Zamiana whisky w energię elektryczną - to brzmi zupełnie jak pomysł, na który ktoś wpadł pod sam koniec naprawdę długiej, pijackiej nocy, w trakcie której poszły hektolitry whisky z colą. Tymczasem okazuje się, że niekoniecznie...
Zamiana whisky w energię elektryczną - to brzmi zupełnie jak pomysł, na który ktoś wpadł pod sam koniec naprawdę długiej, pijackiej nocy, w trakcie której poszły hektolitry whisky z colą. Tymczasem okazuje się, że niekoniecznie...
Jak donosi CNN, jeszcze w tym miesiącu, gorzelnia Bruichladdich położona na szkockiej wyspie Islay, rozpocznie testy nowego warnika beztlenowego, który pozwoli na wykorzystanie odpadów przy produkcji whisky do wytwarzania energii elektrycznej. Urządzenie ma zapewnić 80% zapotrzebowania gorzelni na prąd, co da oszczędności rzędu 120 tys. £ rocznie.
Pozostałości po produkcji whisky, to płyn zwany przez szkockich gorzelników "pot ale" (nocnikowe piwo...). Co roku kilkaset tysięcy litrów "pot ale" jest wywożonych tankowcem z wyspy i krótko mówiąc wylewanych do morza. Ten kosztowny biznes tym bardziej skłania do prowadzenia badań celem wykorzystania odpadów. Odpowiedzią na potrzeby gorzelni, ma być produkcja biogazu z wykorzystaniem "pot ale", zaś gaz powstający we wspomnianym warniku beztlenowym (zwykły metan) będzie stanowił paliwo do generatora produkującego "ekologiczną" energię elektryczną.
Inwestycja w ekologię i naturalne metody produkcji whisky jest charakterystyczna dla Marka Reyniera, właściciela gorzelni Bruichladdich. Jego politykę cechuje powrót "do korzeni" wytwarzania whisky, przez rezygnację ze sztucznych dodatków, wykorzystanie organicznego jęczmienia oraz korzystanie z XIX-wiecznego sprzętu gorzelniczego.
Reynier mówi, że nie ma nic z ekologicznego bojownika, po prostu prowadząc swój biznes stara się postępować rozważnie. "Jesteśmy praktycznymi ludźmi", powiedział Reynier. "Musimy nimi być, mieszkając na wyspie takiej jak Islay."
Źródło: CNN
