Reżyser od ochów i achów. Dlaczego kibice są, choć ich nie ma
Koronawirus wygonił kibiców ze stadionów, ale przed telewizorami wciąż słyszymy ich śpiew, aplauz czy pojękiwania. Czuwa nad tym jedna osoba, reżyser kibiców – nowy zawód w branży sportowo-mediowej.
16.10.2020 | aktual.: 16.10.2020 17:42
23 sierpnia, Bayern Monachium walczy z Paris Saint-Germain o trofeum Ligi Mistrzów. Na stadionie w Lizbonie pustki. Wszystko wygląda, jakby był to sparing. Przed telewizorami jednak święto na całego – z trybun słychać tumult, zbiorowe westchnięcia i zachwyty. Piłkarze walczą, a w tle trybuny dają znać – różnymi dźwiękami – co o ich zagraniach sądzą.
To ambient, a przynajmniej tak te ścieżki dźwiękowe nazywają profesjonaliści. Nie, piłkarze na boisku tego nie słyszą. Ambient idzie w sygnale od nadawcy meczu. O ile nadawca uzna, że warto go używać. - Byłem przeciwny, bo nie lubię sztuczności. Ale okazało się, że oglądanie meczów bez kibiców na stadionie jest trudne do zniesienia. Ludzki mózg przyzwyczajony jest do czegoś innego – mówi Michał Kołodziejczyk, dyrektor Canal+ Sport.
Nowy zawód w branży
Gdyby użyć terminologii z teleturniejów muzycznych, można powiedzieć, że w trakcie meczu nadawca wybiera taśmę profesjonalną, a my dzięki temu mamy wrażenie, jakby na stadionie byli kibice.
W Polsce na potrzeby najwyższych rozgrywek piłkarskich takie taśmy przygotowała spółka Ekstraklasa Live Park. Jej głównym zadaniem jest produkcja sygnału telewizyjnego z meczów. - Wydaje mi się, że to jest lepsze niż mecz z pustą trybuną i ciszą. Piłka nożna jest rozrywką i my ulepszamy ten przekaz, by odbiór był lepszy i przyjemniejszy. To nie jest oszustwo, bo wszyscy wiemy, dlaczego tak robimy – ocenia Marcin Serafin, dyrektor operacyjny Ekstraklasy Live Park.
Jak „tak”? To wbrew pozorom dość proste. Najpierw trzeba stworzyć ambienty – na tym etapie ścieżka dźwiękowa nie ma jeszcze charakterystycznych ochów i achów. Dźwięki zebrane zostały z nagrań meczów z zeszłego sezonu. W sumie po 16 różnego rodzaju ambientów z 16 stadionów. Te nagrania trafiły do Canal+ Sport, gdzie realizatorzy dodali „ochy” i inne odgłosy. Z kolei telewizja w USA chciała się posiłkować kibicami z... gry.
Aż przychodzi czas na mecz. - Siedzi gość, ogląda mecz i wciska konkretne klawisze na konsoli. Czy to proste? Trzeba wiedzieć, co wcisnąć, pilnować, by palec się nie omsknął, no i trzeba rozumieć grę – mówi Marcin Serafin. Gdy operator wciśnie odpowiedni guzik, na końcu jest jeszcze realizator telewizyjny. I to on decyduje, czy któryś dźwięk dać jeszcze głośniej czy może ściszyć.
Kolejne ligi z „kibicami”
– Przekonałem się do ambientu przy drugim meczu. Myślę, że można pozwolić dać się „oszukać”, żeby w spokoju skupić się na tym, co się dzieje na boisku – ocenia szef Canal+ Sport Michał Kołodziejczyk. Sam sformułował pojęcie „reżyser kibiców”, które określa tę zmianę w transmisjach sportowych.
Pracę „reżysera” można usłyszeć w meczach coraz większej liczby rozgrywek. Są obecne w tych najważniejszych, europejskich – Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Kolejni nadawcy lig krajowych także zaczynają stosować ten patent.
- Zdecydowanie najlepiej robi to Bundesliga. Mają przygotowanych wiele różnych taśm, słychać odgłosy kibiców gospodarzy. Do tego dokładane są reakcje - ochy, achy, a nawet, co mnie bardzo dziwi, gwizdy po kartkach, faulach czy niewykorzystanych sytuacjach – ocenia Serafin. I dodaje, że w zasadzie już na to nie zwraca uwagi, tak się przyzwyczaił, a nawet najlepszy mecz bez kibiców może człowieka nudzić.
Ci, którym taki tło dźwiękowe nie pasuje, może wyłączyć tę opcję i czekać na pierwszy gwizdek. Tych, którym się to spodobało, muszę zmartwić – nie ma oddzielnego ambientu na wypadek, gdyby sędzia się poślizgnął.