GRRRecenzja: Fallout 3

GRRRecenzja: Fallout 3

GRRRecenzja: Fallout 3
Mateusz Gajewski
20.11.2008 22:09

Podobno wojna nigdy się nie zmienia.

No chyba, że ktoś ją spartoli. Dokładnie. Każdy, kto grał w poprzednie dwie części kultowego już Fallouta zdążył sobie wyrobić własne zdanie na temat tego tytułu. Trójka miała być zupełnie inna. Ot chociażby postapokaliptyczny świat przedstawiony w rzucie izometrycznym został zastąpiony przez widok 3D oczami bohatera, bądź z perspektywy trzeciej osoby. Jedyne, co miało się nie zmieniać to świat, mnogość opcji oraz możliwości. Trzeba przyznać, że nie wygląda to najgorzej: dostaliśmy naprawdę wielki teren do eksploracji, oraz bardzo dużo zadań do wykonania. Czegoś tutaj jednak brakuje...

Podobno wojna nigdy się nie zmienia.

No chyba, że ktoś ją spartoli. Dokładnie. Każdy, kto grał w poprzednie dwie części kultowego już Fallouta zdążył sobie wyrobić własne zdanie na temat tego tytułu. Trójka miała być zupełnie inna. Ot chociażby postapokaliptyczny świat przedstawiony w rzucie izometrycznym został zastąpiony przez widok 3D oczami bohatera, bądź z perspektywy trzeciej osoby. Jedyne, co miało się nie zmieniać to świat, mnogość opcji oraz możliwości. Trzeba przyznać, że nie wygląda to najgorzej: dostaliśmy naprawdę wielki teren do eksploracji, oraz bardzo dużo zadań do wykonania. Czegoś tutaj jednak brakuje...

Mam 3 latka, 3 i pół...

Gra zaczyna się dość normalnie - zupełnie inaczej jak w F2. Bardzo ciekawie rozwiązano tutaj opcję tworzenia postaci. Wszystko zaczyna się bowiem od chwili narodzin. Następnie, jako buńczuczny niemowlak hasamy sobie po pokoju, a naszym pierwszym questem jest znalezienie książeczki, dzięki której przyporządkujemy punkty takim cechom jak siła, czy retoryka. Później uczymy się strzelać, czy podejmujemy egzamin dojrzałości G.O.A.T., w którym odpowiadamy na pytania pokroju „Twoja babcia daje Ci rewolwer i każe zastrzelić innego mieszkańca krypty - co robisz?". Bardzo fajnie to rozwiązano i trzeba przyznać, że miło się przez to przechodzi. Większość graczy wielbiących się w gatunkach RPG ma już chyba dość tych głupich procesów budowania swojego herosa, kiedy to generujemy jego wizerunek i czytamy encyklopedyczne opisy kolejnych cech.

Obraz

Gdzie jesteś ojcze?

Fabuła tego tytułu jest dość skomplikowana. Na pewno nie jest to Baldur's Gate, ale warto jej poświęcić część uwagi (drugą część można wszakże spożytkować na eksterminację mutantów za pomocą miniguna). Jak już wspominałem zaczynamy w Krypcie 101. Na dzień dobry zostajemy zapoznani z główną maksymą naszego domu: tu się urodziłeś i tutaj umrzesz. No fajnie, nie ma co. Na szczęście sprawy nieco się komplikują. Pewnego pięknego poranka budzą Cię krzyki przyjaciółki, która informuje, że czym prędzej musisz uciekać z Vaulta, w ślad za swoim ojcem. Chwila - coś tutaj nie pasuje, nieprawdaż? Dokładnie. Jednak DA się uciec z krypty i umrzeć gdzieś na pustkowiu (hellou?! skąd my to znamy?). Pozostaje jedynie pytanie gdzie i po co uciekł nasz ojciec? To właśnie jest pierwsze zadanie, a jednocześnie zalążek głównego questa. Prawdziwa zabawa zaczyna się wraz z chwilą opuszczenia krypty, kiedy to z jednej strony ścigany przez siły Overseera (nadzorca krypty), a z drugiej pełen obaw, co do świata czającego się za drzwiami krypty postanawiasz wybrać tę drugą drogę. Czy na pewno słusznie?

Bombą, bombą go panie!

Odpowiedzi na to pytanie powinniście poszukać sami, grając w Fallouta 3. Ja dodam jeszcze tylko od siebie, że główne zadanie, a właściwie jego ukończenie zajmuje ok.20 godzin. Czas ten można jednak podwójnie wydłużyć (dodatkowe 40 godzin) podejmując się wszystkich zadań pobocznych. Tychże jest naprawdę bardzo dużo. Wielki plus wędruje w stronę developerów właśnie za questy poboczne. Nie dość, że ich fabuła jest bardzo rozwinięta to jeszcze są one ciekawe i gracz sam chce wziąć w nich udział, aby dowiedzieć się, co się stanie gdy x i gdy y. Dla przykładu: w pierwszym większym mieście natrafimy na sprzedawczynię ekwipunku, która jest w trakcie redagowania poradnika. Jej książka ma odpowiadać na ważne pytanie „jak przetrwać na pustkowiu?". Gracz może w tym wypadku wcielić się w rolę królika doświadczalnego spełniając prośby zainteresowanej. Przyznam szczerze, że całkiem nieźle się przy tym bawiłem. Innym razem znowu mamy dylemat: wysadzić miasto przy użyciu bomby atomowej zalegającej w samym jego środku, czy może rozbroić ją i stać się bożyszczem tłumów.

