Operacja Teapot. Amerykanie testowali broń jądrową na własnych obywatelach [wideo]
Kilka dni temu Marta wspomniała o testach, w których weryfikowano smak napromieniowanego piwa. Warto przypomnieć, że były one częścią badań prowadzonych na znacznie większą skalę. Aby sprawdzić, jak będzie wyglądało nuklearne pole bitwy, Amerykanie zrzucili wówczas bomby atomowe na własnych żołnierzy.
23.09.2012 | aktual.: 10.03.2022 12:56
Kilka dni temu Marta wspomniała o testach, w których weryfikowano smak napromieniowanego piwa. Warto przypomnieć, że były one częścią badań prowadzonych na znacznie większą skalę. Aby sprawdzić, jak będzie wyglądało nuklearne pole bitwy, Amerykanie zrzucili wówczas bomby atomowe na własnych żołnierzy.
Operacja Teapot – cel uświęca środki?
Przeprowadzona w 1955 roku operacja Teapot miała na celu opracowanie najlepszej taktyki działania wojska w sytuacji konfliktu nuklearnego. Jak sprawdzić, czy załogi wozów bojowych są w stanie przetrwać wybuch nuklearny? Skąd brać dane, jaka dawka promieniowania uniemożliwia działania wojska? Czy użycie sił konwencjonalnych po wybuchu jądrowym jest w ogóle możliwe? Odpowiedzi na te pytania postanowiono zdobyć, zrzucając bomby atomowe na własnych żołnierzy.
Decyzję o przeprowadzeniu takich testów zatwierdził 30 sierpnia 1954 r. prezydent Dwight Eisenhower, bohater wojenny z czasów drugiej wojny światowej. W ramach operacji Teapot, trwającej od lutego do maja 1955 roku na rozległym, pustynnym poligonie o nazwie „Nevada Test Site” zdetonowano w sumie 14 ładunków jądrowych.
Poza testami samych ładunków, postanowiono wówczas zweryfikować wpływ broni jądrowej na możliwość prowadzenia działań przez wojsko. Pierwsza z prób odbyła się 18 lutego. W ramach manewrów Desert Rock VI na pustyni zgromadzono około 8 tys. żołnierzy, a w południe czasu lokalnego bombowiec B-36 zrzucił pierwszą podczas operacji bombę atomową. Był to ładunek Wasp o mocy 1,2 kilotony.
OPERATION TEAPOT atomic blast
Bomba wybuchła zaledwie 900 metrów od obsadzonych załogami wozów bojowych z grupy o nazwie Razor. Podobnych prób, w których żołnierze z bliskiej odległości obserwowali wybuchy jądrowe, przeprowadzono w sumie 8. Obserwacja wybuchów nie była jednak najgorszym, co mogło spotkać żołnierzy.
Podczas prób ładunków Bee oraz Apple-2 na skażonym po wybuchu terenie przeprowadzono ćwiczenia wojskowe. W przypadku Apple-2 testowano możliwość osiągnięcia przez oddziały zmechanizowane punktu zero bezpośrednio po wybuchu.
Indiana Jones i radioaktywne piwo
Pamiętacie scenę z filmu „Indiana Jones i Królestwo Kryształowej Czaszki”, w której Indiana w panice miota się po opustoszałym miasteczku, by w końcu schronić się przed wybuchem w lodówce? W filmie nawiązano do jednej z prób operacji Teapot, gdzie ładunek został zdetonowany w pobliżu specjalnie na tę okazję zbudowanego miasteczka (Area 1). Przeznaczone do zniszczenia budynki wyposażono jak normalne domy, umieszczając w nich sprzęty, instalacje elektryczne, żywność i napoje, jak również lokatorów – manekiny.
Bomb In Indiana Jones IV Good Picture
Obok różnego rodzaju wyposażenia postanowiono wówczas sprawdzić, jak na wybuch jądrowy zareagują różne napoje i opakowania, w których je przechowywano. Na liście rekwizytów znalazło się również piwo w butelkach i puszkach. Opakowania zostały wówczas ułożone w różnych odległościach od miejsca wybuchu – pierwsza grupa 330 metrów od epicentrum, ostatnia około dwa kilometry od punktu zero.
Niektóre zostały zakopane, inne postawiono obok siebie tak, jak widać to na powyższych, bardzo niewyraźnych zdjęciach, a jeszcze inne postawiono w budynkach. Wnioski z badań zawarto w raporcie „The Effect of Nuclear Explosions on Commercially Packaged Beverages”, który możecie pobrać z tej strony.
Raport był jednoznaczny – o ile puszka lub butelka jest cała, można ją otwierać i wypić zawartość, co na krótką metę nie powinno nikomu zaszkodzić, choć w przypadku napojów znajdujących się najbliżej epicentrum stwierdzono nieznacznie napromieniowanie opakowań. W raporcie znalazło się również ciekawe stwierdzenie o nieco zmienionym smaku piwa, które znalazło się blisko punktu zero – ktoś zatem musiał sprawdzać, jak smakują potencjalnie niebezpieczne dla zdrowia trunki.
Nie tylko Teapot
Wyniki testów okazały się z pewnością bardzo przydatne dla wojska, jednak użycie amerykańskich obywateli w roli królików doświadczalnych miało dalekosiężne skutki. Amerykański Instytut Badań nad Rakiem ocenia, że bezpośrednim skutkiem operacji Teapod było co najmniej 13 tys. zachorowań na raka tarczycy i co najmniej 650 zgonów.
Co więcej, na niebezpieczną dawkę promieniowania narażono co najmniej 41 mln cywilów. Widok atomowych grzybów na horyzoncie był wówczas jedną z atrakcji turystycznych Las Vegas, które wbrew stereotypowi wyrosło nie tylko na hazardzie, ale w latach 40. i 50. przeżywało bujny rozwój również za sprawą naukowców, zaangażowanych do badań nad bronią atomową.
Choć z dzisiejszego punktu widzenia prowadzone w taki sposób testy broni atomowej mogą szokować, warto pamiętać, że przed laty były standardem. Co więcej, wbrew stereotypowi nie tylko w Związku Radzieckim i Chinach traktowano własnych obywateli jak króliki doświadczalne. Poza Stanami Zjednoczonymi broń atomową na własnym wojsku testowali m.in. Francuzi w 1960 i 1961 roku, w ramach prowadzonej w Algierii operacji „Zielony Skoczek”.