Blackout - katastrofa, którą mamy na co dzień. Co jest największym problemem świata technologii?
W Blackout widzimy, co dzieje się ze światem, który zostaje odcięty od prądu. Uzależnienie od elektryczności jest naszym problemem? Niekoniecznie - z tej książki powinniśmy wyciągnąć coś innego.
24.08.2015 18:39
Blackout. Najczarniejszy scenariusz z możliwych
Blackout nie jest książką wybitną, ale jako wakacyjna lektura spisuje się świetnie. Momentami wkurzają przesadzone akcje (i reakcje bohaterów) rodem z Bonda, ale trzeba autorowi przyznać jedno - w niezwykle ciekawy sposób opisuje świat, który nagle zostaje pozbawiony prądu. I, mówiąc wprost, leży.
Marc Elsberg pokazuje najgorsze konsekwencje tego czarnego scenariusza. Owszem, możemy spodziewać się, że w wyniku poważnej awarii i braku prądu nasze życie całkowicie się zmieni, bo transport przestaje funkcjonować (nie ma paliwa, stacje nie działają). Sklepy zostają zamknięte. A nawet jeżeli działają, to karty płatnicze i tak są bezużyteczne, liczy się tylko gotówka. Żywność nie ma być jak przechowywana i transportowana, nie ma też być jak produkowana. Ludzie głodują. Ale tego wszystkiego się domyślamy.
Każda awaria typu blackout ma inne przyczyny, ale można mówić o schemacie dochodzenia do blackoutu. W wyniku sekwencji kilku losowych zdarzeń (awarie sieciowe, wyłączenia elektrowni, ekstremalne warunki atmosferyczne) dochodzi do przekroczenia krytycznych wartości podstawowych parametrów technicznych pracy systemu (częstotliwość, napięcie), automatycznego odłączenia się od sieci elektrowni i utraty napięcia na całym obszarze objętym zakłóceniem
Najciekawsze są efekty, o których wcześniej bym nie pomyślał. Ten opis najbardziej działa na wyobraźnie. Krowy na całym świecie giną w męczarniach, bo nie działają elektryczne dojarki. Rolnicy nie są wstanie wydoić wszystkich, więc ich wymiona pęcznieją. Krowy ryczą, nie mogąc wytrzymać z bólu.
Blackout, Marc Elsberg
Dlaczego te krowy tak strasznie ryczą? – Bolą je wymiona – wyjaśnił ponuro mężczyzna. – Jak nie ma prądu, nie działają dojarki. Dlatego moja żona, ja i dwóch sąsiadów musimy robić wszystko ręcznie. A to trwa. Mamy ponad sto krów. U niektórych wymiona są bliskie pęknięcia. Dlatego przepraszam panią, ale muszę wracać do dojenia.
Blackout, nawet jeżeli sporo w tym literackiej fikcji, potrafi uzmysłowić, jak wiele w naszym życiu zależy od prądu.
Świat bez prądu
Autor tylko wspomina o tym, że nie działają telefony czy komputery, ale specjalnie się na tym nie skupia. “Oczywista oczywistość”, tak jak i to, że nie ma radia i telewizji - niektórzy prowadzą transmisje, ale to robota głupiego, bo nie ma kto tego słuchać i oglądać. Elsberg to pomija, bo przy takiej katastrofie gadżety tracą na znaczeniu. Ważniejsze jest to, że ludzie umierają, bo szpitale pozbawione są aparatury.
Zresztą - być może właśnie z takiego założenia wyszedł pisarz - po co o tym pisać? To oczywiste, że na telefony nie ma co liczyć, bo to zabawki, które bez prądu szybko stają się bezużyteczne. Zapewne wielu z nas myśli podobnie, ale póki jesteśmy “bezpieczni” aż tak krytycznie na to nie patrzymy. Podświadomie wiemy, że bez baterii daleko nie zajedziemy, jednak na razie nie traktujemy tego śmiertelnie poważnie.
Może powinniśmy?
W trakcie czytania Blackout myślałem o tych mniejszych konsekwencjach. Pozornie nieistotnych, mało ważnych. Bo to dla nas bardzo dobra lekcja. A raczej - dla producentów sprzętu.
W książce wszyscy szybko pogodzili się z tym, że telefony i komputery padają. Dziwił fakt, że nie jeżdżą samochody, ale problemy z komórką czy laptopem były... naturalne. Uciążliwe, ale jednak spodziewane. A przecież nie tak powinno być! I właśnie dlatego Blackout pokazuje, że w tych idealnych sprzętach, które mogą niemal wszystko, jest poważna luka.
