Bitcoin - waluta wolnych ludzi czy pomysłowa piramida finansowa?
Bitcoin, choć wciąż dość niszowy, wydaje się najpopularniejszą walutą alternatywną. Honorują go niektóre serwisy i sklepy internetowe, można wymieniać go w internetowych kantorach, a niedawno doczekał się pierwszej instytucji parabankowej. Obok wielkich nadziei budzi jednak spore kontrowersje - czy na fali zainteresowania tą walutą nie rośnie piramida finansowa?
18.12.2012 | aktual.: 10.03.2022 12:36
Bitcoin, choć wciąż dość niszowy, wydaje się najpopularniejszą walutą alternatywną. Honorują go niektóre serwisy i sklepy internetowe, można wymieniać go w internetowych kantorach, a niedawno doczekał się pierwszej instytucji parabankowej. Obok wielkich nadziei budzi jednak spore kontrowersje - czy na fali zainteresowania tą walutą nie rośnie piramida finansowa?
Waluta, której nie ma
O cyfrowej walucie napisano już tyle artykułów, że kolejne opowieści o tym, jak to w 2009 roku Japończyk o pseudonimie Satoshi Nakamoto dał wyraz swojemu ograniczonemu zaufaniu do władz państwowych i opracował bitcoina (BTC), mijają się z celem - szczegółowe informacje na ten temat znajdziecie m.in. w tym miejscu.
Darujemy sobie również szczegółowy opis, w jaki dokładnie sposób kolejne bitcoiny pojawiają się i dołączają do puli będącej już w obiegu. Z punktu widzenia użytkownika, który po prostu potrzebuje wygodnego środka płatniczego, jest to równie nieistotne jak techniczny opis procesu, w którym powstają banknoty z Kazimierzem Wielkim.
What is Bitcoin? (v1)
Zajmijmy się więc tym, co istotne z punktu widzenia użytkownika. Skąd wziąć bitcoiny, do czego można ich używać i dlaczego ta waluta może - choć wcale nie musi - działać na zasadzie podobnej do piramidy finansowej?
21 milionów bitcoinów w obiegu
Algorytm odpowiadający za generowanie bitcoinów został obmyślony w taki sposób, by ich liczba nie przekroczyła 21 milionów. Biorąc pod uwagę potrzeby płatnicze całego świata, może się to wydawać dalece niewystarczające, ale ponieważ bitcoin jest podzielny do ośmiu miejsc po przecinku, w praktyce raczej nie powinno być problemu z brakiem waluty.
Co istotne, liczba bitcoinów, jakie trafiają do obiegu, zmniejsza się w czasie - wykres dołączania do puli kolejnych jednostek przedstawia się następująco:
Skąd jednak użytkownik ma wziąć bitcoiny? Najprościej po prostu kupić je w którymś z internetowych kantorów, nazywanych giełdami (tu znajdziecie ich listę i informacje o kursie BTC) albo sprzedać jakąś usługę, w rozliczeniu przyjmując właśnie tę walutę. Tym, co budzi jednak największe emocje i raczej bezzasadne - na obecnym etapie rozwoju waluty - nadzieje, jest możliwość tworzenia nowych bitcoinów, nazywana "wydobywaniem" lub "kopaniem".
Myślisz o wydobyciu? Za późno o trzy lata
Polega to na tym, że tworzone przez system monety są w regularnych odstępach czasu przydzielane użytkownikom, którzy udostępnili zasoby swojego komputera do rozszyfrowania zadania kryptologicznego, niezbędnego do pojawienia się nowej puli monet. Im większa udostępniona moc, tym większe prawdopodobieństwo nagrody w postaci bitcoinów.
Wokół tego procederu rozwinął się cały sektor usług - do wydobywania wykorzystuje się specjalnie przystosowane komputery, w których zadbano o minimalny pobór energii przy możliwie dużej mocy obliczeniowej, zapewnianej przez GPU (wykorzystanie CPU do obliczeń byłoby całkowicie nieopłacalne), a użytkownicy łączą się w grupy, wspólnie pracujące nad "wydobyciem".
Niestety, obecnie raczej nie warto zaprzątać sobie głowy wizją zdobytego w ten sposób bogactwa - szansa na zdobycie wielu bitcoinów niewielkim kosztem istniała na samym początku istnienia waluty. Jej pierwsi użytkownicy w krótkim czasie wydobyli miliony bitcoinów (w ciągu trzech lat wydobyto niemal jedną trzecią wszystkich bitcoinów, a 21 milionów ma być w obiegu około 2033 roku). Ci, którzy dołączyli do systemu później, musieli dostarczać coraz więcej mocy obliczeniowej, która przekładała się na coraz niższe wpływy. Trudność wydobycia 1 BTC jest kilkaset tysięcy razy większa niż na początku działania systemu.
Zaufanie podstawą sukcesu
Problem, z którym boryka się bitcoin, jest taki, że jest to waluta oparta wyłącznie na zaufaniu, jakim darzą ją jej użytkownicy. Bitcoin równie dobrze mógłby być patykiem z nacięciami albo kapslem z butelki pszenicznego piwa - sam w sobie nie ma żadnej wartości, tym bardziej że fizycznie nie istnieje (choć pojawiły się próby nadania mu materialnej postaci). No dobrze, ale w gruncie rzeczy to samo można powiedzieć np. o dolarze czy niemal każdej innej walucie. Gdzie zatem tkwi problem?
Przed laty, zanim zaczął obowiązywać system z Bretton Woods, obywatel Stanów Zjednoczonych mógł udać się do banku z plikiem banknotów i poprosić o wymianę zwitka papieru na ekwiwalent w postaci sztabki złota. Te zdroworozsądkowe zasady, propagowane m.in. przez austriacką szkołę ekonomiczną, zostały dość szybko zniszczone przez polityków, którym parytet złota uniemożliwiał drukowanie pieniędzy bez pokrycia.
