Poradnik zakupowy dla fotografa z nieograniczonym budżetem
Nieograniczony budżet, głowa pełna pomysłów i tylko jedno zadanie: skompletować fotograficzny zestaw marzeń. Co mogłoby się w nim znaleźć? Szukamy najciekawszych cudów fotograficznego świata.
04.04.2018 10:45
Ku granicy stratosfery!
Sprzętowa przesada prowadzi do impotencji twórczej – głosi popularny wśród niektórych fotografów slogan. Trudno odmówić mu słuszności, w końcu sprzęt to tylko narzędzie, a zachwycające fotografie są dziełem ludzkiego geniuszu, wiedzy i talentu. A nie kilkunastu zmyślnie ustawionych soczewek. Dlatego pierwszą pozycję w fotograficznym zestawie marzeń zajmuje nie sprzęt, ale okazja do zrobienia niepowtarzalnych ujęć.
MiG-29 "Edge of Space" Flight
Czyli – zanim kosmiczna turystyka na dobre się rozwinie – lot na granice stratosfery. Tak w każdym razie wycieczkę na wysokość 22 kilometrów zachwalają, nieco na wyrost, organizatorzy. Wystarczy nieco ponad 70 tys. zł na koncie, wolny weekend na wypad do Niżnego Nowogrodu w Rosji i pozytywna opinia lekarzy, starannie badających potencjalnych śmiałków.
Potem jest już z górki. A właściwie pod, bo po zajęciu miejsca w kabinie specjalnie przygotowanego MiG-a 29 w ciągu kilkudziesięciu minut lotu zaliczymy wznoszenie na imponujący pułap, serię podniebnych ewolucji i widoki, dla których warto było się urodzić. Nie wrócić na ziemię z kompletem zachwycających zdjęć – to zbrodnia.
Panorama na jednym zdjęciu
A może – zamiast podniebnych ewolucji – naszła nas ochota na zrobienie porządnej panoramy? Zdjęcia panoramiczne to dla posiadaczy smartfonów codzienność, jednak tym razem chodzi o coś wyjątkowego. To specjalny aparat do panoram, który fotografię panoramiczną robi w jednej chwili, za pomocą jednego pstryknięcia. Niczego nie trzeba przesuwać, oprogramowanie nie skleja poszczególnych kadrów w jedną całość. Po prostu pstryk! – i jest.
Tworzenie panoram w taki właśnie sposób umożliwia wyspecjalizowany aparat Seitz 6×17”. Opracowana w 2006 roku konstrukcja szokowała niegdyś rozdzielczością, wynoszącą 160 megapikseli. Dzisiaj ta wartość jest mniej powalająca, niż przed dekadą. Wciąż jednak budzą szacunek dane aparatu. Seitz 6×17” wymaga od fotografa użycia dwóch rąk, potrzebnych, by utrzymać 16-kilogramowy ciężar. Cena? Symboliczne 120 tys. zł.
Teleobiektyw bez kompromisów
Jeśli Seitz wydaje się duży, warto zestawić go z naprawdę wielkim sprzętem fotograficznym. Zaprezentowany przed dekadą w czasie targów Photokina 2006 gigantyczny obiektyw Zeiss Apo Sonnar T* 1700 mm f/4 to – jeśli wierzyć spekulacjom – spełnienie marzeń pewnego petrodolarowego amatora fotografii przyrody. Pochodzący z Bliskiego Wschodu, tajemniczy klient marzył o sprzęcie, dzięki któremu będzie mógł zrobić niesamowite zdjęcia zwierząt. I taki dostał.
Opracowany na zamówienie teleobiektyw jest prawdopodobnie największym tego typu sprzętem, jaki pojawił się na rynku konsumenckim. Ze względu na gabaryty zastosowano w nim rozwiązania znane m.in. z teleskopów. Obiektyw waży 256 kg i jest przeznaczony do współpracy z aparatem średniego formatu 6×6 Hasselblad 203FE.
Pewne wątpliwości – z uwagi na jego przeznaczenie – budzi jednak mobilność. Gdy inni producenci dodają do obiektywów różne pokrowce i akcesoria, w przypadku tego kolosa Zeiss powinien dołączyć solidnie zbudowany samochód. Cena zestawu pozostaje nieznana, a rozbieżne szacunki wskazują na kwotę od setek tysięcy do kilku milionów euro.
