W oczekiwaniu na Coś żywej śmierci
George A. Romero zrezygnował z nakręcenia kontynuacji Diary of the Dead - najwyraźniej uzmysłowił sobie, że flirt z pseudo-dokumentem wyszedł mu słabo. Mimo tego wkrótce rozpoczynają się zdjęcia do kolejnej odsłony serii o żywych trupach, ale film nie posiada na razie oficjalnego tytułu. Ekipa realizacyjna w żartach nazywa go Something of the Dead.
George A. Romero zrezygnował z nakręcenia kontynuacji Diary of the Dead - najwyraźniej uzmysłowił sobie, że flirt z pseudo-dokumentem wyszedł mu słabo. Mimo tego wkrótce rozpoczynają się zdjęcia do kolejnej odsłony serii o żywych trupach, ale film nie posiada na razie oficjalnego tytułu. Ekipa realizacyjna w żartach nazywa go Something of the Dead.
"Akcja rozgrywa się trzy tygodnie po wybuchu epidemii, ale nie rozpoczyna się od bohaterów w posiadłości na końcu Diary." - zdradza Romero - "Film zaczyna się od blondynki, która odjechała z tego miejsca, a także od gwardii narodowej, która okradła bohaterów. Tak więc to jedyne postacie z poprzedniej części."
Ok, czyli nie będzie to bezpośrednia kontynuacja Diary of the Dead. Zatem co nowego Romero chce nam tym razem pokazać? "Chodzi o ustrój plemienny. Akcja ma miejsce na wyspie, na którą ludzie zostali zwabieni poprzez Internet, jako obietnica bezpiecznej przystani. W rzeczywistości chcą ich przytrzymać przy dokach." Czyżby jako pokarm dla żywych trupów? Wszystko wskazuje na to, że tak, gdyż prezes Voltage Pictures, Nicolas Chartier, wspomina o pływających zombie. Nie jest to znowuż nic nadzwyczajnego, gdy przypomnimy sobie scenę z Zombie Flesh-Eaters Lucio Fulci, w którym to filmie trup bije się z... rekinem. Można jeszcze spekulować, jaki tytuł Romero nada swojej nowej produkcji. Nie zdziwiłbym się, gdyby było to Island of the Dead.
Na koniec mam dla Was jeszcze mały bonus. Jeśli spodobała Wam się Ostatnia wieczerza Leonarda da Vinci w klimatach sci-fi, zapraszam do galerii aktualnego wpisu.
Źródło: /Film