Diabeł wcielony | recenzja Opętanych
Ptasia grypa, AH1N1, SARS ? ostatnimi laty co chwilę jesteśmy straszeni jakąś nową epidemią. Nie wiem jak Wy, ale ja już zdążyłem się uodpornić na wiadomości o kolejnych wirusach - z tej całej szopki wokół świńskiej grypy chciało mi się tylko śmiać. Można by zatem sądzić, że równie dobrze mogę mieć dość wszelkich filmów o epidemiach. Nic z tych rzeczy ? klimaty postapokaliptyczne i wirusowe to jest to, co tygryski lubią najbardziej, dlatego pełen optymizmu (wywołanego dobrymi recenzjami) czekałem na remake klasyka George?a A. Romero The Crazies pod idiotycznym polskim tytułem Opętani. Czy z kina wyszedłem z uśmiechem na twarzy?
10.03.2010 15:25
Ptasia grypa, AH1N1, SARS ? ostatnimi laty co chwilę jesteśmy straszeni jakąś nową epidemią. Nie wiem jak Wy, ale ja już zdążyłem się uodpornić na wiadomości o kolejnych wirusach - z tej całej szopki wokół świńskiej grypy chciało mi się tylko śmiać. Można by zatem sądzić, że równie dobrze mogę mieć dość wszelkich filmów o epidemiach. Nic z tych rzeczy ? klimaty postapokaliptyczne i wirusowe to jest to, co tygryski lubią najbardziej, dlatego pełen optymizmu (wywołanego dobrymi recenzjami) czekałem na remake klasyka George?a A. Romero The Crazies pod idiotycznym polskim tytułem Opętani. Czy z kina wyszedłem z uśmiechem na twarzy?
Cóż, po seansie uczucia miałem trochę mieszane. Nie jest to najgorszy remake jaki widziałem, choć do bardzo dobrego jeszcze trochę mu brakuje. Opętani to nic innego jak solidny średniak, przy którym nie będziecie nazbyt często wywracać oczyma, ale tym bardziej bić pokłony.
O ile mnie pamięć nie myli, remake dość wiernie trzyma się fabuły oryginału. Z jedną poważną różnicą ? w nowej wersji większość zarażonych zmienia się w psychopatycznych zabójców, zaś w filmie Romero przeważali obłąkani, którzy nie byli zbyt wielkim zagrożeniem dla innych. Czy remake poszedł zatem w dobrą stronę? Owszem, gdyż dzięki temu otrzymaliśmy niezły survival horror, w którym niebezpieczeństwo czai się na każdym kroku ? zarówno żołnierze, jak i sąsiedzi to dla naszych bohaterów wrogowie publiczni numer jeden.
Wątek przetrwania został ukazany całkiem przyzwoicie, aczkolwiek zabrakło lepszego prologu. Dosłownie kilka minut i akcja rusza z kopyta. Co prawda Opętani nie ucierpieli pod tym względem tak jak chociażby Wilkołak, lecz osobiście życzyłbym sobie parę dodatkowych minut z sielankowego życia wsi. Jedna piosenka Johnny?ego Casha sprawy nie załatwi (mam wrażenie, że reżyser Breck Eisner wzorował się Świtem żywych trupów Zacka Snydera).
Zanim się obejrzymy, do miasteczka wprowadzają się żołnierze i zaczyna się proces eliminacji. Rząd amerykański został przedstawiony jako diabeł wcielony. Za błąd tych z góry muszą zapłacić Bogu ducha winni mieszkańcy, potraktowani nie lepiej niż Żydzi w obozach koncentracyjnych. Niektóre sceny są dość drastyczne w wymowie i można się zastanowić, czy scenarzyści nie puścili nazbyt wodze fantazji.
Napięcie towarzyszy widzowi przez cały seans. Co prawda wytrawny widz (nawet nie znający oryginału) szybko dopowie sobie resztę, ale to już poniekąd wada większości filmów o epidemiach ? widziałeś jeden, widziałeś wszystkie. Albo się z tym pogodzisz i będziesz czerpał przyjemność z wiejskich klimatów w wersji hardcore, albo będziesz kręcił nosem na przewidywalność i ograne motywy.
Mimo niektórych wad, Opętani to udany remake, choć do wspomnianego wyżej Świtu żywych trupów jeszcze mu daleko. Niestety zapomniano o lepszym zarysowaniu postaci głównych bohaterów (przydałaby się rozszerzona wersja na DVD), jednakże aktorzy (Timothy Olyphant i Radha Mitchell) spisali się na tyle dobrze, że ich los w jakimś tam stopniu mnie interesował. Bezpretensjonalna rozrywka (można mieć trochę wątpliwości do końcówki), odrobina gore dla brutalnego realizmu i pesymistyczny wydźwięk ? to wystarczy, by nie psioczyć na minusy.
Foto: Monolith