Poradnik zakupowy dla fotografa z nieograniczonym budżetem
Nieograniczony budżet, głowa pełna pomysłów i tylko jedno zadanie: skompletować fotograficzny zestaw marzeń. Co mogłoby się w nim znaleźć? Szukamy najciekawszych cudów fotograficznego świata.
Ku granicy stratosfery!
Sprzętowa przesada prowadzi do impotencji twórczej – głosi popularny wśród niektórych fotografów slogan. Trudno odmówić mu słuszności, w końcu sprzęt to tylko narzędzie, a zachwycające fotografie są dziełem ludzkiego geniuszu, wiedzy i talentu. A nie kilkunastu zmyślnie ustawionych soczewek. Dlatego pierwszą pozycję w fotograficznym zestawie marzeń zajmuje nie sprzęt, ale okazja do zrobienia niepowtarzalnych ujęć.
MiG-29 "Edge of Space" Flight
Czyli – zanim kosmiczna turystyka na dobre się rozwinie – lot na granice stratosfery. Tak w każdym razie wycieczkę na wysokość 22 kilometrów zachwalają, nieco na wyrost, organizatorzy. Wystarczy nieco ponad 70 tys. zł na koncie, wolny weekend na wypad do Niżnego Nowogrodu w Rosji i pozytywna opinia lekarzy, starannie badających potencjalnych śmiałków.
Potem jest już z górki. A właściwie pod, bo po zajęciu miejsca w kabinie specjalnie przygotowanego MiG-a 29 w ciągu kilkudziesięciu minut lotu zaliczymy wznoszenie na imponujący pułap, serię podniebnych ewolucji i widoki, dla których warto było się urodzić. Nie wrócić na ziemię z kompletem zachwycających zdjęć – to zbrodnia.
Panorama na jednym zdjęciu
A może – zamiast podniebnych ewolucji – naszła nas ochota na zrobienie porządnej panoramy? Zdjęcia panoramiczne to dla posiadaczy smartfonów codzienność, jednak tym razem chodzi o coś wyjątkowego. To specjalny aparat do panoram, który fotografię panoramiczną robi w jednej chwili, za pomocą jednego pstryknięcia. Niczego nie trzeba przesuwać, oprogramowanie nie skleja poszczególnych kadrów w jedną całość. Po prostu pstryk! – i jest.
Tworzenie panoram w taki właśnie sposób umożliwia wyspecjalizowany aparat Seitz 6×17”. Opracowana w 2006 roku konstrukcja szokowała niegdyś rozdzielczością, wynoszącą 160 megapikseli. Dzisiaj ta wartość jest mniej powalająca, niż przed dekadą. Wciąż jednak budzą szacunek dane aparatu. Seitz 6×17” wymaga od fotografa użycia dwóch rąk, potrzebnych, by utrzymać 16-kilogramowy ciężar. Cena? Symboliczne 120 tys. zł.
Teleobiektyw bez kompromisów
Jeśli Seitz wydaje się duży, warto zestawić go z naprawdę wielkim sprzętem fotograficznym. Zaprezentowany przed dekadą w czasie targów Photokina 2006 gigantyczny obiektyw Zeiss Apo Sonnar T* 1700 mm f/4 to – jeśli wierzyć spekulacjom – spełnienie marzeń pewnego petrodolarowego amatora fotografii przyrody. Pochodzący z Bliskiego Wschodu, tajemniczy klient marzył o sprzęcie, dzięki któremu będzie mógł zrobić niesamowite zdjęcia zwierząt. I taki dostał.
Opracowany na zamówienie teleobiektyw jest prawdopodobnie największym tego typu sprzętem, jaki pojawił się na rynku konsumenckim. Ze względu na gabaryty zastosowano w nim rozwiązania znane m.in. z teleskopów. Obiektyw waży 256 kg i jest przeznaczony do współpracy z aparatem średniego formatu 6×6 Hasselblad 203FE.
Pewne wątpliwości – z uwagi na jego przeznaczenie – budzi jednak mobilność. Gdy inni producenci dodają do obiektywów różne pokrowce i akcesoria, w przypadku tego kolosa Zeiss powinien dołączyć solidnie zbudowany samochód. Cena zestawu pozostaje nieznana, a rozbieżne szacunki wskazują na kwotę od setek tysięcy do kilku milionów euro.
