Niewidzialne kobiety. To dlatego niektórym jest za zimno w biurze. A niektóre umierają zbyt wcześnie
Czy wiesz, kto i dlaczego ustalił temperaturę w biurach? A czy wiedziałeś, że zawał nie zawsze ma takie same objawy, ale nie dotyczą one "nas", facetów? Okazuje się, że przyczyna jest bardzo pragmatyczna. Świat po prostu skrojony jest pod mężczyzn.
12.08.2020 | aktual.: 15.01.2022 16:51
W sieci wielokrotnie natknąłem się na narzekania mężczyzn na koleżanki pracowniczki. W biurze kobiety domagały się otwarcia okien, mimo że działała klimatyzacja i "wszystkim" było przyjemnie i odpowiednio chłodno. Sęk w tym, że "wszystkim" dotyczyło wyłącznie mężczyzn. A narzekanie na nieodpowiednią temperaturę wcale nie było złośliwością współpracowniczek, tylko spowodowane naukowo udowodnioną różnicą.
Jak zauważa Caroline Criado Perez w książce "Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn", wzór pozwalający określić standardową temperaturę powietrza w biurze opracowano w latach sześćdziesiątych XX wieku. Bazowano na spoczynkowej przemianie materii przeciętnego czterdziestoletniego mężczyzny o wadze 70 kilogramów.
Tymczasem dopiero niedawno naukowcy dowiedli, że tempo przemiany materii u młodych kobiet wykonujących lekkie prace biurowe jest znacznie niższe. Efekt? "Aktualnie w biurach jest średnio o 2,8 stopnia Celsjusza za zimno dla kobiet" - pisze Perez.
Świat skrojony pod mężczyzn
Takich informacji w książce "Niewidzialne kobiety. Jak dane tworzą świat skrojony pod mężczyzn" jest całe mnóstwo. Autorka zasypuje nas lawinami danych, z których wynika, że niemal cały świat zaprojektowano z myślą o białym mężczyźnie w sile wieku. To właśnie tacy odpowiadają za transport publiczny, budowę miast czy politykę firm.
W tym także technologicznych. To właśnie Google pokazał, w czym leży problem. Miejsca parkingowe dla kobiet w ciąży znajdujące się blisko biura powstały dopiero wtedy, gdy dziecka spodziewała się Sheryl Sandberg, pracująca wówczas dla giganta.
Sergey Brin "nigdy wcześniej o tym nie pomyślał". Samej Sandberg również było wstyd na myśl o tym, że nie przyszło jej to wcześniej do głowy, mimo że wiele kobiet zatrudnionych w Google było w ciąży. I musiało drałować z oddali do biura, chociaż ich stan znacząco to utrudniał.
Cytowana przez Perez historia dobrze pokazuje, w czym rzecz. Kobiety nie mogą zawalczyć o dostosowanie świata do swoich potrzeb, bo nie mają takich możliwość. Dopiero jedna z nich musi awansować na wysokie stanowisko i co więcej - musi zmagać się z danym problemem.
Łatwo wyobrazić sobie, jak wiele pracowniczek Google'a miało kłopoty tylko dlatego, że Sandberg nie dojeżdżała do pracy komunikacją miejską ze źle skomunikowanego osiedla. Albo nie wracała z pracy, by zająć się kolejną - niepłatnymi domowymi obowiązkami. Te, rzecz jasna, wykonują przeważnie kobiety, rzadko kiedy mężczyźni.
Bariery na każdym kroku
Oddalony parking czy zbyt niska temperatura nie jawią się jeszcze jako przeszkody niemożliwe do ominięcia. Ale, wyobraźmy to sobie - zwracam się do innych panów, bo kobietom tłumaczyć tego nie trzeba - że takich malutkich barier jest więcej. Pojawiają się na każdym kroku.
A część z nich dotyczy niebezpiecznej komunikacji miejskiej, gdzie kobiecie grozi jeśli nie gwałt czy słowna obraza, to przynajmniej krępujące spojrzenia. Badania wykazały, że kobiety czują się bezpieczniej w autobusach lub pociągach, gdy w pobliżu znajduje się ochroniarz lub konduktor, a nie kamera. Ale co z tego, skoro nikt ich o zdanie nie pyta.
Mówimy tutaj nie o jakiejś fanaberii, tylko czymś, co ułatwiłoby - a czasami po prostu uratowało - życie bez mała połowie populacji.
"Uratowanie życia" wcale nie jest przesadą.
