Brak multiplayera, skasowana wersja PS3, reżyserowane demo... Czego nie chcieli ujawnić twórcy No Man's Sky?
Jedna z najbardziej ambitnych gier w historii okazała się zarazem jedną z najbardziej rozczarowujących. Szumne zapowiedzi twórców No Man's Sky nie wytrzymały konfrontacji z rzeczywistością. Zirytowani gracze odkryli, jak okłamywano ich przed premierą.
16.08.2016 16:35
No Man's Sky to gra o eksploracji wszechświata. Do dyspozycji graczy jest ponad 18 kwintylionów planet. Świat gry jest generowany proceduralnie, co oznacza składanie go z przygotowanych przez twórców elementów na podstawie określonego algorytmu. Na przykład: zwierzę jest generowane z zestawu odnóży, tułowi, głów, oczu – i tak dalej. Kiedy elementów jest wiele, teoretycznie można z nich ulepić całą masę unikalnych tworów.
To wszystko w No Man's Sky jest. Problemem jest to, czego nie ma.
Czego nie ma w No Man's Sky?
Gracze narzekają na brak celu rozgrywki, pustkę i sztuczność planet, ale to można uznać za cechę gry, nie wadę. Zamiarem Hello Games było stworzenie gigantycznego świata, który można swobodnie zwiedzać – po prostu aby się zrelaksować. Generowanie elementów za pomocą algorytmu w końcu zaowocuje powtarzalnością. Jeśli grasz odpowiednio długo, trafisz na stworzenia o podobnym tułowiu, różniące się tylko ogonem. Taki wybór twórców – tego nie krytykujemy.
Zapowiadano jednak również niezwykły multiplayer. Gracze mieli dzielić jeden wszechświat. Możliwość spotkania kolegi w gigantycznej galaktyce miała być nieskończenie mało prawdopodobna, ale jednak miała istnieć. Szybko okazało się jednak, że gracze po prostu nie widzą się wzajemnie, choć odwiedzają to samo miejsce w tym samym czasie.
Wprawdzie nazwy zwierząt czy planet nadane przez jednego gracza są widziane przez pozostałych, jednak to trochę mało. No Man's Sky miała mieć nietypowy multiplayer, a tymczasem nie ma go wcale.
Gracze byli tak rozczarowani tym brakiem, czy ogólnie rozdźwiękiem między prezentowanym w mediach demem a prawdziwą rozgrywką, że zaczęli grzebać w plikach gry. I odkryli kilka nieprzyjemnych faktów.
Marketing a rzeczywistość
Reżyser gry Sean Murray wielokrotnie opowiadał o możliwości natknięcia się na innych graczy eksplorujących galaktykę. Przedstawiano to nawet jako przesłanie No Man's Sky: twórcy chcieli pokazać, jaką rzadkością i jakim cudem jest istnienie inteligentnego życia. Dzięki temu każde spotkanie miało być wyjątkowe, a gracz miał dwa razy zastanowić się, zanim otworzy ogień, tak jak zrobiłby to w każdej innej grze.
Brak możliwości spotkania drugiej osoby potraktowano jak niedoróbkę. Gracze oczekiwali, że zostanie naprawiona w jednym z nadchodzących patchów. Sam Sean Murray na Twitterze sugerował, że grą zainteresowało się tak wiele osób, że serwery nie wyrabiają i z tego powodu inni gracze nie są widoczni. Ot – błąd do poprawienia.
Jak jednak podają użytkownicy forum Neogaf, którzy zagłębili się w pliki gry, nie ma ani śladu plików związanych z trybem multi. Tak jakby w ogóle nad nim nie pracowano. Rzekomo też konsola nie wysyła na serwer żadnych danych dotyczących położenia gracza, więc jego wydajność nie ma nic do rzeczy.
