Niewidzialna rzeźba to plagiat? Artysta oskarżony o podrobienie czegoś, czego nie ma
Rzeźba Salvatore Garau, która fizycznie nie istnieje, została sprzedana za 15 tys. euro, czyli równowartość ponad 55 tys. złotych. Jak się okazuje, coś, czego tak naprawdę nie da się zobaczyć, może być plagiatem. Tom Miller, performer z USA oskarża Garau o ukradzenie pomysłu.
01.07.2021 | aktual.: 08.03.2022 14:02
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Niedawno pisaliśmy o dziele "I am" stworzonym przez Salvatore Garau, artystę pochodzącego z Santa Giusta na Sardynii. Nietypowa, bo niewidzialna rzeźba została sprzedana na aukcji organizowanej przez włoski dom aukcyjny - Art-Rite. Ludzie walczyli o nabycie czegoś, czego tak naprawdę nie ma i nie widać, o próżnię. Bo do tego można porównać dzieło sztuki.
Nabywca zapłacił za "I am" 15 tys. euro. W zamian dostał certyfikat potwierdzający autentyczność oraz zalecenia artysty, zgodnie z którymi rzeźbę należy umieścić w wolnej przestrzeni o wymiarach około 150 x 150 centymetrów. Zarówno dzieło sztuki, jak i jego cena wywołały niemałą sensację, ale jak się jednak okazuje, to nie koniec historii tej wyjątkowej transakcji.
Tom Miller, performer z USA oskarża Garau o ukradzenie mu pomysłu. Mężczyzna twierdzi, że już w 2016 jego rzeźba "Nic" miała trafić do Bo Diddley Community Plaza na Florydzie. Przekonuje nawet, że po wpisaniu w wyszukiwarkę Google kombinacji słów "Tom Miller" oraz "Nic", pojawią się dowody potwierdzające jego słowa. Nie wiadomo, w jaki sposób będzie wyglądała sądowa batalia o udowodnienie plagiatu, zwłaszcza że chodzi o niematerialną próżnię. Bez wątpienia sędziowie staną przed dużym wyzwaniem.