Cyfrowa dystrybucjo, pokochaj mnie w końcu!

E-book jak książka - to marzenie wielu czytelników. Niestety, powoli się spełnia, ale nie mamy się z czego cieszyć.

Cyfrowa dystrybucjo, pokochaj mnie w końcu!
Adam Bednarek

Przyznaję, jestem naiwny. Dotychczas myślałem sobie, że jak coś jest w sieci, to trafia do niej na zawsze. Jeżeli e-book dostępny jest w wirtualnej księgarni, to tylko w skrajnych przypadkach go zabraknie. To miała być przewaga cyfrowej dystrybucji, a przynajmniej na to liczyłem. Żaden sprzedawca miał nie mówić: “towaru nie ma”.

Tymczasem z półek znikają nie tylko gry, ale też e-booki. I powód jest niejasny. Na przykład na publio.pl od dawien dawna kupić można było książki Marka Hłaski.

Kolekcja Agory obejmuje utwory Hłaski, które w Polsce były zakazane przez niemal 20 lat. Obok książek znanych, takich jak zbiór opowiadań „Pierwszy krok w chmurach”, powieść „Następny do raju” czy proza wspomnieniowa „Piękni dwudziestoletni”, w serii znalazły się też te, w których autor nawiązywał do swoich emigracyjnych przeżyć: powieści „Palcie ryż każdego dnia” i „Wszyscy byli odwróceni” oraz opowiadania „W dzień śmierci Jego” i „Opowiem wam o Ester”.

Tak było do 20 sierpnia, kiedy to swoją premierę miało nowe wydanie “Pięknych dwudziestoletnich”. Niby żadne wydarzenie dla kogoś, kto przesiadł się na e-booki. Nowa okładka, szata graficzna - to nas przecież nie interesuje, bo na tych nowościach nie korzystamy. Zbędne dodatki.

I nie powinno obchodzić nas też to, że “Hłasko powraca” (tak nazywa się kolejna, nowa seria) - w końcu on na publio.pl był już od bardzo dawna, kto chciał, mógł się z nim zapoznać. Ale…

Hłasko znika z cyfrowej dystrybucji

Obraz

Wydawca wymyślił inaczej. Skoro ci, którzy czytają papier, muszą na kolejne wznowienia czekać, to niech e-bookowcy również uzbroją się w cierpliwość. I tak cała seria trafiła do kosza. 26 września ponownie wyjdzie „Pierwszy krok w chmurach”, mimo że… dawno w cyfrowej księgarni był.

Gdzie tu sens? Rozumiem, wydawca chce zarobić, stare edycje kosztowały mniej, a za nowe trzeba zapłacić więcej. Pewnie stąd decyzja o “nowym otwarciu”, o którym wspomniał autor bloga “Świat czytników”. Tylko przecież wystarczyło podnieść ceny i zrównać je z aktualnym wydaniem. Zapłacilibyśmy drożej, trudno, ale książki by były.

A teraz ich nie ma.

Teoretycznie nie ma co rozpaczać, za kilka miesięcy znowu będzie po staremu, co się Bednarek czepiasz. Tyle że ten mały, niezrozumiały absurd, świetnie pokazuje nam, jak nielogiczny jest rynek e-booków w Polsce.

W przypadku e-booków taka kolekcja nigdy nie będzie możliwa. Nie kupiłeś? Przepadło!
W przypadku e-booków taka kolekcja nigdy nie będzie możliwa. Nie kupiłeś? Przepadło!

Mamy piękne wydarzenia, jak książka Krajewskiego na trzy tygodnie przed premierą papierową. Wydaje się, że jest super, a tu nagle - bach, publio.pl ściąga nas na ziemię i zabiera książki, które były, by za chwilę wydać je ponownie. Tylko dlatego, że wychodzi nowe, papierowe wydanie.

A co mnie to obchodzi?! Dlaczego mnie to dotyka, skoro jestem cyfrowym klientem?!

Kolejny raz nikt nie przejmuje się tymi, którzy e-booki kupują

Wciąż najważniejszy jest ten “papierowy” czytelnik, właściciel czytnika jest gdzieś tam obok. On może stracić. Znowu wydawcy traktują e-booki jako niekochane dziecko.

Kolejny raz mogę przekonać się, że ja i cyfrowa dystrybucja to miłość nieodwzajemniona. Obrywa mi się za to, że wolę e-book. Bo gdybym wciąż czytał książki, to mógłbym pofatygować się do antykwariatu i pewnie tego Hłaskę bym wyszukał.

Ale dzisiaj? E-book znika i… leżymy. Ściągniąć nie można, bo piractwo. Odkupić od kogoś innego też nie ma jak, choćby ze względu na znaki wodne i dane takie jak adres mailowy czy imię i nazwisko.

Obraz

A do tego dochodzą jeszcze stare problemy, czyli mityczne piractwo, przez co jak zwykle e-booki ukazują się później niż tradycyjne wydania (pierwszy przykład z brzegu, ostatnia książka Rafała Ziemkiewicza. Z kolei nowa praca Piotra Zychowicza ukaże się w e-booku dzień później).

Nie chcę, żeby korzystający z cyfrowej dystrybucji mieli jakieś przywileje. Wystarczy, że będziemy traktowani normalnie.

“Liczę może nie na jakąś rewolucję, ale na cyfrową normalność w tym nadchodzącym 2014” - pisał pod koniec ubiegłego roku Piotr Gnyp. Niestety, nic z tego. W takim tempie do normalności nieprędko się doczłapiemy.

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (9)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.