Microsoft przewidział 21 z 24 zdobywców Oscara. Algorytm wygrywa z wolną wolą
Prorocy i wyrocznie nie są już nikomu potrzebni. Na naszych oczach ich rolę z powodzeniem przejmują algorytmy, które dzięki analizie ogromnych baz danych są w stanie przewidzieć przyszłość z imponującą precyzją.
24.02.2015 | aktual.: 10.03.2022 10:31
Filmowa przyszłość jest już przeszłością
Na początku XXI wieku do kin trafił film „Raport mniejszości”. W tamtym czasie wydawał się bardzo futurystyczny. Poza niezwykłym wówczas interfejsem komputerowym, pozwalającym na sterowanie gestami, film przedstawiał wizję świata, w którym wyeliminowano przestępstwa. Kluczem do sukcesu była prewencja – dzięki przewidywaniu przyszłości sprzeczne z prawem występki zwalczano przed ich wystąpieniem.
Od premiery „Raportu mniejszości” minęło już 13 lat, a pokazana w nim wizja marnie zniosła próbę czasu. Futurystyczny niegdyś interfejs wydaje się dzisiaj żałośnie przestarzały; nie dość, że sprawia wrażenie niewygodnego, to do obsługi gestów wymaga specjalnych rękawic.
Nietrafiona jest również wizja sposobu, w jaki będziemy przewidywać przyszłość. Zamiast pogrążonych w letargu wyroczni stosujemy coś znacznie mniej tajemniczego – statystykę i algorytmy, pozwalające na analizę bardzo dużej ilości danych. Nawet tych, które - na pozór - nie opuściły ekranu naszego komputera, o czym pisałem w artykule „Big data w praktyce. Po co Facebook chce wiedzieć, czego nie chcieliśmy opublikować?”
Statystyka, głupcze!
Ponownie odwołam się do kina. Pamiętacie „Moneyball”? To oparty na prawdziwej historii film opowiadający o dyrektorze, który z drużyny nieudaczników - Oakland Athletics - zrobił w ciągu jednego sezonu gwiazdę ligi baseballa, która wygrała 20 kolejnych meczy. Sednem sukcesu nie był geniusz, intuicja czy wprawne oko, pozwalające odkryć samorodny talent.
Moneyball Trailer 2011 HD
Cała tajemnica tkwiła w niezliczonych statystykach, które zostały pracowicie zebrane, a następnie poddane komputerowej analizie. Pozwoliło to dobrać niezbyt błyskotliwych zawodników tak, by w końcu zaczęli wygrywać. To nie jest film o baseballu - to film o potędze statystyki. Tę samą metodę – tylko na niewyobrażalnie większą skalę – zastosował niedawno Microsoft. Firma, a właściwie jej dział o nazwie Microsoft Prediction Lab, zaprzęgła do pracy algorytmy, analizujące informacje zgromadzone przez wyszukiwarkę Bing.
Efekt działania narzędzi, wykorzystujących big data prezentowała Cortana – głosowy asystent Microsoftu. Rezultat okazał się oszałamiający. Zapytana o tegorocznych zdobywców Oscarów Cortana prawidłowo wskazała 21 z 24.
Big data zamiast ekspertów
Trudno o lepszy przykład skuteczności zastosowanych rozwiązań. Szef Microsoft Prediction Lab, David Rothschild, może być dumny – jego narzędzia działają rewelacyjnie i zapewne jest kwestią czasu osiągnięcie skuteczności niektórych przewidywań zbliżonej do 100 proc.
Warto przy tym zauważyć, że nie jest to pierwszy pokaz takich możliwości. Już w 2012 roku ten sam zespół trafnie przewidział wyniki wyborów w 49 z 50 stanów.
Zamiast słuchać gadających głów i ekspertów, którzy najmądrzejsi są zazwyczaj już po fakcie, algorytm Microsoftu „przewidział” przyszłość z dokładnością, której mogliby mu pozazdrościć wszyscy hochsztaplerzy, stawiający w telewizji tarota ogłupiałym od wpatrywania się w ekran widzom.
Vox populi. Posłuchaj, by wygrać!
Microsoft nie jest jedyną firmą, stosująca takie narzędzia. Lubicie „House of Cards”? No pewnie, że lubicie. Każdy albo prawie każdy lubi. Bo serial Netfliksa to właśnie przykład zastosowania big data w praktyce.
Każda akcja, podejmowana przez użytkownika Netfliksa to dla tej firmy informacja. Odtworzenie filmu, zatrzymanie, ulubione sceny czy aktorzy – wszystko to wraca na serwery Netfliksa w postaci zestawu danych. Gdy takie dane będziemy zbierać latami od grupy, liczącej wiele milionów użytkowników, powstanie gigantyczny zbiór informacji o preferencjach widzów.
I właśnie po przeanalizowaniu takich danych Netflix dostał może nie gotowy przepis na sukces, ale szczegółowe wytyczne, radykalnie zwiększające szanse powodzenia. „House of Cards” to produkt skrojony na miarę, idealnie trafiający w gusta publiczności. Pewniak, w który warto było zainwestować bo – według zebranych danych – to przedsięwzięcie po prostu musiało wypalić. Grający w serialu główną rolę Kevin Spacey wspominał, że pewny sukcesu Netflix nie chciał nawet nakręcić pilota (więcej na ten temat znajdziecie w artykule Marty „Jak Netflix zarobił górę kasy na "House of Cards"? Kevin Spacey zdradza tajniki kuchni”).
Algorytm kontra wolna wola
Jestem daleki od demonizowania big data. To tylko narzędzie i jak niemal każde narzędzie może być użyte do różnych celów. Sednem jest jednak coś innego: dość smutny wniosek, że dysponując odpowiednio dużą bazą danych (a właściwie – z punktu widzenia pojedynczego człowieka - niewyobrażalnie dużą) jesteśmy w stanie precyzyjnie przewidywać, co się w najbliższym czasie wydarzy.
Przypuszczam, że wielu z nas lubi myśleć o sobie jako o indywidualnościach, jednostkach w jakiś sposób wyjątkowych i wyróżniających się z tłumu. Rzeczywistość okazuje się znacznie bardziej przyziemna – jesteśmy do bólu przewidywalni. Nasz geniusz i wolną wolę w wielu przypadkach da się opisać matematycznym wzorem, który wskaże nasze wybory wcześniej, niż zdołamy o nich w ogóle pomyśleć.