Kino przechodzi błyskawiczne zmiany. I potrzebuje VOD bardziej niż kiedykolwiek
Koronawirus wywołał istne trzęsienie ziemi na rynku filmowym. Wpływ pandemii na sytuację w tej gałęzi branży rozrywkowej jest niezwykle szeroki. Kino zmienia się nie do poznania, ale nie ma również wyjścia.
Ukończone już produkcje, jak na przykład nowy James Bond, "Nie czas umierać", zostają przełożone na dalszą część roku. Oprócz tego wstrzymano prace nad bieżącymi projektami, w tym nowym "Batmanem" z Robertem Pattinsonem czy "Matriksem 4". Ale to jedna strona medalu. Druga to pytanie: co zrobić z filmami, które wycofano przedwcześnie z kin?
Jak powiedział grany przez Jeffa Goldbluma dr Ian Malcolm z "Parku Jurajskiego": "Życie znajdzie sposób". I faktycznie znalazło. Filmy, zamiast w trzy miesiące po kinowej premierze, lądują w internecie po dwóch tygodniach. Ba, niektóre z nich od razu tam debiutują.
Nowy stan rzeczy
Zarówno w Polsce, jak i w Ameryce, dystrybutorzy podjęli ostatnio decyzje o wcześniejszym wydaniu niektórych filmów na platformach VOD. Mówimy tutaj o obrazach, które zdążyły pojawić się w kinie, ale przez środki bezpieczeństwa związane z koronawirusem musiały przedwcześnie zniknąć.
SALA SAMOBÓJCÓW. HEJTER - oficjalny zwiastun filmu
Normalnie filmy ukazują się w internetowych wypożyczalniach 90 dni od swoich kinowych premier. "Sala samobojców. Hejter" Jana Komasy zadebiutowała 6 marca 2020, w kinach wyświetlana była zaledwie przez sześć dni, gdy minister kultury nakazał zamknięcie kin. Już 16 marca film pojawił się w internecie, na platformie player. Różnica między 9 dniami a dotychczasowymi 90 jest kosmiczna. W Ameryce nowa animacja Disney/Pixar "Naprzód" z premierą 6 marca 2020 trafiła do cyfrowej sprzedaży po dokładnie dwóch tygodniach.
Mamy już też pierwsze przypadki, gdzie film z zaplanowaną premierą kinową w najbliższym czasie, trafia na Netflixa. Taki los właśnie spotkał polski horror "W lesie dziś nie zaśnie nikt", dostępny na tej platformie od 20 marca. Za Oceanem takie rzeczy będą również miały miejsce już wkrótce. Komedia "The Lovebirds", z zaplanowaną premierą kinową w USA na 3 kwietnia, także od razu wskoczy na Netflixa.
Prawdopodobnie będziemy mieć więcej premier internetowych. Może to wyjść wielu filmom na lepsze
Wiadomo, że nie każda marka to James Bond, który może w kinach zarobić nawet ponad miliard dolarów. Dlatego należy spodziewać się, że mimo wszystko więcej filmów będzie ukazywać się w internetowych wypożyczalniach filmów bądź platformach takich jak Netflix. W niektórych przypadkach, szczególnie tytuły o średnim i mniejszym budżecie, mogą sobie w ten sposób poradzić lepiej.
W końcu wizyty w kinie kosztują coraz więcej, a weekendowe wypady z rodziną to już bardzo duży wydatek. W sieci wystarczy zapłacić raz i zobaczyć wspólnie film, którego być może wcześniej w ogóle by się nie obejrzało. Zresztą siedząc w domu oglądamy znacznie więcej niż normalnie (co wykazały badania). Można więc śmiało założyć, że gdy skończą się megahity, sięgniemy i po mniej znane pozycje. Będzie to raczej jednak zjawisko tymczasowe. Jak uważa znany amerykański krytyk filmowy Matt Zoller Seitz, wielkobudżetowe produkcje przyciągają do kin tłumy, a te mogą zarobić dzięki temu ogromne pieniądze. Sama sprzedaż internetowa raczej nie zrekompensuje gigantycznych, sięgających nawet i po 300 milionów dolarów budżetów niektórych filmów.
Mimo iż serwisy pokroju Netflixa mogą cieszyć się w tym nadzwyczajnym okresie większym ruchem, to jednak trzeba podkreślić, że mówimy tutaj o zjawisku przejściowym. Ludzie będą chcieli powrócić do kin. Nawet prezes Netflixa już w 2017 mówił, że oglądanie filmów w internecie nie sprawi, że ludzie przestaną chodzić do kin. Nawet jeśli nowości od razu trafiałaby do sieci. Oglądanie filmów na wielkim ekranie to po prostu zjawisko społeczne.
Przy okazji zapytałem jednego z polskich dystrybutorów, firmę Gutek Film, czy planuje zmienić swoje plany wydawnicze. Będą lekkie zmiany związane z obecną sytuacją, ale rewolucji na ten moment nie będzie, aczkolwiek dystrybutor będzie bacznie przyglądał się zmianom na rynku.
Kina nie wytrzymają tak długo i już proszą o pomoc
W Ameryce przy bilecie w cenie 10 dolarów, jedynie 45 procent z tej sumy trafia do samego kina. To dlatego kina zmuszone są wyświetlać reklamy i nakładać wysokie marże na przekąski i picie. Jak nietrudno się domyślić, nawet w normalnych warunkach przetrwanie jest niełatwą sztuką. A co dopiero w obecnym stanie wyjątkowym.
Kredyty, najem i pensje same się nie zapłacą. Dlatego też zarówno sieci Cinema City, Multikino, jak i Helios wystosowały do minister rozwoju list otwarty z prośbą o pomoc. W USA znany reżyser Christopher Nolan ("Incepcja", "Dunkierka") również apelował do tamtejszego Kongresu, aby podjął kroki mające na celu zapewnienie ulg finansowych kinom.
Nie owijał także w bawełnę John Fithian, prezes stowarzyszenia National Association of Theatre Owners, zrzeszającego właścicieli sieci kinowych. - W mgnieniu oka nasza branża, zarabiająca 15 miliardów dolarów rocznie, nagle nie otrzyma ani grosza przez najbliższe trzy-cztery miesiące – powiedział w wywiadzie z "Variety". Fithian nie ma wątpliwości, że bez pomocy rządu sieciom kin grozi bankructwo. Niestety jego zdaniem banki są niechętne w podejmowaniu decyzji, bo nie są w stanie przewidzieć, jak długo kina będą musiały pozostać zamknięte. Póki nie zainterweniuje rząd, zarówno w USA, jak i Polsce, właściciele kin utkną w błędnym kole.
Co z nagrodami, Złotą Palmą i Oskarami? Będą musiały zmienić zasady
W zależności od tego ile potrwa paraliż branży filmowej, poważne instytucje zajmujące się nagrodami (w tym Festiwal w Cannes i Amerykańska Akademia Filmowa), będą musiały rozważyć nominowanie produkcji, które w ogóle się nie ukazały w kinach. W 2018 Cannes ustaliło, że Netflix musiałby wydawać swoje filmy najpierw we francuskich kinach, a potem 36 miesięcy później - u siebie. Z kolei w USA, aby ubiegać się o Oscary, muszą przez przynajmniej tydzień pojawić się w kinach w hrabstwie Los Angeles lub Nowym Jorku.
Nie wiadomo, ile potrwa pandemia i jak długo zamknięte będą kina. Ale być może filmowe jury będą musiały zmienić, choćby jednorazowo, zasady, skoro w pierwszej połowie 2020 roku wiele produkcji po prostu w kinach nie będzie.