Konwój duchów. Wojsko zawstydziło Google'a - ma własne, autonomiczne pojazdy
Ładunki wybuchowe, ukrywane przez talibów na drogach Iraku i Afganistanu przez lata zebrały krwawe żniwo. I choć powstają coraz doskonalsze pojazdy, zdolne przetrwać niejedną eksplozję, to koncern Lockheed Martin pracuje nad czymś znacznie ciekawszym: autonomicznymi konwojami wojskowych pojazdów.
02.02.2014 | aktual.: 02.02.2014 19:10
Wiele pojazdów wojskowych konstruowanych jest w taki sposób, by przetrwać wybuch miny czy improwizowanego ładunku wybuchowego, znanego jako fugas lub IED (improvised explosive device). Choć większa masa, wysokość czy dodatkowy pancerz zmniejszają ich możliwości bojowe, to podczas konwojów czy służby patrolowej zapewniają to, co najważniejsze – jak największą szansę na przeżycie załogi.
Jak zwiększyć ją jeszcze bardziej? Koncern Lockheed Martin realizuje od 2012 roku program o nazwie AMAS (Autonomous Mobility Appliqué System). Jego celem jest stworzenie rozwiązań, pozwalających na autonomiczną jazdę standardowych pojazdów, używanych obecnie przez amerykańskie wojsko.
W praktyce oznacza to, że autonomiczne pojazdy, kojarzone do tej pory przede wszystkim z samochodami Google’a, wzbudziły również zainteresowanie wojskowych. I – jak pokazują losy systemu AMAS – mają szansę na szybkie pojawienie się na polu bitwy.
Choć program AMAS jest rozwijany zaledwie od 2012 roku, ma już za sobą istotne sukcesy. Podczas przeprowadzonych w tym roku na poligonie Fort Hood prób wojskowe pojazdy Heavy Expanded Mobility Tactical Truck (HEMTT) i ciężarówki M915 wyposażono w UMM (Unmanned Mission Module) – osprzęt, w skład którego wchodzi m.in. dodatkowy GPS, kamery i skaner LIDAR (Light Detection and Ranging).
Tak wyposażony konwój był w stanie autonomicznie osiągnąć wskazany cel, przebywając po drodze zróżnicowaną okolicę – pojazdy radziły sobie nie tylko na polnych drogach, ale również w terenie zurbanizowanym, gdzie analizowały m.in. zachowanie ludzi, ruch uliczny czy sygnalizację świetlną.
Jak stwierdził komentujący przeprowadzone testy David Simon z Lockheed Martin:
Sprzęt i oprogramowanie AMAS CAD działały tak, jak planowaliśmy i sprostały wszystkim przeciwnościom, na jakie może natrafić prawdziwy konwój.
2014 Autonomous Mobility Appliqué System -- Capabilities Advancement Demonstration (AMAS CAD)
Testy systemu AMAS to kolejny krok w stronę konfliktu, w którym będzie można prowadzić walkę bez narażania życia własnych żołnierzy. Eksperymentalne drony, jak XB-47 zyskują coraz większą autonomię, niedawno przetestowano również uzbrojone, autonomiczne roboty, zdolne do lokalizowania, rozpoznawania i niszczenia celów, a system AMAS wydaje się częściowo rozwiązywać problem logistyki.
Można zatem przypuszczać, że już niebawem możemy być świadkami jakiegoś konfliktu, w którym – inaczej niż dotychczas – jedną ze stron będą reprezentować na polu walki wyłącznie maszyny. Jak stosować w takich warunkach konwencje genewskie i haskie, regulujące prawa konfliktów zbrojnych?
Jaką odpowiedzialność ponosi programista, odpowiedzialny za algorytmy maszyny, a jaką żołnierz, nadzorujący jej działanie? Choć problemy te zostały już zasygnalizowane w przypadku operatorów bojowych dronów, to niebawem mogą pojawić się w znacznie większej skali.
Kolejne doniesienia o coraz większym udziale autonomicznych maszyn w konfliktach zbrojnych coraz jaskrawiej pokazują, jak wielkim idealistą (a może naiwniakiem?) był Isaac Asimov, twórca trzech praw robotów, uzupełnionych następnie o dodatkowe, zerowe prawo:
- Robot nie może skrzywdzić człowieka, ani przez zaniechanie działania dopuścić, aby człowiek doznał krzywdy.
- Robot musi być posłuszny rozkazom człowieka, chyba że stoją one w sprzeczności z Pierwszym Prawem.
- Robot musi chronić sam siebie, jeśli tylko nie stoi to w sprzeczności z Pierwszym lub Drugim Prawem.
- Robot nie może skrzywdzić ludzkości, lub poprzez zaniechanie działania doprowadzić do uszczerbku dla ludzkości.