A gdyby dało się kopiować jedzenie? Moralność i etyczność drukowania 3D
Etyka i moralność to tematy tak obszerne i zarazem rozmyte, że ich słownikowe definicje są bardziej skomplikowane niż większość innych pojęć. Nic dziwnego, że trudno odpowiedzieć na pytanie o etyczność i moralność drukowania 3D. Odpowiedź jednak istnieje.
22.07.2015 16:56
Czy drukowanie 3D jest moralne i etyczne?
PWN trochę się plącze. Według słownikowej definicji etyka zajmuje się „ustalaniem, co jest moralnie dobre, a co złe”. Z drugiej strony – moralność to „postulowanie etycznie dodatnich postaw”. Czy fundamentem dobrego postępowania jest więc moralność, czy etyka? Czy to tylko synonimy? Według językoznawców – nic podobnego.
Autorzy definicji dopowiadają, że etyka, po pierwsze, wytycza dyrektywy, tzn. normy moralnego postępowania, i po drugie – wskazuje sposoby przekształcania obiegowej moralności, by dostosować ją do ideału. Przekładając to na ludzki: etyka to zbiór obowiązujących w danej kulturze zasad moralnych i instrukcja, według której można umoralniać społeczeństwo.
Pytanie „czy drukowanie 3D jest moralne i etyczne?” rozumiem więc następująco: czy korzystanie z urządzenia, które pozwala tworzyć idealne kopie przedmiotów bez udziału ich pierwotnego autora,
- jest dobre?,
- wpisuje się w polski ideał dobrego postępowania?,
- pomaga w dążeniu do tego ideału?
Zanim poszukamy odpowiedzi, zastanówmy się...
Czym tak naprawdę jest dobro?
Platon pojmował dobro jako coś godnego podziwu. Protagoras zauważył, że jest to wartość postrzegana subiektywnie: „jaką się każda rzecz wydaje, taką też i jest dla mnie, a jaką wydaje się tobie, taką jest znowu dla ciebie. Człowiek ty i człowiek ja”. Podobnie sądził Hobbes: „słowa dobro o zło są zawsze używane z uwzględnieniem osoby, która się nimi posługuje”. Jednocześnie myśliciel uważał jednak, że „mensuram boni et mali in actionibus esse legem civilem”, czyli „miarą dobra i zła jest prawo państwowe”.
Moore poszedł na łatwiznę, twierdząc, że dobra nie da się zdefiniować, ponieważ jest na to zbyt prostą ideą. Według niego dobro nie oznacza cechy empirycznej, lecz wartościującą postawę. Kierkegaard twierdził, że dobrem jest wola podporządkowana ogólnym ideom, czyli, w uproszczeniu, działanie na korzyść społeczeństwa. Podobnie sądził Spinoza, według którego dobrem jest to, co pożyteczne.
To jego przekonaniom najbliższa jest słownikowa definicja dobra autorstwa językoznawców z PWN:
dobro
- «to, co oceniane jest jako pożyteczne, wartościowe, zgodne z nakazami etyki»
- «czyjaś dobroć»
- «pomyślność, pożytek»
W rzeczywistości pytanie o moralność i etykę jest więc pytaniem o to, czy drukowanie 3D jest pożyteczne (dla ogółu), jest postrzegane jako pożyteczne i wpływa na coraz powszechniejsze postrzeganie go jako pożyteczne.
Odpowiedź byłaby prostsza, gdyby nie fakt, że istnieją zjawiska pożyteczne dla jednej strony, a dla drugiej szkodliwe.
Kradzież myśli
Drukując przedmiot w 3D, rzekomo naruszamy dobro oryginalnego autora. Kopiujemy najniższym nakładem produkt, za który musielibyśmy zapłacić cenę wyznaczoną przez twórcę. Sam twórca zaś nie otrzymuje ani grosza z kwoty, jaką przeznaczyliśmy na druk.
