianty ze słabszymi jednostkami centralnymi (Core i3-4010U), panelami HD i dyskami twardymi, które można dostać już za ok. 3500 zł. To wciąż dla wielu niebagatelna kwota, ale aktualnie tak już jest, że laptop jest najczęściej albo dobry, albo tani. A w przypadku hybrydy Lenovo Thinkpad Yoga S1 mamy do czynienia z tą pierwszą opcją. Dla pozostałych przewidziano IdeaPady Yoga.
Komfort pracy i matryca
Jak przystało na sprzęt dla przodowników pracy, Lenovo Thinkpad Yoga S1 został wyposażony podświetlaną klawiaturę, na której pisze się szybko i przyjemnie. Naturalnie nie jest ona pozbawiona wad. Trzeba przyzwyczaić się do dość krótkiego skoku i niskiego oporu przycisków oraz dużego zagęszczenia w okolicach niepełnowymiarowych strzałek. O zamianie przycisków Fn i Ctrl nie wspominam, bo możliwe jest przywrócenie standardowego układu z poziomu BIOS-u, co czym prędzej uczyniłem. Klawiatura daje jednak dobry feedback i pracuje cicho, więc można jej trochę wybaczyć. Zarzutów nie mam do wbudowanego TrackPointa – działa jak należy, znacząco przyspieszając nawigację.
Zabrakło mi jedynie fizycznych przycisków funkcyjnych nad tabliczką dotykową, które spotykałem w niektórych starszych (i większych) ThinkPadach. Dlaczego o tym wspominam? Bo o ile gładzik jest czuły i precyzyjny, o tyle korzystanie z funkcji prawego przycisku jest w jego przypadku uciążliwe. W teorii płytka powinna wykrywać położenie palca i aktywować na tej podstawie właściwą akcję. W praktyce, niezależnie od ustawień, touchpad przez 90% czasu działa jako lewy przycisk myszy. Wywołanie menu kontekstowego nawet poprzez tłuczenie w prawy narożnik graniczy z cudem i doprowadza do szewskiej pasji. Ten element zdecydowanie spartaczono.
Zdecydowana pochwała należy się za to za ekran. Lenovo Thinkpad Yoga S1 ma 12,5-calowy panel LCD-IPS o rozdzielczości Full HD, który charakteryzuje się szerokimi kątami widzenia, świetnym nasyceniem barw, wysoką jasnością (średnio powyżej 350 nitów) oraz wysokim kontrastem statycznym. Wierność odwzorowania pozostawia nieco do życzenia, podobnie jak gamut barwny, który obejmuje niewiele ponad 60% palety sRGB. Narzekać za to nie można na czytelność w słońcu. I to nie tylko dzięki mocnemu podświetleniu, lecz także dzięki półmatowej powłoce wyświetlacza, której obecność w dotykowych ultrabookach wcale nie jest taka oczywista.
W modelu Lenovo Thinkpad Yoga S1 jednak jej nie zabrakło, co bardzo mnie cieszy. Dzięki temu nawet w pełnym słońcu czytelność treści stoi na dobrym poziomie, a jednocześnie nie musimy rezygnować z nawigacji dotykiem, która jest bardzo wygodna. Panel dotykowy jest precyzyjny i pozwala na smarowanie nawet 10 palcami jednocześnie. Naturalnie możemy skorzystać z chowanego w jednostce zasadniczej rysika. Digitizer wykrywa go podczas zbliżania do ekranu, dzięki czemu można korzystać w niektórych aplikacjach np. z funkcji podglądu zawartości, podobnie jak ma to miejsce chociażby w smartfonach z serii Galaxy Note. Krótko mówiąc, świetna rzecz.
W roli tabletu Lenovo Thinkpad Yoga S1 również sprawdza się nieźle. Nieźle, bo na dłuższą metę całość jest po prostu ciężka i nie widzę praktycznego scenariusza użycia, który obejmowałby trzymanie konstrukcji uniesionej (nawet oburącz). Już ważące 0,5-0,7 kg tablety są według mnie dość ciężkie, dlatego obszar zastosowań 2- i 3-krotnie cięższych hybryd bez wątpienia będzie nieco inny. Naturalnie na plus zaliczam możliwość odchylenia ekranu o 360 stopni (klawiatura i gładzik blokują się automatycznie) czy zrobienia nożyc i postawienia Yogi np. na stole. Pomysłów na wykorzystanie tak wygimnastykowanego ultrabooka nikomu nie powinno zabraknąć.
Wyposażenie…
…nie jest mocną stroną ultrabooka Lenovo Thinkpad Yoga S1. Owszem, nie zabrakło porządnej karty WiFi z 4 antenami, która obsługuje standard 802.11ac, Bluetootha 4.0 czy czytnika kart pamięci, ale to już niemal standard. Narzekać można jednak na niedobór portów. Raptem 2 USB 3.0 i mini-HDMI to zdecydowanie za mało i bez huba lub stacji dokującej OneLink żywot potencjalnego nabywcy może być trudny. Jakość wbudowanej kamery też nie powala, zwłaszcza w słabych warunkach oświetleniowych, gdzie ziarno jest mocno widoczne. Wbudowane głośniki są co najwyżej przyzwoite, o ile będziemy je wykorzystywać np. podczas prezentacji.