Szansa na dodanie elementów multiplayera w patchu wydaje się niewielka, biorąc pod uwagę, że w wersji sklepowej nie ma nawet fundamentów tego trybu. Jest za to cała masa odpadów z okresu projektowania, które pokazują, czym No Man's Sky mogło być oraz czym nigdy być nie miało.
Tajemnice No Man's Sky
Na płycie z grą znaleziono model postaci gracza, który w ostatecznej wersji gry nigdy nie jest widoczny. Jest także model małpki, która na jakimś etapie była być może pomocnikiem głównego bohatera. To jednak drobnostki – koncepcja zmienia się z czasem i niektóre jej elementy są usuwane z finalnej wersji.
Ważniejsze jest odnalezienie folderów o nazwach PS3 i XBOX360. To znaczy, że No Man's Sky początkowo tworzono z myślą o konsolach poprzedniej generacji. W zasadzie to nic dziwnego – gra nie powala wyglądem ani zawartością, a na płycie zajmuje niecałe 3 GB. Znalezisko ma jednak większe znaczenie: skoro znalazły się pozostałości po tak starym kodzie, brak plików związanych z multiplayerem tym bardziej utwierdza w przekonaniu, że nigdy go nie planowano.
No Man's Sky prawdopodobnie nigdy nie miało też wyglądać tak dobrze, jak na pokazach. Użytkownik Twittera no1dead dokopał się bowiem do folderów stworzonych na potrzeby efektownej prezentacji na targi E3 2015 – tej, która sprawiła, że „hype” urósł do niedorzecznych rozmiarów.
To znaczyłoby, że demo wcale nie pokazywało faktycznych możliwości gry. Zamiast proceduralnie wygenerowanego świata, zaprezentowano uprzednio przygotowane planety i reżyserowany gameplay. Nic dziwnego, że jak do tej pory nikt nie zdołał trafić na istoty choćby przypominające niektóre ze zwierząt pokazanych na targach.
Takie postępowanie twórców to żadna nowość. Już w początkowym okresie życia PlayStation 3 wybuchła afera związana z rozdźwiękiem między trailerem Killzone 2 a rzeczywistym wyglądem gry. Niedawno podobne kontrowersje wzbudził Watch Dogs, którego finalna wersja wygląda nieporównywalnie gorzej niż demo E3.
Przyzwyczajeni do przekłamań
Przyzwyczailiśmy się do podobnych przekłamań. Stały się one normą na rynku gier: każdy doświadczony gracz wie, żeby nie wierzyć zajawkom z E3. Nie powinno to jednak nikogo powstrzymywać przed krytyką. Zwłaszcza, że tym razem zarzuty są cięższego kalibru.
W przypadku Watch Dogs różnice między demem a gameplayem można było tłumaczyć koniecznością optymalizacji kodu. To tylko grafika; ważniejsze, że sama rozgrywka pozostała niezmieniona. Demo No Man's Sky natomiast pokazywało gameplay nieadekwatny do samej gry. Podobnie było w przypadku niesławnego Aliens: Colonial Marines, którego twórcy zebrali srogie baty i doczekali się zbiorowego pozwu od graczy. Ostatecznie wydawca wypłacił odszkodowania osobom, które złożyły pre-order.
Czy podobnie będzie w przypadku No Man's Sky? To zależy, co jeszcze odkryją gracze, jak mocno poczują się rozczarowani i jak zareaguje ekipa Hello Games. Dziś ten ambitny tytuł wygląda jak gra niezależna, którą reklamowano jak tytuł wysokiej klasy i sprzedawano w pełnej cenie.
Fala krytyki byłaby zapewne mniejsza, gdyby twórcy potraktowali swoich klientów uczciwiej. No Man's Sky bowiem da się lubić… ale pod warunkiem, że nie uwierzyliśmy w szumne deklaracje twórców, które zapowiadały inną, lepszą grę. Ktoś, kto wydał ponad 200 zł na niedorobionego „indyka”, może czuć się wkurzony i rozczarowany.