Coś do wożenia naszego sprzętu
Skoro już przy samochodach jesteśmy – do naszego fotograficznego zestawu marzeń warto dodać jakiś pojazd. W końcu akcesoria, wielkie obiektywy i wszystko, co potrzebne do czerpania przyjemności z fotografowania, trochę ważą i zajmują sporo miejsca. Nie będziemy przecież taszczyć tego na plecach!
Jaki samochód będzie idealny? Sportowe superauta odpadają natychmiast. Są piękne i szybkie, ale powstrzyma je byle krawężnik. Zwykły kompakt? Trochę zbyt banalny. Rasowa terenówka? Odrobinę za spartańska. A może SUV? Jeśli odrobinę go zmniejszymy i dostosujemy do otaczającej nas przestrzeni – ciasnych miejsc parkingowych i zapchanych, wąskich uliczek - idealnym rozwiązaniem okaże się crossover. Którego wybrać?
W tej materii warto zaufać sprawdzonej marce. Opracowany w Wolfsburgu, nowy model Volkswagena, wydaje się idealnym kandydatem. T-Roc to crossover na miarę naszych potrzeb. Nie tylko przewiezie z miejsca na miejsce, ale – dzięki licznym asystentom, wspomagającym pracę kierowcy – zrobi to bezpiecznie w każdych warunkach.
Samochód ostrzeże o przeszkodach, powiadomi o obiektach w martwym punkcie, pomoże w parkowaniu, a podczas mozolnego przebijania się przez korki weźmie na siebie mozolną kontrolę prędkości i hamowania. Na dodatek, jeśli wybierzemy wersję z cyfrowymi wskaźnikami, wyświetli nam dokładnie te informacje, których w danej chwili potrzebujemy. A przy okazji zapewni nam doskonały nastrój, zmieniając wnętrze – dzięki starannie dobranym głośnikom Beats Electronic – w prywatną salę koncertową.
Aparat w cenie pałacu
Nowoczesny sprzęt może robić wrażenie, jednak nie byłoby go bez pionierów fotografii. Jeśli sięgniemy głębiej do portfela, możemy poczuć się jak jeden z nich. I zacząć fotografować oryginalnym aparatem zbudowanym w 1839 roku przez Alphonse’a Giroux, jednego z prekursorów dagerotypii, czyli wczesnej sztuki fotografii.
Zbudowane przez dawnego mistrza, drewniane pudełko zostało w 2010 roku wycenione na około 2,8 mln euro, co w przeliczeniu daje około 11,7 mln złotych. Jeśli cenimy fotografię retro, ale jednak szkoda nam wydawać równowartość urokliwego pałacu na aparat fotograficzny, zawsze możemy kupić coś tańszego.
Dla oszczędnych milionerów dobrą propozycją wydaje się jeden z dziesięciu zachowanych w oryginalnym stanie egzemplarzy Leiki MP2 (jeszcze droższa będzie Leica Leica Null-Serie, ale tej raczej nikt nam nie sprzeda). To aparat produkowany w krótkiej serii w latach 50. Prawdopodobnie jedynie 15 egzemplarzy miało chromowaną obudowę, a zaledwie 10 z nich ma nadal sprawny, oryginalny silniczek.
Fotoopa buduje, czyli bezcenny zestaw do makrofotografii
Nawet najdroższy aparat i najbardziej wyszukany obiektyw nie zapewnią nam tego, co przygotowany ręcznie przez pasjonata i eksperta zestaw do makrofotografii. Problem polega na tym, że Fotoopa – bo takim nickiem posługuje się legendarny, emerytowany konstruktor z Niemiec – fotograficzne cuda buduje na własny użytek.
Aby wykonać perfekcyjne zdjęcia owadów albo kropli wody, majsterkowicz zawstydził największe koncerny fotograficzne i własnoręcznie zbudował zestaw pozwalający na fotografowanie w każdych warunkach, niezależnie od pory doby czy warunków oświetleniowych.
Sercem tej niezwykłej machiny jest zespół czujników, pozwalających na zrobienie zdjęcia gdy tylko coś – nawet o średnicy zaledwie 2 mm - pojawi się przed obiektywem. Czas reakcji zestawu? Imponujące, oszałamiające 7 milisekund. W tym przypadku największym wyzwaniem będzie zapewne nie cena, ale przekonanie konstruktora, by podarował nam jeden ze swoich zestawów.
Partnerem materiału jest Volkswagen
Przestawione produkty sa wyborem redakcji i nie są związane z marką Volkswagen