„Marzenie gracza? Zgwałcić. Tak się gra w GTA” czyli blogera gwałt na rozumie
14.08.2014 18:14, aktual.: 10.03.2022 11:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Barykadujcie drzwi, wypuście psy i wyciągnijcie z pawlacza dziadkowego Mausera, trzymanego od wojny na czarną godzinę. I koniecznie schowajcie swoje córki. Synów zresztą też, bo oto nadchodzą gracze. Będą gwałcić!
Gracze, plaga naszych czasów
Rzadko zdarza mi się, aby czyjś wpis na blogu sprawił, bym chciał się do niego publicznie odnosić. Wychodzę z założenia, że każdy ma prawo do własnych poglądów i nie widzę problemu, że ocenia coś zupełnie inaczej ode mnie. Ludzie się różnią i dzięki temu świat jest ciekawy.
Jest jednak pewna granica, której przekroczenie budzi we mnie niechęć zbyt dużą, by udawać, że nic się nie stało. Granicą tą jest elementarna przyzwoitość. Ta, która wyklucza celowe kłamanie dla zdobycia poklasku, zakłada choćby minimalny szacunek dla czytelnika i sprawia, że przed wygłoszeniem mocnej opinii przynajmniej spróbuje się sprawdzić fakty, na których ta opinia jest oparta.
Granica ta została moim zdaniem niedawno przekroczona za sprawą artykułu „Marzenie gracza? Zgwałcić. Tak się gra w GTA” (wygląda na to, że został usunięty - tu znajdziecie kopię). Jego autor, którego nazwisko litościwie pominę, postanowił ostrzec społeczeństwo przed złem, jakie czai się w elektronicznej rozrywce.
Gwałt nasz powszedni
Stawia przy tym odważną tezę. Według przywołanego przez niego stereotypu gracze to ludzie, którzy nie radzą sobie z relacjami międzyludzkimi, a zważywszy na fakt, że są brzydcy, grubi i pryszczaci, to o seksie mogą tylko pomarzyć. Autor podsumowuje to tymi słowami:
Stereotyp gracza, jaki znamy z Internetu, jest dla niego zbyt łaskawy - oto mamy dwudziestoletniego osobnika przy tuszy, pryszczatego, który nie jest już chłopcem, a nie jest jeszcze mężczyzną i nie ma najmniejszych szans na intymne zbliżenia; dlatego też musi zadowalać się serwisami tylko dla dorosłych. Internet jednak oferuje tym, którzy w świecie realnym nie za bardzo sobie z życiem erotycznym radzą, jeszcze jedno rozwiązanie, które zdobywa coraz większą popularność.(...)
Nieszczęśnicy spędzają zatem upojne wieczory na RedTube, ale na tym ich aktywność się nie kończy, bowiem gracze wyruszają na seksualne łowy. Jak przystało na nołlajfów, nie polują w mrocznym parku czy ciemnym zaułku, ale czają się w grze. Konkretnie w GTA V. Nie wiecie, co to za gra? Bez obaw, autor spieszy z wyjaśnieniem:
Rozwiązanie graczom zapewniła internetowa wersja gry Grand Theft Auto V - gry, w której użytkownik kręci się bez większego sensu po mieście i zajmuje się strzelaniem do policjantów, gangsterów, porywaniem samochodów i helikopterów. Idiotyczne? Jak najbardziej - ale każdy, kto w Grand Theft Auto gra, zapewne czuje się wielkim gangsterem, choć w prawdziwym życiu niewiele go z nim łączy. A wielki gangster, jak wiadomo, swoje potrzeby erotyczne załatwia, nie pytając drugiej osoby o zgodę. Czyli - gwałcąc przypadkowo spotkaną w grze osobę. Za którą w świecie rzeczywistym oczywiście stoi inny gracz.
Nie będę się w tym miejscu znęcał nad autorem tych bzdur, który podpiera swoje wywody filmem o wymownym tytule Chr0m3 x MoDz - GTA V Trolling i nie zauważa, że gwałty w grze nie wynikają z jej fabuły czy dostarczonych przez producentów możliwości, ale są wynikiem użycia specjalnej modyfikacji.
Kwestia smaku
Sam uważam, że mod pozwalający na gwałty w grze jest wyjątkowo niesmaczny, a jeśli powstał jako żart, to jest to humor bardzo niskich lotów. Problem polega jednak na czym innym: autor wydaje się nie dostrzegać granicy pomiędzy światem rzeczywistym, a światem gry. To prawda, że dzięki wynalazkom takim, jak Oculus Rift i Cyberith Virtualizer ta granica przesuwa się coraz dalej, ale bynajmniej nie znika. To fikcja. Zabawa. Taka sama, jak wojna, prowadzona na podwórku bronią z patyków.
Zabawa w gwałcenie nie jest w porządku. Jest – ujmując sprawę dyplomatycznie – głupia. Ale jest zabawą w nierzeczywistym świecie i niczym więcej. A przenoszenie tego na zachowania w świecie realnym to jak stwierdzenie, że kto grywał w Mario, ten będzie obżerał się grzybami i walił głową w ceglane mury.
Poza tym czy naprawdę mod, pozwalający na gwałt to najgorsze, co może spotkać graczy w wirtualnych światach? Nie dawniej, jak wczoraj wyrżnąłem pod Crécy kwiat francuskiego rycerstwa. W Bioshocku wyrywałem trzewia małym dziewczynkom, a dawno temu w Carmageddonie… Nie, nie napiszę, co robiłem w Carmageddonie, bo autor krytykowanego tekstu nie wyjdzie później na ulicę.
Chyba nie popełnię błędu zakładając, że większość z Was ma podobne doświadczenia. Znajdzie się ktoś bez choćby jednego headshota na koncie?
Śmieszne i straszne
W takim kontekście jaskrawo wychodzi, że autor tamtego artykułu zwyczajnie nie ma pojęcia o zagadnieniu, które próbuje opisywać. Dowodem na to jest choćby próba wyodrębnienia grupy jakichś mitycznych graczy. Mitycznych, bo ostatnio widziano ich gdzieś w latach 90., gdy na przełomie wieków wyginęli razem z internautami (polecam poświęcony temu artykuł Piotra Gnypa). Zamiast nich mamy obecnie po prostu społeczeństwo.
W nim, jak to od wieków bywało, obok jednostek wybitnych i przeciętnych zawsze znajdzie się jakiś szubrawiec. Złodziej, pedofil i morderca. Albo – jak słusznie spostrzeżono w jednym z komentarzy - ktoś, kto nie przejdzie spokojnie obok muru, nie rysując na nim genitaliów. Technologia się zmienia i dziś odpowiednikiem rysowania fiuta na murze jest stworzenie moda, pozwalającego na gwałt.
Naprawdę tak trudno to zrozumieć? Niektórym widocznie tak, a zamiast zastanowienia się łatwiej przecież poszukać inspiracji na Kotaku, a następnie skrytykować i napiętnować graczy, czyli w gruncie rzeczy nas wszystkich. Byłoby to w sumie zabawne, ale gdy do ignorancji dołącza próba oceniania innych, wychodzi z tego – że zacytuję Michała Radomiła Wiśniewskiego - najsmutniejszy lolcontent świata.