Coś do wożenia naszego sprzętu
Skoro już przy samochodach jesteśmy – do naszego fotograficznego zestawu marzeń warto dodać jakiś pojazd. W końcu akcesoria, wielkie obiektywy i wszystko, co potrzebne do czerpania przyjemności z fotografowania, trochę ważą i zajmują sporo miejsca. Nie będziemy przecież taszczyć tego na plecach!
Jaki samochód będzie idealny? Sportowe superauta odpadają natychmiast. Są piękne i szybkie, ale powstrzyma je byle krawężnik. Zwykły kompakt? Trochę zbyt banalny. Rasowa terenówka? Odrobinę za spartańska. A może SUV? Jeśli odrobinę go zmniejszymy i dostosujemy do otaczającej nas przestrzeni – ciasnych miejsc parkingowych i zapchanych, wąskich uliczek - idealnym rozwiązaniem okaże się crossover. Którego wybrać?
W tej materii warto zaufać sprawdzonej marce. Opracowany w Wolfsburgu, nowy model Volkswagena, wydaje się idealnym kandydatem. T-Roc to crossover na miarę naszych potrzeb. Nie tylko przewiezie z miejsca na miejsce, ale – dzięki licznym asystentom, wspomagającym pracę kierowcy – zrobi to bezpiecznie w każdych warunkach.
Samochód ostrzeże o przeszkodach, powiadomi o obiektach w martwym punkcie, pomoże w parkowaniu, a podczas mozolnego przebijania się przez korki weźmie na siebie mozolną kontrolę prędkości i hamowania. Na dodatek, jeśli wybierzemy wersję z cyfrowymi wskaźnikami, wyświetli nam dokładnie te informacje, których w danej chwili potrzebujemy. A przy okazji zapewni nam doskonały nastrój, zmieniając wnętrze – dzięki starannie dobranym głośnikom Beats Electronic – w prywatną salę koncertową.
Aparat w cenie pałacu
Nowoczesny sprzęt może robić wrażenie, jednak nie byłoby go bez pionierów fotografii. Jeśli sięgniemy głębiej do portfela, możemy poczuć się jak jeden z nich. I zacząć fotografować oryginalnym aparatem zbudowanym w 1839 roku przez Alphonse’a Giroux, jednego z prekursorów dagerotypii, czyli wczesnej sztuki fotografii.
Zbudowane przez dawnego mistrza, drewniane pudełko zostało w 2010 roku wycenione na około 2,8 mln euro, co w przeliczeniu daje około 11,7 mln złotych. Jeśli cenimy fotografię retro, ale jednak szkoda nam wydawać równowartość urokliwego pałacu na aparat fotograficzny, zawsze możemy kupić co ś tańszego.
Dla oszczędnych milionerów dobrą propozycją wydaje się jeden z dziesięciu zachowanych w oryginalnym stanie egzemplarzy Leiki MP2 (jeszcze droższa będzie Leica Leica Null-Serie, ale tej raczej nikt nam nie sprzeda). To aparat produkowany w krótkiej serii w latach 50. Prawdopodobnie jedynie 15 egzemplarzy miało chromowaną obudowę, a zaledwie 10 z nich ma nadal sprawny, oryginalny silniczek.
Fotoopa buduje, czyli bezcenny zestaw do makrofotografii
Nawet najdroższy aparat i najbardziej wyszukany obiektyw nie zapewnią nam tego, co przygotowany ręcznie przez pasjonata i eksperta zestaw do makrofotografii. Problem polega na tym, że Fotoopa – bo takim nickiem posługuje się legendarny, emerytowany konstruktor z Niemiec – fotograficzne cuda buduje na własny użytek.
Aby wykonać perfekcyjne zdjęcia owadów albo kropli wody, majsterkowicz zawstydził największe koncerny fotograficzne i własnoręcznie zbudował zestaw pozwalający na fotografowanie w każdych warunkach, niezależnie od pory doby czy warunków oświetleniowych.
Sercem tej niezwykłej machiny jest zespół czujników, pozwalających na zrobienie zdjęcia gdy tylko coś – nawet o średnicy zaledwie 2 mm - pojawi się przed obiektywem. Czas reakcji zestawu? Imponujące, oszałamiające 7 milisekund. W tym przypadku największym wyzwaniem będzie zapewne nie cena, ale przekonanie konstruktora, by podarował nam jeden ze swoich zestawów.
Partnerem materiału jest Volkswagen
Przestawione produkty sa wyborem redakcji i nie są związane z marką Volkswagen