Jest to problem własności intelektualnej (Intellectual Property - IP), zbliżony do kradzieży patentu, choć bliższy łamaniu prawa autorskiego. Drukarka pozwala bowiem otrzymać nie tyle produkt wykorzystujący bez licencji bliźniacze rozwiązania, co kolejny egzemplarz tego samego produktu, wykonany według takiej samej specyfikacji. Drukowanie 3D bardziej przypomina pobranie nielegalnej kopii filmu niż wykonanie podróbki adidasów.
Tak czy inaczej – istnieje różnica między kradzieżą a kradzieżą własności intelektualnej. Zdaniem prawniczki Kate Vershow Downing słowo „kradzież” nie stosuje się w odniesieniu do IP, ponieważ własność intelektualna nie jest własnością jako taką. Jest przywilejem, który w założeniach miał napędzać innowację, gwarantując autorom bezpieczeństwo inwestycji. Ochrona IP pozwala tworzyć usankcjonowany monopol: tylko ty możesz oferować produkt wykonany według własnej specyfikacji. Nie dostarczy go żaden inny producent.
Idea jest szczytna w założeniach i w pierwszej chwili można uznać, że spełnia wymogi definicji moralności: własność intelektualna napędza innowację i w ten sposób służy większemu dobru. To znaczyłoby, że drukowanie 3D jest niemoralne.
Warto jednak zauważyć, że konsekwencje istnienia prawa autorskiego i patentowego w szerszej perspektywie okazują się nieobliczalne. Przykładowo: gdyby spadkobiercy Alexandra Grahama Bella zdołali zachować prawa patentowe do telefonu, prawdopodobnie dziś nie istniałby rynek telefonii – także komórkowej, bo w interesie Bellów byłoby niedopuszczenie do powstania jakichkolwiek alternatyw dla ich produktu.
Dobro jak chorągiewka?
Nie dość, że własność intelektualna nie do końca służy ogółowi, to na dodatek związane z nią prawo, tak jak każde inne prawo, może się zmieniać.
Jeszcze 200 lat temu w Stanach Zjednoczonych niewolnictwo było prawnie usankcjonowane. 25 lat temu w Polsce nic nie stało na przeszkodzie, by kopiować ile wlezie. Jeszcze rok temu niektóre rodzaje „dopalaczy”, dziś zakazane, były jak najbardziej legalne.
Gdyby uznać, że prawo zawsze jest dobre, oznaczałoby to, że istota dobra zmienia się wraz z przepisami. To z kolei podporządkowuje dobro prawu, a nie odwrotnie. Jeśli utożsamimy moralność z prawem, przyznamy, że prawo jest nieomylnym wyznacznikiem dobra; najwyższą, ostateczną wartością. Kiedy prawo się zmienia, zmienia się również ideał dobra. To oczywiście bzdurne założenie, bo czy dobro może się zmieniać?
Oczywiście można argumentować, że jak najbardziej dobro może być zmienne. Jeśli podejdziesz w zimie do bezdomnego i zaproponujesz mu gorącą kawę, zrobisz dobrze; jeśli zrobisz to w najgorętszym dniu lata... cóż, jesteś dziwny. Ta sama czynność jest dobra i neutralna w zależności od warunków.
Problem w tym, że próbujemy postrzegać dobro poprzez działania, a nie intencje oraz efekty. W przypadku częstowania kawą dobrem będzie rozgrzanie zmarzniętego człowieka, motywowane chęcią niesienia pomocy. Dobro jest wyższą ideą.
Szara strefa moralności
Prawo autorskie teoretycznie można nie tylko zmieniać, ale także dowolnie rozciągać, ponieważ nie ma granicy, na której kończy się myśl. Każdy projekt jest wynikiem inspiracji; każdy producent korzysta z rozwiązań opracowanych przez kogoś innego. Czy procent ze sprzedaży każdego krzesła powinien trafiać do kieszeni spadkobierców wynalazcy pierwszego krzesła? Albo pierwszego homo sapiens, który usiadł na kamieniu?
