Drony [cz. 2]. Od drugiej wojny światowej do walk nad doliną Bekaa

Rozpoznawczy dron D-21 na kadłubie samolotu M-21
Rozpoznawczy dron D-21 na kadłubie samolotu M-21
Łukasz Michalik

11.03.2013 13:00, aktual.: 13.01.2022 12:23

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Koniec drugiej wojny światowej przyniósł kres pionierskiego rozwoju dronów. Przez kolejne kilkadziesiąt lat bezzałogowe konstrukcje przeszły bardzo długą drogę - od prostych, zdalnie sterowanych konstrukcji po autonomiczne maszyny bojowe, zdolne do wykonywania misji bez udziału i nadzoru człowieka.

Koniec drugiej wojny światowej przyniósł kres pionierskiego rozwoju dronów. Przez kolejne kilkadziesiąt lat bezzałogowe konstrukcje przeszły bardzo długą drogę - od prostych, zdalnie sterowanych konstrukcji po autonomiczne maszyny bojowe, zdolne do wykonywania misji bez udziału i nadzoru człowieka.

B-17 bez pilotów nad atolem Bikini

Technologiczne przyspieszenie, jakie nastąpiło w wyniku drugiej wojny światowej, było widoczne również w przypadku dronów. Próby wykorzystania zdalnie sterowanych samolotów do ataków na silnie bronione cele, prowadzonych przez Amerykanów w ramach operacji Afrodyta, zakończyły się porażką, ale nie zrezygnowano z rozwoju tego rodzaju broni. Jeszcze w czasie walk z Japończykami przeprowadzono kilkadziesiąt niezbyt udanych prób ataków na okręty wroga, a bezpośrednio po drugiej wojnie światowej powstały kolejne bezpilotowce, zbudowane na bazie bombowców strategicznych.

Usuwanie filtra z bezzałogowego B-17 po locie nad skażonym obszarem
Usuwanie filtra z bezzałogowego B-17 po locie nad skażonym obszarem

Jeszcze w 1946 roku przebudowano kilka „latających fortec” na bezpilotowce. Ich celem było zbieranie danych dotyczących wybuchów ładunków nuklearnych, a nowa rola postawiła przed konstruktorami nowe wyzwania. Maszyny z operacji Afrodyta po starcie odbywały drogę tylko w jedną stronę, a samoloty badające skutki wybuchów atomowych musiały wystartować, wykonać lot zwiadowczy i – co najtrudniejsze – wylądować w jednym kawałku.

Rozwiązano to nietypowo – podczas startu i lądowania samolot sterowany był z jadącego jeepa, a w czasie lotu kontrolę nad nim przejmowała załoga znajdującego się w powietrzu innego B-17. Samoloty tego typu wykorzystano podczas kilku operacji, m.in. w czasie testów broni atomowej na atolu Bikini (operacja Sandstone).

Bezzałogowi towarzysze bombowców strategicznych

Rozwijano broń atomową, dbano również o rozwój jej nosicieli. Po niezbyt udanych samolotach Convair B-36 Peacemaker i Boeing B-47 Stratojet opracowano w końcu samolot B-52 Stratofortress. Zgodnie z założeniami z początku lat 50. armada takich samolotów miała zbombardować Związek Radziecki. Wiązało się to nie tylko z długim lotem, ale przede wszystkim z ryzykiem, jakim była misja nad terytorium nieprzyjaciela. Jak zapewnić samolotom szansę na przetrwanie w takich warunkach?

B-52 wypuszcza latający cel ADM-20 Quail
B-52 wypuszcza latający cel ADM-20 Quail

Pomysłów było wiele, w tym np. przenoszenie w kadłubach Stratofortec miniaturowych myśliwców do samoobrony. Jednym z realniejszych okazało się wykorzystanie dronów, które miały zmylić radziecką obronę przeciwlotniczą. W tym celu opracowano ADM-20 Quail – latający cel, który dla obsługi radarów był widoczny jako kolejny bombowiec strategiczny. Wyprodukowano ponad 600 egzemplarzy ADM-20. W komorze bombowej B-52 mogło zmieścić się aż 8 takich dronów, choć standardowo oprócz bomb transportowano po dwa latające cele.

Rozwój radarów dość szybko sprawił, że ADM-20 Quail stracił na efektywności i w 1978 roku wycofano go z użytku. Warto wspomnieć, że obok startującego z komory bombowca ADM-20 opracowywano również startującego z ziemi drona XSM-73 Goose, który miał pełnić podobną funkcję. Ten drugi, kosztowny projekt został jednak przerwany w 1957 roku.