"Niewidzialne kobiety"
Być może tak wiele kobiet umiera w następstwie zawału, bo lekarze po prostu nie zauważają objawów. Badania prowadzone w Wielkiej Brytanii pokazują, że u płci żeńskiej prawdopodobieństwo nietrafnej diagnozy po zawale jest wyższe o 50 procent (a przy niektórych jego odmianach wzrasta do prawie 60 procent). Dzieje się tak między innymi dlatego, że kobiety nie miewają „hollywoodzkiego zawału serca”, jak zwykło się go nazywać w kręgach medycznych (widowiskowego bólu w klatce piersiowej i lewym ramieniu). Kobiety (szczególnie młodsze) mogą nie odczuwać bólu w klatce piersiowej – zgłaszają raczej ból brzucha, duszności, nudności i zmęczenie. Objawy te są często określane jako „atypowe”, z czym nie zgodził się "British Medical Journal"” – w artykule z 2016 roku zwracano uwagę, że takie określenie „może prowadzić do niedoszacowania ryzyka związanego z tymi początkowymi objawami” Niedoszacowanie ryzyka może z kolei tłumaczyć, dlaczego w amerykańskim badaniu z 2005 roku okazało się, że „zaledwie jeden na pięciu lekarzy różnych specjalizacji był świadom, iż na chorobę sercowo-naczyniową umiera każdego roku więcej kobiet niż mężczyzn, a większość tych specjalistów nie uznała także samych siebie za kompetentnych w dostosowanym do płci leczeniu choroby sercowo-naczyniowej”
Wracamy do błędnego koła. Gdyby kobiety częściej były lekarzami, może mogłyby ratować inne osoby tej samej płci. Ale już od małego dziewczynki widzą szklany sufit, którego często nie mogą przebić.
Perez cytuje inne wyniki badań, które mówią o tym, że rozpoczynające naukę dziewczynki równie często jak pięcioletni chłopcy myślą, że kobiety bywają "bardzo, bardzo mądre". Zmienia się to wraz z wiekiem - już sześcioletnie przestają się interesować rodzajem gry "dla bardzo, bardzo bystrych", mimo że rok młodsze koleżanki nie stawiają sobie jeszcze takich ograniczeń.
Z czego to wynika? Perez tłumaczy, że dzieci z syndromem geniusza oswajane są od najmłodszych lat. Geniusza, czyli mężczyzny.
Problemem jest to, że takiego świata uczymy się od najmłodszych lat. Jeszcze większym kłopotem jest to, że na jego bazie rzeczywistość poznają algorytmy. Bazują na bazach danych pełnych luk, niedomówień i niezrozumienia.
Bezduszne algorytmy nie polubią kobiet
Na przykład według algorytmów platformy Gild, o których pisze autorka "Niewidzialnych kobiet", silnym wyznacznikiem dobrych umiejętności programowania było wejście na... japoński portal o mandze. Bywający tam kandydaci mieli większe szanse na zatrudnienie. Dla algorytmu sprawa była prosta: zwykle uzdolnieni pracownicy interesowali się mangą, więc warto stawiać na ten czynnik.
Sęk w tym, że kobiety po pracy zajmują się kolejną "pracą", tym razem niepłatną - chodzi o obowiązki w domach. Dlatego mogą nie mieć wolnego czasu, żeby przeznaczać go na udział na forach o mandze.
Ale jest też inna kwestia, na którą zwraca uwagę Perez: "jeśli jak większość technoświata ten portal mangowy jest zdominowany przez mężczyzn i ma seksistowski ton, spora liczba kobiet w branży zapewne będzie go unikać".
"Jeśli nie rozumiesz mechanizmu tych uprzedzeń, nie pozyskujesz danych i nie poświęcasz czasu na wypracowanie procedur bazujących na rzeczywistych dowodach, będziesz nadal ślepo powielać stare krzywdzące schematy" - uważa Perez. Wystarczy nie wziąć pod uwagę tego, że życie kobiet różni się od życia mężczyzn - co pokazuje reagowanie na temperaturę w biurze - aby stworzyć świat przyjazny tylko jednej płci.
Największy problem dotyczy tego, że działania algorytmów nie rozumiemy i zapewne nigdy nie poznamy szczegółów związanych z ich pracą. Mamy więc podwójną lukę w danych – pisze Perez - "kryje się ona, po pierwsze, w tym, co wiedzą programiści projektujący algorytm, a po drugie, w tym, co ogół społeczeństwa wie na temat dyskryminującego działania sztucznej inteligencji".
To najlepiej pokazuje, że w walce z nierównościami wkrótce będziemy mieć nowego, niewidzialnego wroga.