Demoniczne anioły | recenzja Legionu
Łatwo się irytuję, gdy ciekawy pomysł wyjściowy zostaje kompletnie zmarnowany. Tematyka biblijnej apokalipsy to wyśmienity materiał na efektowną produkcję, ale jakoś do tej pory filmowcy nie potrafili (nie mieli odwagi?) się za to zabrać. Iskierką nadziei był recenzowany tutaj Legion. Niestety zwiastun wzbudził spore wątpliwości, które potwierdził seans filmu. Jest źle, apokaliptycznie źle?
20.03.2010 14:23
Łatwo się irytuję, gdy ciekawy pomysł wyjściowy zostaje kompletnie zmarnowany. Tematyka biblijnej apokalipsy to wyśmienity materiał na efektowną produkcję, ale jakoś do tej pory filmowcy nie potrafili (nie mieli odwagi?) się za to zabrać. Iskierką nadziei był recenzowany tutaj Legion. Niestety zwiastun wzbudził spore wątpliwości, które potwierdził seans filmu. Jest źle, apokaliptycznie źle?
Do fabuły trzeba podejść z dystansem ? albo się ją kupi, albo lepiej od razu dać sobie spokój. Zatem mamy Boga, który wściekł się na ludzi, i zamiast znowu wywołać powódź, tym razem wysyła na nas anioły. Rozpoczyna się apokalipsa. Nie jesteśmy jednak jej bezpośrednimi świadkami, gdyż wraz z głównymi bohaterami znajdujemy się w kawiarni na pustyni, gdzie psy szczekają? sami wiecie czym. O tym, że coś jest nie tak, świadczy brak sygnału w radiu, telewizji i komórkach. Następnie pojawia się tajemniczy jegomość, który okazuje się być Michałem, zbuntowanym aniołem.
I w tym momencie zaczynają się schody. Michał obwieszcza straszliwą prawdę (jakże zabawnie przyjętą przez bohaterów), ale bronić ma zamiar tylko pewnej niewiasty, której dziecko jest jedynym ratunkiem ludzkości ? taki mesjasz, ale nie z niepokalanego poczęcia. Nasi bohaterowie muszą się więc bronić w tej małej kawiarence przed całym zastępem ludzi opętanych przez anioły (sic!). Michał uzbraja ich w fajne pukawki i zaczyna się zabawa ? taki Świt żywych trupów w wersji anielsko-demonicznej. Tak, fabuła potrafi dobić swoją głupotą, a później jest jeszcze gorzej...
Obok Michała z aniołów poznajemy jeszcze Gabriela (ani trochę nie wygląda jak czarny charakter, ależ ani trochę), który z rozkazu Boga ma dobić niemowlaka. Rozumiem, że tradycyjne wyobrażenie skrzydlatych jako pięknych ubranych na biało postaci nie musi być tym jedynym, ale pójście na łatwiznę i robienie z nich standardowych bad boy?ów jest rozwiązaniem żenującym. Pomysłowy Gabriel był w Constantine, a tutaj mamy gościa w czarnej zbroi, z czarnymi skrzydłami, które odbijają pociski (sic!), oraz z ?efektownym? buzdyganem (jeszcze potrafi to i owo).
Powiecie, że to tylko film, a tutaj wiele rzeczy przejdzie. I mielibyście rację. Nic nie stoi na przeszkodzie by czerpać przyjemność z lekkiej produkcji, nawet jeśli pokłady głupoty są niebotycznie wielkie. Sęk w tym, że z Legionu nie da się czerpać nawet przyjemności czysto rozrywkowej. Z prostego powodu ? ten film jest nudny, wlecze się niemiłosiernie przez te 1,5 godziny. Sceny akcji (naprawdę marnej jakości) przeplatane są pogaduszkami między bohaterami, które z założenia miały nadać filmowi dramatyzmu, zbliżyć nas do postaci. W rzeczywistości dialogi są mdłe, napisane na kolanie. Co gorsza, wypowiadają je kompletnie nieciekawi bohaterowie. Miałem wrażenie, że scenarzyści wrzucili kilka przypadkowych postaci, no bo ktoś musiał w tym filmie wystąpić. Te osoby nie są nawet jednowymiarowe ? one są zerowymiarowe.
Czy jest w tym filmie w ogóle coś godnego uwagi? Niesamowicie rozbawiła mnie babcia ? lubię takie karykaturalne postacie. Ciarki po plecach przeszły mi, gdy odezwały się trąby, zwieńczające nadejście Gabriela ? brawa dla speca od dźwięku. Niestety więcej plusów nie pamiętam, czego absolutnie nie żałuję. Legion to kiepska próba przerobienia biblijnej apokalipsy na film akcji dla prawdziwych twardzieli (?ale pałkę miał ten Gabriel, nie?!?). Lepiej idźcie z dziewczyną na spacer ? w końcu wiosna wkracza z wielkim hukiem.
Foto: UIP