M‑497 Black Beetle - pociąg z napędem odrzutowym. Dlaczego takimi nie jeździmy?
Jak zwiększyć prędkość pociągu? Przed laty próbowano osiągnąć to dość nietypową metodą – montując na dachu wagonu silniki odrzutowe. Jak działał taki sprzęt i dlaczego współcześnie nie jeździmy odrzutowymi pociągami?
05.11.2019 | aktual.: 05.11.2019 10:45
Kolej i lotniczy napęd
Pomysł, by zastosować w pociągu napęd, kojarzony głównie z lotnictwem, ma długą historię. Pierwsze próby połączenia kolei z lotniczym napędem miały miejsce tuż po pierwszej wojnie światowej, a szczytową formą tamtego pomysłu był niemiecki Schienenzeppelin z lat 30.
Do idei powrócono 40 lat później, jednak zamiast napędu śmigłowego postanowiono wykorzystać silniki odrzutowe. Amerykański przewoźnik, firma New York Central Railroad, skonstruował wówczas maszynę o nazwie M-497 znaną również jako Black Beetle.
Wykorzystano w tym calu standardowy wagon kolejowy z własnym napędem, RDC (Rail Diesel Car), których setki kursowały w tamtym czasie po amerykańskich torach.
Dołożono do niego obudowę, zmniejszającą opór aerodynamiczny, a na dachu umieszczono dwa silniki General Electric J47-19, stanowiące dodatkowy napęd bombowca strategicznego Convair B-36 Peacemaker.
Testy odrzutowego pociągu
Ten niesamowicie wyglądający, kolejowy wehikuł przetestowano w 1966 roku na trasie, łączącej stacje Butler w Indianie i Stryker w Ohio. Testy wypadły obiecująco – odrzutowy wagon rozpędził się do 296 kilometrów na godzinę i mogło się wówczas wydawać, że Amerykanie są na dobrej drodze do stworzenia własnych, szybkich kolei.
Problemem okazał się wpływ tak szybko jeżdżących pociągów na niedostosowaną do tego infrastrukturę kolejową. Co więcej, niedługo po pierwszych próbach firma New York Central Railroad została zaangażowana przez Departament Transportu do udziału w programie o nazwie Metroliner.
Były to szybkie, tradycyjne pociągi, osiągające prędkość 240 kilometrów na godzinę, które okazały się sporym sukcesem i jeździły po amerykańskich torach aż do 2006 roku. W związku z tym zaniechano dalszych testów napędu odrzutowego. Eksperymentalny wagon przywrócono do pierwotnego stanu – jeździł aż do 1984 roku, kiedy to został wycofany ze służby i zezłomowany.
Rosjanie też chcą szybko jeździć
Z perspektywy czasu można stwierdzić, że był to ślepy zaułek ewolucji pociągów. Rozpoczęty w latach 60. przez japońskiego Shinkansena rozwój szybkich kolei sprawił, że duże prędkości udało się uzyskać również w lokomotywach z tradycyjnym napędem i odrzutowy pociąg stracił rację bytu.
Warto przy tym wspomnieć, że Stany Zjednoczone nie były jedynym państwem, w którym testowano takie rozwiązanie. Kilka lat później swój odrzutowy pociąg zaprezentowali również Rosjanie, którzy do standardowego wagonu doczepili nakładkę, zmniejszającą opór aerodynamiczny, a na górze zamontowali dwa silniki z odrzutowego Jaka-40.
Podczas prowadzonych w 1972 roku testów rosyjski pociąg osiągnął 249 kilometrów na godzinę, jednak ostatecznie konstrukcja podzieliła los swojego amerykańskiego odpowiednika.