Wiadomo, że w kwestii audio nie można od takiego malucha wymagać zbyt wiele, więc na płaski, pozbawiony górnych i dolnych rejestrów dźwięk za bardzo narzekać nie wypada. Po prostu osobom, które cenią sobie jakość dźwięku, polecam inwestycję w słuchawki lub głośniki (i, naturalnie, w przejściówkę na pełnowymiarowe HDMI).
Dla szybkiego biznesmena
Lenovo Thinkpad Yoga S1 to znakomite narzędzie pracy dla mobilnego przedsiębiorcy – menedżera czy przedstawiciela handlowego, którzy będą wykorzystywać go głównie do prac biurowych, (wideo)prezentacji i komunikacji. Konfiguracja z procesorem Intel Core i5-4200U, 8 GB pamięci RAM i szybkim, 256-GB SSD sprawdza się w tego typu zastosowaniach rewelacyjnie. Wszystkie aplikacje startują dosłownie w mgnieniu oka i działają niesamowicie płynnie. Nic nie stoi na przeszkodzie, by wykonywać kilka czynności jednocześnie. Na zewnętrznym ekranie możemy wyświetlać film w 1080p, podczas gdy na wbudowanym będziemy pracować z dokumentami i przeglądać strony internetowe, a w tle będzie odbywało się skanowanie antywirusowe.
Naturalnie trzeba pamiętać, że Lenovo Thinkpad Yoga S1 nie jest substytutem przenośnej stacji roboczej czy konsoli do gier. Owszem, dzięki technologii Intel Quick Sync szybko przekonwertujemy film do formatu zgodnego z urządzeniem przenośnym, bez problemu poprawimy też dwuwymiarowy projekt CAD. Ale jeśli ktoś oczekuje od tego typu sprzętu, że sprawdzi się jako narzędzie zaawansowanego montażu wideo, skomplikowanych projektów 3D (grafika, CAD) i obliczeń, wirtualizacji czy obróbki audio/wideo, to się zawiedzie. Mamy do czynienia z niskonapięciowym Core i5, które nie ma startu do desktopowych i5, których moc w profesjonalnych zastosowaniach bywa już niewystarczająca.
Zintegrowany układ graficzny Intel HD Graphics 4400 również nie należy do demonów szybkości. Do płynnego działania bardziej wymagających tytułów w Full HD za słabe są nawet układy pokroju GeForce GTX 760M. Lenovo Thinkpad Yoga S1 pozwala zrelaksować się przy starszych i mniej wymagających tytułach, choć często trzeba będzie obniżyć ustawienia do minimum, a nierzadko również rozdzielczość. Po prostu jest to z definicji sprzęt biznesowy, który ma być lekki i funkcjonalny, sprawdzać się w biurze, podróży i u klienta, podczas prezentacji, edycji dokumentów, przeczesywania zasobów Sieci i ewentualnie oglądania filmów. I w tych scenariuszach użytkowania Lenovo Thinkpad Yoga S1 sprawdza się rewelacyjnie.
Chłodno i kulturalnie
Mimo smukłej obudowy Lenovo Thinkpad Yoga S1 nie daje powodów do narzekań, zarówno na temperatury robocze jak i kulturę pracy. W ciągu dnia, gdy szumy tła są spore, Yogi praktycznie nie słychać. Nawet maksymalnie obciążony ultrabook nie jest w stanie wygenerować więcej niż 37-38 dB, a podczas typowego użytkowania nie przekracza się 33 dB. Ciepłota obudowy jest trzymana w ryzach. Nawet ekstremalne katowanie nie jest w stanie rozgrzać jej na tyle, by praca stała się niekomfortowa.
Maksymalnie, w trakcie procedury testowej, uzyskano w jednej strefie 45 stopni (lewy górny róg pulpitu), ale w pozostałych temperatury zawierały się w przedziale 23-34 stopni, z przewagą tych niższych. W środku też temperatury są akceptowalne, o jakimkolwiek throttlingu nie ma mowy. Brawo!
Długodystansowiec
Akumulator o pojemności 47 Wh w połączeniu z niskonapięciowym Core i5 4. generacji pozwala na zapominanie o zasilaczu na wiele godzin. Maksymalnie oszczędzając energię bez problemu dobijemy do 12-13 godzin. Co prawda jest to mało realny scenariusz, ale ten wynik i tak robi wrażenie. Podczas typowego użytkowania (biuro, przeglądanie stron WWW via WiFi, etc.) będziemy sięgać po ładowarkę co 7-8 godzin, a to wynik który powinien zadowolić bardziej wymagających użytkowników. Maksymalnie obciążony Lenovo Thinkpad Yoga S1 wytrzymuje bez ładowarki nieco ponad 2 godziny, co również jest bardzo dobrym rezultatem.
Podsumowanie
Lenovo Thinkpad Yoga S1 to sprzęt, którego nie można nie polecić. To po prostu dobrze przemyślana konstrukcja, która bez wątpienia spełni oczekiwania tych, którzy świadomie zdecydują się na jej zakup. Fakt, że hybryda kosztuje niemało, ale zdecydowanie jest warta swojej ceny. Sprzęt jest solidny i praktyczny, a do tego wydajny, długo działający na zasilaniu akumulatorowym, cichy i stosunkowo chłodny. W zasadzie przyczepić się można tylko niezbyt bogatego wyposażenia i niezbyt dobrze działającego prawego przycisku funkcyjnego gładzika. Te dwie wady są jednak miażdżone przez ogromną liczbę zalet. Dlatego Lenovo Thinkpad Yoga S1 dostaje naszą rekomendację.