Słaba bateria
Ale też uświadamia, że zmieniło się nasze myślenie. Pogodziliśmy się z tym, że telefon musi być często blisko gniazdka. Nie trzeba mówić “słaba bateria” - to oczywiste.
Blackout interpretować można na różne sposoby. To jeszcze jedna krytyka wygodnego społeczeństwa, które jest kolosem na glinianych nogach. Wystarczy wyłączyć prąd i po zabawie. Nie wiadomo, co robić. Nic nie działa. Ludzie, dosłownie, głupieją. Jaś Kapela - nie zgadzam się z tym, ale to ciekawy komentarz - pisze:
Blackout jest powieścią zaangażowaną w najlepszym sensie tego słowa. Ostrzega nas, że jeśli nie zmienimy kierunku, w którym dąży Europa, czeka nas barbarzyństwo. Bez zwiększenia poziomu redystrybucji, wskrzeszenia polityki społecznej i mocnego zahamowania destrukcyjnego wpływu kapitalizmu Europę prędzej czy później czeka krach.
No cóż - czy technologia także nie zmierza w złym kierunku? I, co gorsza, czy my dawno się z tym nie pogodziliśmy?
Spojrzałem na swoje sprzęty znajdujące się blisko mnie. Które z nich przydałyby mi się, gdyby prądu zabrakło przez tydzień? Telefon - raczej nie. Tablet podobnie. Laptop zapewne prędko odpadnie. A przecież są to urządzenia, które nawet w trybie offline mogłyby zostać pożytecznie wykorzystane. Jedynie na Kindle mógłbym liczyć, ale w takich przypadkach to marne pocieszenie.
Nie, nie padnie teraz ulubione hasło wielu osób: “kiedyś było lepiej”. Wcale nie uważam, że z Nokią 3310 przez taką katastrofę przeszlibyśmy bez szwanku. Wydaje mi się tylko, że największym, wciąż nierozwiązanym problemem wielu współczesnych sprzętów jest słaba bateria. Bardzo słaba.
Blackout, Marc Elsberg
Od lat bowiem na ekran rzucały obrazy i wytwarzały też dźwięk różne zaawansowane technicznie multimedialne urządzenia, a teraz oto posługiwali się starymi, niezastąpionymi kartkami papieru, które na dodatek musiał ktoś przewracać własnymi rękami. Nagle przypomniała sobie czasy bez telefonów komórkowych, samochody, które nie były komputerami na kółkach i w których dawało się zastąpić wgnieciony zderzak częścią ze złomowiska, pisanie listów i kartek pocztowych zamiast e-maili, esemesów i wpisów na portalach społecznościowych. Ta chwila nostalgii szybko jednak minęła. Michelsen zdawała sobie bowiem sprawę, że organizacja współczesnego świata już od dawna opiera się na precyzyjnym zarządzaniu elektronicznym. Podobną rolę jak ziemia, po której stąpamy każdego dnia, czy powietrze, którym oddychamy, odgrywa na co dzień niewidoczna sieć pomocników,
Przecież to absurd, że pad od PlayStation 4 rozładowuje się po 6-7 godzinach grania! Oczywiście wiem, że gdy prądu zabraknie, to nie to będzie problemem, ale ten prosty przykład pokazuje, na co stać współczesne urządzenia. Ich kondycja jest słabiutka.
Niby mamy banki energii, ale zgodzimy się chyba, że nie o to w tym chodzi - rozwiązaniem nie jest otoczenie się kolejnymi sprzętami, które tylko chwilowo poprawią naszą sytuację. Albo sztuczki w stylu “jak lepiej oszczędzać baterie”, których w Sieci nie brakuje. To żadne lekarstwo.
Blackout ostrzeżeniem
Mam małe, nieco naiwne marzenie. Producenci sprzętu wykorzystają książkę do swoich celów. “Z naszym telefonem Blackout ci nie straszny!” - powie ktoś, pokazując nowy model aparatu, smartfona, laptopa.
Chciałbym, żeby priorytetem nie był rozmiar czy liczba pikseli. Bateria, głupcze - chodziło mi po głowie w trakcie lektury, myśląc o współczesnych gadżetach. Przecież wielka katastrofa nie musi się wydarzyć (choć przecież nie jest taka nieprawdopodobna, skoro wystarczy upał i susza, żeby pojawiły się problemy z dostawą) byśmy odczuli konsekwencje. Widzimy je na co dzień. Już teraz słaba bateria to kłopot - strach pomyśleć, co będzie w wyjątkowych okolicznościach.
Przeczytajcie Blackout. I liczcie na to, że zrobią to też producenci sprzętu. Kto wie, może zaczną działać i nasze życie stanie się nieco prostsze. Nie tylko w trakcie katastrofy.