Drony zaczynają fotografować

Równolegle z latającymi celami rozwijano drony rozpoznawcze. Początkowo były to niewielkie konstrukcje wywodzące się z modelu, z którym w fabryce sfotografowano Marylin Monroe. Kilka modeli takich dronów, służących w roli powietrznych celów, określano wspólną nazwą Radioplane BTT. Przez kilkadziesiąt lat wyprodukowano ich ponad 70 tys.

MQM-57 Falconer
MQM-57 Falconer

Były to maszyny o prostej konstrukcji i z napędem śmigłowym. Zasługują jednak na wspomnienie z innego powodu niż liczba wyprodukowanych egzemplarzy. Jedna z nich, MQM-57 Falconer, została bowiem w 1955 roku przebudowana tak, by odgrywać rolę latającego zwiadowcy. W niewielkim samolocie udało się zamontować zestaw kamer oraz flary pozwalające na doświetlenie fotografowanego terenu.

MQM-57 Falconer okazał się udaną konstrukcją, jednak nie był pozbawiony wad. Największą była niewielka długość lotu – maszyna mogła przebywać w powietrzu zaledwie pół godziny.

Tysiące misji nad Wietnamem

Pod koniec lat 50. jedynym narzędziem skutecznego rozpoznania lotniczego były samoloty U-2. Technologia satelitarna jeszcze raczkowała, a bardziej zaawansowane maszyny, jak m.in. SR-71 Blackbird, miały pojawić się dopiero w przyszłości. Tymczasem zestrzelenie U-2 w 1960 roku sprawiło, że każda kolejna misja zwiększała ryzyko utraty kolejnego samolotu i pilota. Rozwiązaniem okazały się coraz bardziej zaawansowane bezpilotowce.

Dron D-21 na kadłubie samolotu M-21
Dron D-21 na kadłubie samolotu M-21

Pod koniec lat 50. rozpoczęto konstruowanie kilku różnych dronów rozpoznawczych. Jednym z ciekawszych był opracowany przez laboratorium Skunk Works Lockheeda dron D-21, przeznaczony do współdziałania z samolotem M-21 – bezpośrednim poprzednikiem słynnego Blackbirda. Prawdziwy wysyp bezzałogowych maszyn pojawił się wraz z wojną w Wietnamie.

Wołem roboczym okazał się wówczas Ryan Model 147, czyli zbudowany na bazie latającego celu rozpoznawczy bezzałogowiec, znany również jako Lightning Bug, który dał początek licznej rodzinie tego typu maszyn. Podczas wojny w Wietnamie te wyposażone w sprzęt rozpoznawczy drony wykonały tysiące misji. Choć niektóre z nich miały podwozie pozwalające na klasyczne lądowanie, większość maszyn po wykonaniu misji lądowała za pomocą spadochronu.

Walki nad doliną Bekaa

Kolejny technologiczny przełom nastąpił nie w Stanach Zjednoczonych, ale w Izraelu. Gdy w 1973 roku wybuchła wojna Jom-Kippur i Izrael został zaatakowany przez Egipt, Syrię i Irak, zwycięstwo zostało okupione znacznymi stratami izraelskiego lotnictwa – w walkach stracono 102 samoloty. Choć Izrael dysponował wówczas kilkoma modelami dronów, to wykorzystywano je głównie do lotów rozpoznawczych i brakowało spójnej koncepcji ich użycia.

IAI Scout - drony tego typu przechyliły szalę zwycięstwa podczas walk nad doliną Bekaa
IAI Scout - drony tego typu przechyliły szalę zwycięstwa podczas walk nad doliną Bekaa

Doświadczenia tej wojny skłoniły izraelskich konstruktorów do intensywnych prac nad maszynami bezzałogowymi. Efektem tych prac było skonstruowanie dronów Mastiff i Scout, których skuteczność udowodniła bitwa powietrzna nad doliną Bekaa. W ramach operacji Mole Cricket 19 izraelskie drony najpierw rozpoznały stanowiska syryjskiej obrony przeciwlotniczej, a następnie sprowokowały je do wystrzelenia rakiet.

Zdemaskowany dzięki dronom system obrony przeciwlotniczej został następnie zniszczony przez izraelskie samoloty. Bilans walk był porażający – Izraelczycy zniszczyli syryjskie stacje radiolokacyjne, 30 stanowisk rakiet przeciwlotniczych, a następnie zestrzelili 82 samoloty wroga. Podczas decydujących dwudniowych walk powietrznych stracili przy tym tylko dwie własne maszyny (inne źródła podają, że było ich cztery). Ta bitwa została w znacznej mierze wygrana przez drony, zanim na dobre się rozpoczęła.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania