SteelSeries Rival – najlepsza mysz optyczna? [test]
Choć mysz optyczna SteelSeries Rival weszła do sprzedaży stosunkowo niedawno, to już zdążyła solidnie zamieszać na rynku. Kosztuje bowiem stosunkowo niewiele (jak na wskaźnik dla graczy), a kusi całkiem sporymi możliwościami. Czy warto ją kupić? Po niezbyt udanych doświadczeniach z gryzoniem SS Kana postanowiłem sprawdzić, czy duński producent odrobił lekcję i stworzył coś godnego uwagi w średnim segmencie cenowym.
26.01.2014 | aktual.: 27.01.2014 09:57
TL;DR
SteelSeries Rival to dowód na to, że można coś zrobić tanio i dobrze. Myszka bez wątpienia spełni oczekiwania zarówno zapalonych graczy, jak i tych, którzy pykają okazjonalnie i na co dzień będą używać jej do pracy. Gryzoń jest bardzo dobrze wykonany i precyzyjny, a oferowany przezeń komfort użytkowania bardzo wysoki. Na pewno jest to jedna z najlepszych propozycji w swoim segmencie cenowym.
Ułożona na niej dłoń nie męczy się nawet po wielu godzinach pracy lub grania. Co więcej, mimo sporej długości bez problemów można ją trzymać, stosując zarówno chwyt palm, jak i finger, co mnie, osobie o stosunkowo małych dłoniach, bardzo się spodobało. SteelSeries Rival ma 4 teflonowe ślizgacze, dzięki którym sunie cicho i lekko po każdej powierzchni, z moją chropowatą podkładką Razer Scarab włącznie. Choć myszka została wyceniona na raptem 200 zł, producent nie oszczędzał na przełącznikach i zastosował takie, których żywotność szacuje na aż 30 milionów kliknięć. Nie trzeba się zatem obawiać, że wskaźnik po 2 latach intensywnego grania będzie nadawał się tylko na złom.
Przejrzyste oprogramowanie i świetne osiągi
SteelSeries Rival współpracuje z najnowszą, 3. wersją oprogramowania SteelSeries Engine. Jest ono bardzo intuicyjne i przejrzyste. Nawet kompletny nowicjusz nie powinien mieć problemów przeprogramowaniem przycisków (do dyspozycji jest ich 6), ustawieniem czułości (od 100 do 6500 CPI) i próbkowania (maks. 1000 Hz). Bardziej zaawansowanych ucieszy możliwość kontrolowania akceleracji i predykcji. Gadżeciarzy na pewno nie rozczaruje fakt, że rolka i logo producenta mają niezależne podświetlenie LED, którego barwę (paleta RGB) i tryb działania (stałe, „oddychające” lub zmienne ColorShift) można regulować.
Gdy już konfiguracja gryzonia odpowiada naszym potrzebom, możemy przystąpić do gry lub pracy. I przyznam szczerze, że w obu tych zastosowaniach SteelSeries Rival sprawdza się znakomicie. Zastosowany w myszce sensor optyczny jest bardzo precyzyjny i na twardych podkładkach oraz blatach praktycznie nie występuje jitter (niepożądane przeskoki wskaźnika). Podczas testów nie zaobserwowałem zjawiska przyciągania kątowego, więc albo go nie ma, albo jest pomijalnie małe. Na upartego można dopatrzyć się śladów akceleracji pozytywnej, jednak jest ona na tyle mała, że nikomu nie powinna przeszkadzać.
Ostatecznie mógłbym się przyczepić, że rozdzielczości powyżej 5000 CPI zdają się interpolowane. W praktyce jednak chyba tylko posiadacze kilku monitorów 4K mogliby narzekać na fakt, że graniczną wartością, przy której da się trafić w pojedynczy piksel, nie jest deklarowane 6500 CPI. W praktyce SteelSeries Rival znakomicie daje sobie radę w dynamicznych grach akcji i wszelkiej maści shooterach i tylko brakiem umiejętności lub szczęścia można tłumaczyć swoją przegraną. Mnie, przyzwyczajonemu do korzystania z 20-przyciskowej myszki, podczas pracy brakowało jedynie większej liczby programowalnych klawiszy.
Zdaję sobie jednak sprawę, że to kwestia przyzwyczajenia. A do Rivala bez wątpienia można się przyzwyczaić, bo wygoda przez niego zapewniana jest naprawdę wysoka. Na pochwałę zasługuje też precyzyjna, choć nieco chrobocząca rolka, pokryta żebrowaną gumą. Dla miłośników szklanych blatów wadą będzie fakt, że SteelSeries Rival nie działa na szklanych powierzchniach – trzeba będzie wyposażyć się w podkładkę pod mysz (twardą czy szmacianą – nie ma to znaczenia, mysz dobrze działa na wszystkich). Poza tym brakuje mi materiałowego oplotu na 2-metrowym kablu, ale przy cenie 200 zł można ten brak wybaczyć.
SteelSeries Rival – i do pracy, i do zabawy
Gdy przedstawiciel SteelSeries stwierdził, że podeśle mi do testów naprawdę dobrą mysz za 200 zł, byłem przekonany, że wciska mi kit (w końcu od tego jest). Po kilku tygodniach spędzonych z Rivalem muszę jednak przyznać mu rację. Najnowszy gryzoń duńskiego producenta to znakomita propozycja dla tych, którzy szukają wskaźnika z tego segmentu cenowego. SteelSeries Rival to dowód na to, że można stworzyć niedrogą mysz, która nadaje się zarówno do grania, jak i pracy. Jest niesamowicie wygodna i precyzyjna, a także łatwa w konfiguracji, dobrze wykonana i zapewne wytrzymała (żywotność przełączników na najwyższym poziomie). Polecam z czystym sumieniem.