Giełda na Grzybowskiej [cz. 2]. Powstanie i upadek komputerowych targowisk
„Obserwowanie starszych kolegów »kręcących« swój pierwszy biznes na Grzybowskiej, sprzedających gry i »użytki« było niesamowicie inspirujące i dzisiaj mogę śmiało przyznać: to byli moi idole” - wspomina Michał Gembicki, dziś CEO CDP.pl.
31.07.2015 | aktual.: 10.03.2022 10:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Przeczytaj również inne artykuły z tej serii:
Magiczne miejsce
Warszawska giełda stworzyła przedsiębiorstwa funkcjonujące do dziś. Jak mówi Artur Kurasiński: „Na giełdzie przy ulicy Grzybowskiej zawiązywały się zespoły, które tworzyły potem peleton polskich firm sprzedających oprogramowanie oraz zespołów tworzących gry. To był nasz »golden age« branży komputerowej spod znaku wąsa i cebuli. Niemniej tak wyglądały prapoczątki wielu fortun i firm znanych obecnie z pierwszych stron gazet i giełdowych notowań”.
„To było zdecydowanie miejsce magiczne, które wyedukowało tysiące młodych ludzi, którzy później zaczęli pracę w raczkujących firmach IT lub sami założyli własne firmy. To właśnie tu, na szkolnych korytarzach i klepisku parkingu narodziły się fortuny największych polskich firm produkujących i dystrybuujących gry wideo, które dzisiaj brylują już na innej giełdzie, na GPW. Można więc śmiało się pokusić o tezę, że giełda była wczesną wersją technologicznego inkubatora przedsiębiorczości – takim inkubatorem na miarę naszych możliwość” – wspomina Michał Gembicki.
Sprzedający na giełdzie chłonęli nowinki jak gąbka wodę. Ale, jak wspomina Emil Leszczyński, „wszystkiego człowiek musiał uczyć się sam, bo było zero dokumentacji, a jak już to w języku angielskim. A trzeba było ogarnąć choćby przesyłania plików za pośrednictwem sieci Fido, zaczęły też powstawać BBSy”. Nic dziwnego, że na giełdzie działało bardzo dużo ludzi nadprzeciętnie zdolnych.
Dlaczego powstała?
Komputerowe targowiska w naturalny sposób wyewoluowała z bazarów. „Gdy rynek tego wymagał, giełdy się pojawiły, gdy warunki gospodarcze się zmieniły, zniknęły i zupełnie ich nie żałuję. Gdyby ich nie było, byłoby coś innego” – uważa Maciej Miąsik. „Giełda powstała bo potrzebne było miejsce, w którym można byłoby zaopatrzyć się w sprzęt i oprogramowanie” – uważa Michał Sokolski.
„Powstała – wspomina Adrian Chmielarz, dziś twórca gier (ostatnio The Vanishing of Ethan Carter), a w latach 80. bywalec wrocławskiej giełdy – bo z jednej strony Polacy zawsze lubili kombinować, czasem w dobrym tego słowa znaczeniu, i chcieli się bogacić, a z drugiej strony pokochaliśmy komputery i stworzyliśmy dookoła nich wspólnoty. Potworny popyt siłą rozpędu wykreował giełdę, mimo tak przecież mocnego oporu materii, jaką był PRL.
Giełda komputerowa we Wrocławiu
Tego po prostu nie dało rady powstrzymać, a że biurokracja kompletnie nie rozumiała, z czym ma do czynienia, to mam wrażenie machnęła ręką i »niech tam sobie komputerują, byle na ulicach nie rozrabiali«”.
Emil Leszczyński po latach przychylił się do teorii politycznej, tłumaczącej powstanie giełdy i rozwój piractwa: „Wtedy byliśmy za żelazną kurtyną, więc zarówno komputery, jak technologia i elektronika amerykańska były teoretycznie zakazane. Być może zatem piractwo komputerowe było rodzajem walki władzy komunistycznej z embargiem Reagana? Wszak celnicy dość często przymykali na przemyt sprzętu oko… Może władza ludowa uważała piratów za patriotów walczących o dostęp do technologii zachodu?”
Dlaczego zniknęła?
Michał Sokolski zauważa, iż „Z biegiem czasu, gdy tematyka komputerów się spopularyzowała w mediach, ludzie zaczęli powszechnie używać modemów, BBSów, a później internetu, a na giełdzie zostali praktycznie sami handlarze”. Pozbawiona zapaleńców poszukujących wiedzy giełda utraciła paliwo.
Najlepsi założyli własne firmy, pozostali przenieśli się gdzie indziej. Z centrów komputerowej cywilizacyjnych giełdy stały się miejscem spotkań miłośników szybkiego zarobku. Handlowano towarem kradziony i przemycanym. Po wejściu ustawy antypirackiej pojawili się młodzi mężczyźni, zagadujący każdego napotkanego człowieka „Gry, użytki, tanio!”. Niemniej dla wielu, w tym dla Michała Gembickiego, „Centralna Giełda Komputerowa zawsze pozostanie jednym z najlepszych obrazków z dzieciństwa i miejscem, które odmieniło życie”.