Dizzy: gadające jajo z Anglii i historia jego sukcesu

Dizzy: gadające jajo z Anglii i historia jego sukcesu

Dizzy: gadające jajo z Anglii i historia jego sukcesu
Blomedia poleca
19.06.2013 15:00, aktualizacja: 13.01.2022 11:30

"W czerwcu 1987 roku dwaj bracia – Philip i Andrew Oliver zrobili sobie jajo. I nie jest to w tym przypadku określenie kolokwialne. Mowa bowiem o przesympatycznym antropomorficznym jajku, które stało się prawdziwym fenomenem rozkwitającej wówczas cyberkultury" - pisze specjalnie dla Gadżetomanii Marcin M. Drews - dziennikarz, pisarz, muzyk, twórca gier.

"W czerwcu 1987 roku dwaj bracia – Philip i Andrew Oliver zrobili sobie jajo. I nie jest to w tym przypadku określenie kolokwialne. Mowa bowiem o przesympatycznym antropomorficznym jajku, które stało się prawdziwym fenomenem rozkwitającej wówczas cyberkultury" - pisze specjalnie dla Gadżetomanii Marcin M. Drews - dziennikarz, pisarz, muzyk, twórca gier.

Dizzy – The Ultimate Cartoon Adventure to pierwsza z cyklu platformowa gra zręcznościowo–przygodowa opowiadająca historię magicznego królestwa zaatakowanego przez złego czarownika Zaksa mieszkającego w mrocznym zamku unoszącym się w chmurach. Tytułowym bohaterem jest... jajko z dumnego rodu Yolkfolk, które postanawia uratować świat.

Obraz

Jakkolwiek infantylnie to brzmi, braciom Oliver udało się wykreować tak sympatyczny świat, że gracze oddali grze swoje serca. Dość powiedzieć, iż po latach – w 2004 roku – na łamach specjalnego wydania magazynu Your Sinclair uznano pierwszą część przygód Dizzy'ego za piątą najlepszą grę wszechczasów na 8–bitową platformę ZX Spectrum, która przecież była wręcz skarbnicą elektronicznej rozrywki.

Jajko z rodu Yolkfolk

Dizzy oznacza tyle co skołowany, zakręcony. Takie imię dla głównego bohatera to nie przypadek. Oprogramowanie graficzne braci Oliver pozwalało na płynną animację i obracanie elementów graficznych, stąd też pomysł, by protagonista wykonywał salta, a sama gra opierała się w części na jego akrobacjach.

Obraz

Tym jednak, co zaważyło o sukcesie gry, był wątek przygodowy. Dizzy musiał być nie tylko zręczny, ale i inteligentny, drogą dedukcji odnajdując zastosowanie dla różnych przedmiotów.

Część Prince of the Yolkfolk rozpoczyna się sceną, w której bohater uwięziony jest w piwnicy za zamkniętymi, drewnianymi drzwiami. Do dyspozycji ma tylko suchy liść, jedną zapałkę i wiadro wody. Jak wydostać się z pułapki? Musimy wsadzić liść w drzwi, podpalić go zapałką, a gdy wrota zajmą się ogniem, ugasić pożar wodą z wiadra. A to ledwie pierwsza z wielu zagadek!

Jajko podbija świat

Pierwsza część, wydana na komputery ZX Spectrum, Commodore 64 i Amstrad CPC, błyskawicznie osiągnęła status przeboju. Nic więc dziwnego, że twórcy poszli za ciosem. Już po roku światło ujrzał Treasure Island Dizzy (Dizzy II).

Kolejne części zaliczane do kanonu to Fantasy World Dizzy (Dizzy III) – 1989, Dizzy 3 and a half: Into Magicland (Dizzy 3.5) – 1991, Magicland Dizzy (Dizzy IV) – 1990, Spellbound Dizzy (Dizzy V) – 1991, Dizzy Prince of the Yolkfolk – 1991/2011, Fantastic Dizzy – 1991, Crystal Kingdom Dizzy – 1992.

