Godzina W w Enemy Front. Gry mogą świetnie promować polską historię! I szkoda, że ten potencjał nie jest wykorzystany
W tej chwili to właśnie z gier ludzie mogą dowiedzieć się czegoś o naszej historii. To powód do radości, ale też do refleksji. Bo zawsze mogło być lepiej.
24.07.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:05
Już niebawem wyjątkowa, 70. rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego. 1. sierpnia nie tylko Warszawiacy zatrzymają się o 17:00, w Godzinę W, by uczcić tych, którzy brali udział w tym bohaterskim, choć skazanym na porażkę, zrywie.
Wirtualne powstanie w Enemy Front
Pisząc “nie tylko Warszawiacy” nie miałem na myśli wyłącznie Polaków z innych miast. Dzięki Enemy Front Godzinę W przeżyć będą mogli też gracze z całego świata.
1 sierpnia o godzinie 17.00 gra Enemy Front zostanie na minutę zatrzymana. W tym czasie gracze zostaną odesłani na portal www.itwasntagame.com, na której będą mieli możliwość obejrzenia wzruszającego dokumentu There is a city autorstwa Wojciecha Jeżowskiego, przeplatanego informacjami o Powstaniu, a także złożenia hołdu warszawskim Powstańcom.
Kapitalny pomysł. Gry to świetny nośnik informacji, także tych historycznych. My rzadko kiedy mieliśmy okazję, by w ten sposób o naszej historii mówić. Dużo w tym temacie robi CI Games - w Enemy Front pojawia się powstańcy wątek, w Dogfight 1942 autorzy nie zapomnieli o Dywizjonie 303.
Owszem, to kropla w morzu potrzeb. Nie da się też ukryć, że powstanie w Enemy Front mogło być bardziej… prawdziwe. Zamiast tego jest za bardzo hollywoodzkie. Ale jednego CI Games odmówić nie można - powstanie w końcu trafia do zagranicznych odbiorców.
Szkoda tylko, że do… niewielu. Znamy już pierwsze wyniki sprzedaży Enemy Front. Premierowy nakład wynosił 350 tysięcy, sprzedało się 35 tysięcy egzemplarzy. Czyli bardzo, bardzo słabo.
A średnia ocen nie zachęca, by w grę zagrać. 33/100 w wersji dla Xboksa 360? Dajcie spokój. Nieco lepiej jest na PS3 i pececie - odpowiednio 45/100 i 53/100 - ale to i tak za mało, by kogokolwiek przyciągnąć.
Na dodatek szanse na to, że ktoś z tych niecałych czterdziestu tysięcy zagra w Enemy Front 1. sierpnia o 17:00, są bardzo małe. Już się nagrali i pewnie mają dosyć.
Niewykorzystana szansa
Pomysł na promocję powstania jest więc świetny, ale nie oszukujmy się - zmarnowany. Enemy Front mogło zrobić dużo dobrego w tej sprawie, jednak jest zbyt słabą grą, by o wydarzeniu wielu usłyszało lub się nim zainteresowało.
To nie Call of Duty czy Battlefield, by codziennie serwery były oblegane.
Enemy Front: Warsaw Uprising Trailer
Myśląc więc o tej akcji nietrudno powiedzieć: “cholera, szkoda”. W tej chwili przypominają mi się specjalne wydarzenia organizowane w World of Tanks. Twórcy dodają nowe “farby” dla czołgów z symbolami, organizują bitwy. My też moglibyśmy mieć coś takiego.
Tyle że nie mamy gry, w którą grają miliony. Przykra różnica.
Chciałbym, żeby zagraniczni gracze grając w grę o polskiej historii, czuli się tak samo jak ja, kiedy grałem w Valiant Hearts: The Great War. Mnóstwo ciekawostek, sprytnie wplecionych w fabułę gry. Człowiek siedzi przed konsolą i po prostu się uczy. Zbiera przedmiot i dowiaduje się o życiu w obozie. Albo o okopach. Albo o wykorzystanych broniach.
Podejrzewam, że takie Valiant Hearts: The Great War zrobiło więcej dla wiedzy o I wojnie światowej niż lekcje historii w szkole. I podobnie mogłoby być z Enemy Front. Słowo klucz: mogło.
Mam jednak nadzieję, że ktoś jednak się obudzi i przestanie powtarzać bzdury, że polska historia “nikogo”. Błąd. Każda historia może interesować, pod warunkiem, że jest dobrze pokazana. Tego wciąż nam brakuje. I przykład Enemy Front to pokazuje. A raczej przypomina.