Gadżetowe rozwiązanie problemu porwań w Meksyku?
Życie w Meksyku to niestety nie tylko pikantne jedzenie popijane drinkami z tequilą. W ciągu ostatnich pięciu lat ilość porwań w Meksyku wzrosła aż o 317%. Według niektórych źródeł aż w 20% porwań zamieszani są oficerowie policji i żołnierze. Nic dziwnego, że obywatele żyją w strachu. Jak sobie z nim radzą?
23.08.2011 | aktual.: 11.03.2022 11:04
Życie w Meksyku to niestety nie tylko pikantne jedzenie popijane drinkami z tequilą. W ciągu ostatnich pięciu lat ilość porwań w Meksyku wzrosła aż o 317%. Według niektórych źródeł aż w 20% porwań zamieszani są oficerowie policji i żołnierze. Nic dziwnego, że obywatele żyją w strachu. Jak sobie z nim radzą?
Zobacz także
W Meksyku panuje prawdziwy boom na wszczepiane pod skórę chipy RFID. Niewielki sprzęt wszczepia się w ciało między łokciem a ramieniem. Przyjemność wyceniana jest na 2 tysiące dolarów. Do ceny chipu trzeba jednak doliczyć jeszcze opłatę abonamentową - 2 tysiące dolarów rocznie. Na wszczepienie układów zdecydowało się podobno już ponad 10 tysięcy osób.
Urządzenia pozwalają na zlokalizowanie porwanej osoby za pośrednictwem sygnału GPS. Xega, jeden z najpopularniejszych producentów chipów w Meksyku, chwali się, że w ciągu ostatnich 2 lat popyt na jej usługi wzrósł o około 40%. W ciągu ostatnich 10 lat udało się zlokalizować jedynie 178 osób. Jak widać, rozwiązanie nie jest zbyt skuteczne. Meksyk pogrążył się w głupocie?
Według Marka Cornera, z którym rozmawiali dziennikarze "Washington Post", wszczepianie sobie układów RFID jest całkowicie bez sensu. Urządzenia są zbyt słabe, by osoby dało się odnajdywać w każdych warunkach. Nie wiadomo również, na ile wystarczają ich baterie. Co więcej - sprytni porywacze mogą je przecież bez trudu wyciągnąć z ciała ofiary.
Zobacz także
Zastraszeni obywatele starają się chronić swoje zdrowie i życie. Może złudzenie bezpieczeństwa jest im po prostu potrzebne?
Źródło: popsci