Czy 3D faktycznie jest nam potrzebne?

Czy 3D faktycznie jest nam potrzebne?

Fot. samsung.com
Fot. samsung.com
Marcin Honkisz
22.05.2012 19:30, aktualizacja: 10.03.2022 14:23

Rynek w ostatnich miesiącach został całkowicie zdominowany przez telewizory umożliwiające oglądanie materiałów trójwymiarowych. Czy jest to wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom klienta, czy może wciskanie nowego sprzętu na siłę?

Rynek w ostatnich miesiącach został całkowicie zdominowany przez telewizory umożliwiające oglądanie materiałów trójwymiarowych. Czy jest to wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom klienta, czy może wciskanie nowego sprzętu na siłę?

Niedawno dotarłem do bardzo ciekawych wyników badań amerykańskiej agencji NPR Group. Wzięła ona na celownik właśnie sprzedaż telewizorów 3D. Z przeprowadzonych na szeroką skalę badań wynikają dość zaskakujące wnioski.

Przede wszystkim fakt oczywisty – w pierwszym kwartale 2012 roku telewizory z 3D zanotowały wzrost sprzedaży o 11% (przekrojowo wszystkie rozmiary matryc). Przy czym dla rozmiarów ponad 40 cali ten wzrost wynosi aż 22%. Czy wynika to z faktycznego zapotrzebowania na 3D, czy po prostu z braku wyboru? Myślę, że pokażą to dalsze statystyki.

Tylko 14% nabywających sprzęt 3D kupowało go, aby faktycznie to 3D mieć i z niego korzystać. Aż 68% kupuje taki telewizor tylko po to, aby 3D mieć „na wszelki wypadek” lub po prostu, bo 3D wypada mieć. Osoby te otwarcie przyznają się do tego, że najprawdopodobniej nigdy z 3D nie skorzystają…

I jeszcze jeden dość intrygujący wynik badania – u osób, które kupiły telewizor z 3D, czas spędzony na oglądaniu wideo w trójwymiarze to 2,5 godziny. Tylko że nie dziennie, a miesięcznie… A wynik ten uzyskiwany jest w pierwszych tygodniach po zakupie sprzętu. W następnych spada.

To tyle statystyki i badania. Przyznacie, nie wygląda to najlepiej. I przede wszystkim daje do myślenia, o co tak naprawdę chodzi w marketingu efektu 3D.

Trzeba sobie jasno powiedzieć, że obecnie coraz trudniej dostać dobrej jakości telewizor bez 3D. Wszystkie wyższe modele czołowych producentów oferują efekt, czy się tego chce, czy nie. Ciekaw jestem, czy gdyby na rynku istniały modele TV o identycznych parametrach, tylko jeden z 3D, a drugi bez (oczywiście z odpowiednio różną ceną), to ilu konsumentów faktycznie wybrałoby ten z 3D.

O co więc chodzi z 3D? Czy nie jest to kolejna pułapka speców od marketingu, mająca wymuszać na klientach ciągłą wymianę sprzętu? Nagłaśnianie w mediach efektu 3D, niejednokrotnie zupełnie pozbawione sensu zdaje się wywierać presję, zdaje się wręcz krzyczeć z ekranu TV: „Popatrz! Najnowsze klocki dla dzieci są 3D! Pasta jest 3D! Szampon daje efekt 3D! Ty też musisz mieć wszystko 3D!”.

Fot. lg.com
Fot. lg.com

Oszołomiony klient wchodzi więc do sklepu RTV i lekko bezradnym tonem prosi sprzedawcę o 55-calowy TV LED, najlepiej, żeby miał kilka tysięcy Hz odświeżania. I bezdyskusyjnie musi mieć 3D. Oraz kilka innych skrótów, jak HDMI, HD, DLNA, WiFi. A najlepiej wszystko, co się da!

A po podłączeniu takiego „wypasionego” sprzętu w domu najczęściej nie będzie korzystać z niczego, co oferuje. Większość użytkowników ograniczy się do wpięcia wtyczki zasilającej oraz anteny naziemnej i satelitarnej (oczywiście nie trzeba żadnego tunera, bo w sklepie dokładnie poprosiło się, aby TV miał DVB-T, DVB-C, DVB-S, CI+ i oczywiście MPEG4).

W takiej sytuacji, w obecnych realiach, korzystanie z 3D jest praktycznie niemożliwe. Regularnie nadające kanały 3D w Polsce można policzyć na palcach jednej ręki bardzo nieostrożnego stolarza…

Filmy 3D na Blu-ray nie dość, że są bardzo drogie, to wymagają podpięcia odpowiedniego odtwarzacza, który też trochę kosztuje. Nie ma też co się oszukiwać, oferta nie jest oszałamiająca.

Jedynym prawdziwym źródłem materiałów 3D jest Internet. Tylko że istnieje kilka zasadniczych powodów, dla których korzystanie z nich jest mocno ograniczone. Przede wszystkim tylko niewielki odsetek osób umie ściągnąć film z Internetu (wiem, że to dziwnie brzmi, ale poważnie są tacy ludzie, którzy w życiu nie słyszeli np. o Rapidshare).

A jeśli ktoś potrafi, to jeszcze pozostaje kwestia dość drażliwa, która zwie się „piractwo”. Prawo w tej sytuacji jest dość mętne, teoretycznie na własny użytek, bez rozpowszechniania można… Generalnie są tacy, którzy wolą na zimne dmuchać.

Reasumując, 3D obecnie jest po prostu trudno dostępne. Być może, gdy za kilka lat pojawi się więcej kanałów 3D na satelicie i w kablówce, które nie będą ekstra płatne, okulary będą częściej używane.

Właśnie, kolejny aspekt, na który wielu użytkowników nowej technologii się skarży – do oglądania 3D trzeba używać okularów. Pół biedy, jeśli są w technologii pasywnej, czyli polaryzacyjne, a co za tym idzie małe i lekkie.

Fot. lg.com
Fot. lg.com

Ludzie są z natury leniwi, a oglądanie telewizji ma być odpoczynkiem i rozrywką, czyli ma nie wymagać od nich aktywności. Dla wielu przeszkodą może być po prostu wstanie z fotela i poszukanie okularów… A jeśli jeszcze są ubrudzone i trzeba je przetrzeć, to problem robi się nie do przejścia.

Czy w obecnie lansowanej formie 3D się przyjmie? Jestem trochę sceptyczny. Wydaje mi się, że duży potencjał ma autostereoskopia, czyli 3D bez okularów. Przede wszystkim jednak to dostawcy TV muszą zadbać o odpowiednią podaż wideo w trójwymiarze. Samym Blu-rayem nie da się utrzymać rynku 3D. I jeśli obecna sytuacja szybko się nie zmieni, 3D umrze śmiercią naturalną.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)