Na co czekam w 2011 roku? Przegląd by Irek
Żyjecie po Sylwestrze, czy nadal odchorowujecie imprezę? Jeśli macie siły poczytać sobie naszego bloga, zapraszam do zapoznania się z najbardziej wyczekiwanymi przeze mnie filmami na nowy rok. Nie zapomnijcie podać Waszych pozycji, bo co osoba, to na inne produkcje czeka.
| Sci-fi
W roku 2010 panowała posucha na ekranizacje komiksowych bohaterów, więc w 2011 dostaniemy ich z nawiązką. Osobiście najbardziej interesują mnie dwie z nich: Green Lantern, gdyż to DC i odpowiedzialne jest za nie studio Warner Bros., które raczej rzadko psuje ekranizacje, oraz X-men: Pierwsza klasa, bo do mutantów powraca Bryan Singer, który to przecież wyreżyserował świetne dwie pierwsze części. Na horyzoncie oczywiście jeszcze parę innych ekranizacji ze stajni Marvela, ale do nich podchodzę sceptycznie - niestety akurat ten wydawca nie może pochwalić się sporą ilością udanych adaptacji.
Na nowy film Zacka Snydera czekam niecierpliwie, ale także z wielkimi obawami. Zwiastuny zapowiadają jazdę bez trzymanki, ale także szalony miks gatunków, który może po prostu się nie sprawdzić. Będzie przerost formy nad treścią czy wyśmienita rozrywka?
Helikopter w ogniu zmiksowany z inwazją obcych – otrzymamy w końcu realistyczną wizję nalotu obcej cywilizacji na naszą planetę? Pierwszy zwiastun bardzo mnie zaintrygował – chcę brudu, cierpienia, surowych zdjęć, a nie kolorowej strzelanki dla nastolatków.
Kolejny film o obcych, ale tym razem w reżyserii J.J. "Pana niezwykle tajemniczego" Abramsa. Ma to być hołd złożony wczesnym produkcjom Stevena Spielberga o przybyszach z innej planety. Obcy Abramsa nie zapowiada się jednak na jakiegoś milusińskiego, więc możemy liczyć na większą dawkę grozy i napięcia.
Duncan Jones zadebiutował świetnym Moon i teraz musi udowodnić, że nie był to przypadkowy sukces. W przeciwieństwie jednak do jego pierwszego filmu, druga produkcja zapowiada się jeszcze mniej oryginalnie pod względem fabularnym, ale za to z większą dawką dynamiki i napięcia. Pytanie tylko, czy Jones sprawdzi się równie dobrze w kinie akcji, jak w nastrojowym dramacie?
Romansidła to nie moja broszka, ale oryginalne romansidła przyjmuję z otwartymi ramionami. Szczególnie, gdy historia oparta jest na opowiadaniu Philipa K. Dicka. Mówi się, że miłość nie zna granic – nawet jeśli te granice wyznacza sam Los?
Horrory nie mają szczęścia do tematyki związanej z egzorcyzmami, bo na palcach jednej ręki można wyliczyć te naprawdę dobre. Czy produkcja z Anthonym Hopkinsem przełamie w końcu złą passę, czy będzie tak jak zwykle, czyli dobry zwiastun – marny film? Trzymam kciuki, bo mimo że nie wierzę w opętania, temat ten niezwykle mnie intryguje.
Czołowy jajcarz Hollywood, Kevin Smith, próbuje swoich sił w ponurej historii. Religia to sprawa osobista każdego człowieka, dlatego każde ekstremum w którąkolwiek stronę jest niebezpieczne. Czy po tym filmie będziemy jeszcze bardziej podejrzliwie patrzyli na naszego szanownego ojca Rydzyka?
The Thing
Coś Johna Carpentera to jeden z moich ulubionych horrorów. Czytałem kiedyś komiks-kontynuację, który przeniósł historię w ciepłe regiony, co niestety okazało się niewypałem. Z drugiej strony sequel w postaci gry komputerowej przyniósł kilka godzin dobrej i emocjonującej zabawy, więc potencjał fabularny nadal istnieje. Drugi kinowy film będzie jednak prequelem, więc ugryzie temat od jeszcze innej strony. Twórcy obiecują, że sporo pieniędzy z budżetu idzie na efekty specjalne, by nie raziły one sztucznością, jak w wielu innych horrorach nowego stulecia. Byle tylko nie zapomnieli o suspensie!
| Komedie
Swoista parodia klimatów średniowiecznych i fantasy? Na dodatek z piękną Natalie Portman? Oh, hell yeah! Zwiastun (oczywiście ten niecenzuralny) zapowiada pieprzną zabawę i brak tematów tabu – jak wyśmiewać to wyśmiewać wszystko! Magic, motherfucker!
Nowa komedia duetu Pegg/Frost miała pojawić w 2010 roku, ale twórcy niestety nie zdążyli. W każdym razie moje pozytywne nastawienie po zwiastunach nie minęło, więc nadal czekam niecierpliwie (choć po takiej obsuwie uzbroiłem się w cierpliwość). Dużo „strasznych” obcych w 2011, dlatego przyda się także odrobina humoru.
| Dramaty
Ponownie Natalie Portman, ale tym razem w mrocznym dramacie Darrena Aronofsky'ego. Film oczywiście z poślizgiem wejdzie do polskich kin, ale cóż na to poradzić (nie, nie zamierzam ściągać). Produkcja zbiera świetne recenzje, więc trudno przejść obok niej obojętnie, mimo że tematyka (balet) nie należy do interesujących mnie obszarów.
Danny Boyle również nie śpieszy się z premierą u nas, więc pozostaje uzbroić się w cierpliwość. Niezwykle entuzjastyczne recenzje napawają optymizmem, ale zżera mnie ciekawość, jak reżyserowi udało się w interesujący sposób przedstawić pozornie banalną historię. Co więcej, znamy jej zakończenie, więc raczej o zaskoczeniu nie ma mowy. Intrygujące, nieprawdaż?
Mimo że głównym bohaterem filmu jest Mark Wahlberg, to jednak Christian Bale jest na ustach wszystkich. Aktor znowu dość mocno schudł do roli (takie drastyczne skakanie na wadze nie odbija się przypadkiem na zdrowiu?) i ponoć wzniósł się na wyżyny swojego talentu. Historia może do nadzwyczajnych nie należy (taki trochę drugi Rocky, choć tym razem oparty na faktach), ale zdaje się, że nadrobi to świetnymi kreacjami aktorskimi.
Nie słyszałem nic o tym filmie wcześniej, dopóki ostatnio nie trafiłem na zwiastun. Historia szkolonej od małego nastoletniej zabójczyni z miejsca mnie zaintrygowała. Fabuła może się wydawać trochę kiczowata, ale mając w pamięci wyśmienitego Leona i patrząc na dobrą obsadę Hanna, raczej bym się zdziwił, gdyby wyszedł z tego podrzędny filmik klasy B.
A Wy na co jeszcze niecierpliwie czekacie?