Obraz

Badass, czy bożyszcz nastolatek?

Sztuka wyboru jest również silnie naznaczona w Falloucie 3. Podobnie jak w wielu grach możemy grać postacią dobrą i złą, a to jak nasza postać się rozwinie będzie wynikało od decyzji przez nas podjętych. Jako przykład ponownie odwołam się do powyższej sytuacji z bombą. Jeśli zmieciemy miasto z powierzchni ziemi, to raczej ominie nas spora część zabawy, no a poza tym na danym terenie zamiast ludzi napotkamy jedynie ghouli (dokładnie, ghoule RULEZ!). Prawa decyzja, czyli rozbrojenie bomby przy pomocy naszych zdolności naukowych przyczyni się do otrzymania sporej nagrody od szeryfa (jakiej? - przekonajcie się sami), oraz zdobycia uznania ludzi z miasta. Tego typu sytuacji jest naprawdę bardzo, bardzo dużo. Często też przy wykonywaniu jakiegoś questu możemy nieco nagiąć fakty kłamiąc zleceniodawcy, przez co zadanie zostanie szybciej ukończone, jednak nasza karma poleci na łeb, na szyję. Oczywiście opcja taka pojawia się wówczas, gdy nasze umiejętności retoryczne są na odpowiednio wysokim poziomie.

Obraz

Minigun przyjacielem w podróży

Świat w Falloucie 3 jest bardzo duży - podróżując na pieszo po bezkresnych pustkowiach nie raz możemy się poczuć jak na środku gigantycznej postnuklearnej pustyni. Gdy zawiniemy do jakiegokolwiek z większych miast wrażenie to od razu zostaje spotęgowane przez ogrom zniszczeń dookoła nas. Nie zabrakło również charakterystycznych elementów, jak budynek, w którym przechowywana jest Deklaracja Niepodległości, czy zwykłych sklepów, aż po osiedlowe podwórka, po których przechadzają się dumnie mutanci.

Obraz

VATS, czyli oszukana walka

Fani starych Falloutów zapewne dobrze kojarzą sobie turowy system walki. Przyznam szczerze, że nieco spowalniał on rozgrywkę (zwłaszcza, gdy będąc uzbrojonym po zęby w najnowsze zdobycze techniki musieliśmy rozprawić się z grupą szczurów), jednak był bardzo użyteczny i świetnie się sprawdzał. W F3 (niestety/stety) zrezygnowano z tego rozwiązania na rzecz systemu VATS. Jak on wygląda? Praktycznie identycznie jak rozwiązanie z poprzednich części, aczkolwiek z małą różnicą. Teraz tylko MY mamy możliwość zatrzymania czasu i dokładnego wymierzenia w konkretne części ciała naszych wrogów. Gdy skończą nam się punkty akcji musimy znów wrócić do trybu walki w czasie rzeczywistym. System VATS ma też swój pewien minus - w dowolnej chwili możemy przywołać ekran Pip-Boya i najeść się do syta Stimpacków (środek leczniczy) nie tracąc przy tym żadnego punktu akcji. Ułatwia to rozgrywkę, ale psuje jej realia. Jednakże jest też alternatywa dla tego systemu - jeśli się on nam nie podoba to możemy go unikać, jednak czasami potrafi on uratować życie.

Obraz

Jadą wozy kolorowe taborami

Graficznie Fallout 3 wygląda bardzo ładnie. Szczególnie elegancko wyglądają zmieniające się pory doby. Wygląd przeciwników jest bardzo szczegółowy, a zbroje i oręż, który noszą aż kipi od szczegółów. Budynki, przedmioty codziennego użytku, wrogowie, NPC, dzikie pustkowie - wszystkie te elementy aż się proszą, aby do nich podejść bliżej, dokładnie się im przyjrzeć i je podotykać. Muzycznie również jest w porządku, aczkolwiek muszę przyznać, że brakuje tutaj trochę charakterystycznej muzyki budującej klimat, znanej chociażby ze wstępu do drugiej części gry. Rekompensatą za to mogą być stacje radiowe (Three-Dog rządzi). Przechadzając się po pustkowiu natkniemy się na fale wielu z nich i po odpowiednim dostrojeniu Pip-Boya możemy w każdej chwili cieszyć się przygrywającą w tle muzyką.

Wojna, wojna... się zmieniła

Co jeszcze można powiedzieć o F3? Gra jest wyśmienita, szpila się w nią bardzo przyjemnie, jednak ma ona swoje zgrzyty. Fani poprzednich części mogą się czuć nieco zawiedzieni, jednak nie zapominajmy, że tę odsłonę robili zupełnie inni ludzie, z innym podejściem do życia i świata. Warto też dodać, że czasy się zmieniły, wszystko poszło do przodu i nie wypada już tworzyć gier z rzutem izometrycznym. Mam jednak dziwne przeczucia, że gdyby Fallout właśnie tak został zrobiony to i tak zostałby okrzyknięty świetną grą. Fallout 3 na pewno jest grą wielką, aczkolwiek nieco kłamliwą. Czemu? „War, war never changes...".

Obraz
Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)