Parytet zatem zniesiono (trochę to trwało, ostatecznie z wymienialnością dolara na złoto rozprawiono się w 1971 roku), a wartość dolara zaczęła opierać się nie na ekwiwalencie kruszcu, ale wzajemnym zaufaniu. Nabywca wierzył, że bułka z mięsem jest warta zielonego banknotu, a sprzedawca bułki wierzył, że za kilka takich banknotów kupi sobie butelkę bourbona. W jednym z wywiadów wspominał o tym m.in. prof. Cezary Wójcik z SGH:
Złoto było podstawą wiary w pieniądz, bo miało realną, namacalną wartość. Od 1971 roku mamy do czynienia z pewnego rodzaju iluzją, która działa wyłącznie dlatego, że wierzymy, iż możemy coś za te pieniądze kupić.
Sekret polega na tym, że poza wzajemnym zaufaniem jest jeszcze jeden gwarant - państwo - który potrafi zaufanie wymusić, np. pobierając w kontrolowanej przez siebie walucie podatki od obywateli. Tego elementu brakuje bitcoinowi.
Rozwijanie alternatywnego rynku czy szybki zysk?
Nie byłoby to żadnym problemem, gdyby ludzie byli nieskazitelnie uczciwi. Wystarczyłoby, że wszyscy użytkownicy bitcoinów będą po prostu chcieli używać cyfrowej waluty jako wygodnego środka płatniczego. Bitcoin funkcjonowałby sobie w najlepsze, a przy ograniczonej podaży i rosnącym popycie waluta rosłaby w siłę, stając się wygodnym, dość dyskretnym i - co moim zdaniem najważniejsze - zależnym od ekonomii, a nie polityki środkiem płatniczym.
Problem w tym, że ludzie nie są uczciwi. To znaczy ja i Wy, drodzy Czytelnicy, z pewnością jesteśmy, podobnie jak nasi znajomi. Niestety, nie mamy gwarancji, że równie uczciwi są wszyscy korzystający z bitcoinów. Co z tego wynika? Wiąże się to z ryzykiem, że wartość bitcoina nie jest naturalnie kształtowana przez ludzi zainteresowanych rozwojem nowej waluty i wspólnym korzystaniem z niej, ale wynika z zawyżania jego kursu przez osoby zainteresowane tworzeniem bańki spekulacyjnej.
Ponieważ wcześni użytkownicy waluty (np. dzięki znajomości z jej twórcą) na samym początku wydobyli dla siebie setki tysięcy czy miliony BTC, można oczekiwać, że gdy kurs osiągnie odpowiednio wysoki poziom, mogą chcieć na tym szybko zarobić. Z takimi obawami można spotkać się m.in. na polskim forum entuzjastów tej waluty:
Większość z pierwszych wykopanych BTC nie została w ogóle ruszona, (...) wykopane monety zostały przelane na jeden adres i nic więcej się z nimi nie dzieje. W obiegu jest nie więcej niż połowa wykopanych monet, a większość po wykopaniu nie zmieniła właściciela
Co więcej, rynek bitcoinowy jest wciąż bardzo płytki i transakcje o stosunkowo niewielkiej wartości, jak podczas słynnego krachu w 2011 roku, mogą wynieść kurs wymiany BTC pod niebiosa albo zmieszać go z błotem.
Spekulanci i rządy. Kto pierwszy zagrozi bitcoinowi?
Użytkownicy bitcoinów wciąż zatem muszą liczyć się z ewentualnością, że waluta funkcjonuje na zasadzie podobnej do piramidy finansowej - rośnie w siłę tak długo, jak długo przybywa nowych użytkowników. A gdy kurs będzie odpowiednio wysoki (wyższy niż podczas bańki w 2011 roku), posiadacze znacznych ilości bitcoinów sprzedadzą je, wywołując gwałtowny spadek wartości i podkopując zaufanie do BTC, a następnie przestaną zawracać sobie głowę jakąś wirtualną walutą, leżąc na górach zielonych banknotów.
Z drugiej strony taki rozwój wypadków wcale nie jest przesądzony, a cyfrowa waluta zaczyna cieszyć się coraz większym uznaniem. Obok opisywanych niedawno, pierwszych usług bankowych, uwzględniających BTC warto również wspomnieć, że poza restauracjami czy automatami z przekąskami, akceptującymi tę walutę, płatności w BTC zaczął przyjmować m.in. Wordpress.
Upstate Networks BitCoin Vending Machine
Jest jeszcze jedno zagrożenie, które może położyć się cieniem na przyszłości bitcoina. Trudno oczekiwać, że rządzący będą przypatrywać się z założonymi rękami, jak zawierane są transakcje, których nikt nie kontroluje, nie obciąża podatkami, nie żąda wyjaśnień i nie dolicza karnych odsetek za brak podpisu w którymś z pól formularza o skomplikowanej nazwie, wydawanego we wtorki w drugim okienku po lewej w pokoju 307b. Nie chodzi tu nawet o kupowanie narkotyków czy broni, ale o zwykłą sprzedaż np. jakiejś usługi, z której fiskus nie ściągnie 23 proc. VAT-u.
Bitcoin, nazywany niekiedy walutą technolibertarian, może zatem paść ofiarą własnego sukcesu. Gdy tworząc alternatywny rynek, zabierze państwom zbyt wiele dochodów z podatków, może po prostu zostać zakazany, a jego użytkownicy jako zagrożenia bezpieczeństwa narodowego szybko przekonają się, że od waluty kontrolowanej przez państwo nie ma ucieczki.
Źródło: Forbes • Webhosting • Bitcoin.pl • Trystero • The Verge