Dizzy 1987-1993

Uniwersum wzbogaciło się ponadto o tzw. sześć spin–offów, czyli gier pobocznych. W tym przypadku jednak postanowiono jedynie wykorzystać wizerunek głównego bohatera, separując go od magicznego królestwa, a przydzielając zwykłe zręcznościowe zadania.

Mrużąc lekko oko można stwierdzić – z uwagi na sentyment – iż nie był to skok na kasę, lecz ukłon w stronę dzieci, które pokochały Dizzy'ego, ale nie radziły sobie z trudnymi dla nich zagadkami.

Jajko kradnie serca

Tego się nikt nie spodziewał. W momencie rozkwitu procesorów klasy 386 i 486, a jednocześnie coraz częstszych wizyt Internetu pod strzechą, Dizzy nie poszedł na emeryturę, lecz przeszedł kuracje odmładzającą. Na "pecetach" pojawiły się odnowione wersje starych gier, a w najgorszym przypadku emulatory, które pozwalały grać osobom, które 8–bitowych komputerów nie widziały na oczy.

Obraz

Wszystko to jednak mało. Sprzęt klasy PC dał wielkie pole do popisu programistom, którzy zaczęli tworzyć fanowskie gry. Ciężko zliczyć wszystkie te produkcje, jednak pewne jest, iż powstało ich blisko setki, a nowe pojawiły się nawet w tym roku!

Oczywiście gry te nie były zawieszone w próżni. W sieci pojawiły się bowiem grube setki stron poświęconych jajkom Yolkfolk, fora, grupy dyskusyjne, miniencyklopedie, galerie grafik fanowskich, opowiadania i wszystko, co składało się na apokryficzne co prawda, ale jednak uniwersum.

Choć bracia Oliver porzucili swojego bohatera na początku lat dziewięćdziesiątych, fani przygarnęli go pod swój dach, tworząc niezliczone światy Dizzy'ego.

Warto zwrócić uwagę na fakt, iż dokładnie 1 czerwca tego roku zamknięto listę kandydatów do wielkanocnej edycji konkursu DizzyAGE. W szranki stanęło pięć produkcji, na które głosować można do 1 sierpnia.

Giddy 2: Hero in an Egg Shell Part 1

O sile tego fenomenu może też świadczyć fakt, iż cykl gier doczekał się nawet swojej parodii pod nazwą Giddy (film powyżej).

Jajko wchodzi na Kickstartera i...

W zeszłym roku bracia Oliver przypomnieli sobie o porzuconym dziecku i postanowili wrócić do korzeni. Tak zrodziła się idea Dizzy Returns, którą twórcy postanowili sfinansować poprzez jakże popularną obecnie platformę Kickstarter.

Obraz

Niestety, tu autorzy się przeliczyli. Nie wystarczyło ich nazwisko i dwa szkice z nowego projektu. Starzy gracze i fani mają do dyspozycji multum gier stworzonych przez społeczność, a z kolei młodym pokoleniom nazwisko Oliver mówi niewiele albo nawet nic. 350 tysięcy funtów okazało się więc być kwotą dla graczy wygórowaną, szczególnie wobec faktu, iż udane remake'i i klony kultowej serii do dziś powstają w garażach, nie ssąc waluty niczym komar krew.

Wpłat dokonało 839 fanów, dzięki którym zebrano 25.620 funtów, czyli nawet nie 1/10 zakładanej kwoty. W kuluarach złośliwie stwierdzono, że jajko "zaleciało zbukiem" – niestety, w dobie ataku gigantów sprzed lat na crowdfunding, czyli finansowanie przez internautów, Dizzy okazał się projektem mało interesującym.

To jeszcze nie koniec!

Dizzy nie powrócił. Być może obraził się na swych twórców, którzy porzucili go 20 lat temu, i dziś czuje się dobrze tylko wśród swoich fanów. A ci nie próżnują! Legenda więc wciąż jest żywa i chyba nie trzeba setek tysięcy funtów, by tworzyć wokół niej współczesne wodotryski.

Obraz

W grach tej serii najważniejsza była przygoda naszpikowana łamigłówkami. I to jest dziś ważniejsze niż nieco zapomniane nazwisko ojców Dizzy'ego.

Marcin M. Drews

Kilka linków dla osób zainteresowanych tematem: 

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)