Unia Europejska krytykuje monopol Google’a. Będą procesy i kary?
Ponad dekadę temu wcieleniem wrednego monopolisty, narzucającego ludziom własne rozwiązania, był Microsoft. Minęło nieco czasu i miejsce naczelnego monopolisty Internetu zajął inny gigant – Google. Co Unia Europejska planuje w związku z dominacją tej firmy?
28.03.2012 19:30
Ponad dekadę temu wcieleniem wrednego monopolisty, narzucającego ludziom własne rozwiązania, był Microsoft. Minęło nieco czasu i miejsce naczelnego monopolisty Internetu zajął inny gigant – Google. Co Unia Europejska planuje w związku z dominacją tej firmy?
Google, którego mottem są słowa „nie czyń zła”, od lat jest ceniony za jakość usług, ale polityka firmy, zwłaszcza w kwestii prywatności, budzi wiele zastrzeżeń. Do symbolu urastają w tym wypadku słowa, które powiedział Eric Schmidt, komentując zarzuty pod adresem usługi Street View (Street View jest dostępny od niedawna również w Polsce):
Jeśli jest coś, o czym nie chcesz, by inni wiedzieli, może po pierwsze powinieneś przestać to robić.
Można oczywiście toczyć dysputy nad ich zasadnością – uważam, że były CEO firmy miał w tej kwestii sporo racji – jednak fakt, że Google wie o internautach bardzo dużo, jest niepodważalny. Choć ogrom zbieranych i przetwarzanych przez Google’a informacji budzi obawy obrońców prywatności, urzędnicy Unii Europejskiej zwracają uwagę na coś innego: nadużywanie przez firmę jej rynkowej pozycji.
Już w 2010 roku Joaquin Almunia, komisarz ds. konkurencji w Unii Europejskiej, krytykował sytuację, w której Google kontroluje w wielu państwach UE ponad 90 proc. rynku wyszukiwania. Warto jednak pamiętać, że ta pozycja została osiągnięta nie w wyniku spisków i zakulisowych rozgrywek, ale w sposób jawny i prosty.
Google zaoferował po prostu tak dobrą usługę, że internauci bez żadnego przymusu korzystają z jego wyszukiwarki. Nie oszukujmy się: istnieją wprawdzie alternatywy, ale np. w Polsce mało kto z nich korzysta. Wyszukiwarka Google’a jest po prostu najlepsza.
Niedawno uwagę komisarza ds. konkurencji zwróciło jednak coś innego – nadużywanie dominującej pozycji na rynku wyszukiwarek do sugerowania internautom innych produktów Google’a. Dotyczy to między innymi przeglądarki. Imponujący wzrost popularności Chrome'a to – moim zdaniem – tylko częściowo zasługa jakości samej aplikacji, a w istotnej części efekt agresywnego marketingu.
Najważniejsze zarzuty dotyczą jednak faktów manipulowania wynikami wyszukiwania w taki sposób, by promować własne usługi, utrudniania konkurentom reklamowania się w wyszukiwarce i zawierania z różnymi podmiotami umów na wyłączność (np. jako domyślna wyszukiwarka w wielu przeglądarkach).
Jak zauważył na swoim blogu Przemysław Pająk, za próbą podjęcia wymierzonych w Google’a działań stoi m.in. Monique Goyens, reprezentująca BEUC (Europejską Organizację Konsumentów). Zdaniem tej organizacji oraz współpracujących z nią eurodeputowanych niedopuszczalna jest sytuacja, w której obywatele UE są uzależnieni od tylko jednej firmy.
Trudno nie przyznać racji co do ogólnej idei przyświecającej tym działaniom – monopole są złe. Problem leży jednak w tym, że atakując monopol Google’a, Joaquin Almunia zacznie siłą rzeczy wzmacniać pozycję konkurencyjnych usług. A te, choć mają swoich nielicznych użytkowników, są po prostu gorsze.
Czy jesteśmy uzależnieni od Google’a? Sądzę, że przynajmniej w kwestii wyszukiwania tak, ale monopol firmy z Mountain View nie wynika z braku konkurencji – ona przecież istnieje, tylko nikt (no, prawie nikt) nie chce z niej korzystać.
W takiej sytuacji nie widzę powodu, dla którego unijni urzędnicy mieliby wydawać nasze pieniądze tylko po to, by osłabiać Google’a i zwiększyć szansę, że internauci wybiorą zamiast lepszej gorszą usługę.
Źródło: Spider's Web • The New York Times • GigaOM