Istnieją mechanizmy zapobiegające tak niedorzecznym nadużyciom w interpretacji, ale jeśli chcemy oceniać drukarki 3D pod kątem moralności i etyki, kwestia prawa autorskiego nie ma większego znaczenia. Jest to bowiem dziedzina znajdująca się w samym centrum moralnej „szarej strefy”. Nawet słownikowa definicja prawości i sprawiedliwości wiąże te pojęcia tylko z obowiązującymi normami i przepisami, ale już nie z moralnością, etyką czy dobrem.
Gdyby przyjąć, że dobro powinno być rozumiane jako pożytek dla ogółu, prawo autorskie okazałoby się wręcz ekstremalnie niemoralne, ponieważ chroni jednostkę, uniemożliwiając czerpanie korzyści ogromnej ilości osób. A jednak to właśnie prawo, choć w wielu aspektach kłóci się z normami moralności, w powszechnym przekonaniu jest wyznacznikiem etyki. Trzymanie się zasad prawa oznacza właściwe - dobre - postępowanie. Osoby łamiące prawo są uznawane za złe i piętnowane.
Mamy więc konflikt etyki i moralności: etyczne prawo zabrania kopiowania, choć moralność podpowiada, że tańszy dostęp do towarów jest dobry dla ogółu.
Skoro prawo można uznać za niemoralne, ale etyczne, czy drukowanie 3D może być...
Moralne i nieetyczne?
Możliwość drukowania 3D wpisuje się w definicję dobra. Ogół społeczeństwa na niej korzysta. Czy gdyby pojawiła się możliwość kopiowania pełnowartościowych posiłków po minimalnych kosztach, chcielibyśmy jej ograniczenia ze względu na dobro rolników? Czy może moralne byłoby udostępnienie ludzkości tego wynalazku kosztem stosunkowo małej grupy producentów?
Co więcej, w przypadku drukowania 3D trudno mówić o kosztach. Oryginalny twórca nie traci, ponieważ kradzież własności intelektualnej nie jest kradzieżą per se. Jest utratą przywileju i związanych z nim potencjalnych, niesprecyzowanych zysków.
Właściciel projektu nie jest nawet w stanie oszacować „straconej” kwoty, ponieważ liczba wykonanych kopii nie przekłada się na liczbę kopii niezakupionych. Czy jeśli trzecioklasista z biednej rodziny pobierze nielegalnego Photoshopa, to znaczy, że Adobe traci, ponieważ gdyby nie piractwo, ubogie dziecko kupiłoby oryginał?
Na nielogiczności podobnego założenia opiera się akcja Strata Kazika, której organizatorzy kopiują i kasują (bez udostępniania) utwory słynnego piosenkarza. Kazik stracił już rzekomo ponad 500 mln zł.
Zapominamy także, że drukować można tylko przedmioty, nie ich znaczenie. Nawet gdybyśmy mogli wydrukować ze stuprocentową dokładnością Monę Lisę, wciąż byłaby to kopia niemająca wpływu na wartość oryginału. Obraz powielono już setki tysięcy razy, a mimo tego wciąż tylko jeden egzemplarz jest uznawany za (bez)cenny: ten, który wyszedł spod ręki Leonarda. Cenimy bowiem nie tylko przedmiot, ale również wiążące się z nim emocje.
Podsumowując...
Jeśli, zgodnie z definicją, dobro rozumiemy jako działanie pożyteczne dla ogółu – drukowanie 3D jest dobre.
Jeśli, zgodnie z definicją, moralność rozumiemy jako kierowanie się dobrem – drukowanie 3D jest moralne.
Jeśli, zgodnie z definicją, etykę rozumiemy jako obowiązujący w danej kulturze ideał dobrego postępowania oraz działania zmierzające ku jego osiągnięciu – wówczas drukowanie 3D jest nieetyczne.
Oczywiście moim zdaniem, bo jak mówił Protagoras: „człowiek ty i człowiek ja”. Nie musisz się ze mną zgadzać.