“O krok od tragedii!”. Dron nad lotniskiem ratuje sezon ogórkowy

“O krok od tragedii!”. Dron nad lotniskiem ratuje sezon ogórkowy

Zdjęcie samolotu pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie samolotu pochodzi z serwisu shutterstock.com
Adam Bednarek
24.07.2015 13:16

Zaraz się okaże, że każde lotnisko ma problem z dronem, a piloci lądując nie robią nic, tylko liczą przelatujące nad pasem “zabawki”.

Nie chcę rzecz jasna bagatelizować problemu - zdaję sobie sprawę z tego, że dron nad lotniskiem to niebezpieczeństwo. Lepiej chuchać na zimne i sprawców wszelkich incydentów surowo karać. Bardzo surowo karać.

Irytuje mnie jednak sposób, w jaki przedstawiane są wydarzenia z dronami. I co szczególnie wkurzające (albo zabawne) - kiedy się o tym informuje.

Dron nad łódzkim lotniskiem

Na przykład wczoraj media pisały o “kolejnym incydencie z dronem”. Tym razem dron przeleciał nad pasem startowym w Łodzi. Przebieg wydarzenia da się opisać się jednym zdaniem:

Pilot cessny, który w poniedziałek wieczorem podchodził do lądowania na lotnisku w Łodzi, zauważył drona przelatującego nad pasem startowym.

O, i koniec. Nic się nie stało. Na szczęście. Dron przeleciał, pilot zauważył i zgłosił, obsługa lotniska i policja zaczęły robić swoje. Wszystko tak, jak powinno być.

Ale zaraz, zaraz - wszystko rozegrało się w poniedziałek wieczorem, natomiast media wkraczają do akcji w czwartek. Mam dziwne wrażenie, że gdyby nie inny, głośniejszy poniedziałkowy incydent, to nikt o sprawie by się nie dowiedział. Mowa oczywiście o dronie nad warszawskim lotniskiem.

Samolot kontra dron

Zdjęcie dronów pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie dronów pochodzi z serwisu shutterstock.com

Temat zażarł, więc trzeba było pójść za ciosem i poszukać podobnych zdarzeń. Choćby trochę podobnych. Nieważna skala zagrożenia - byle chodziło o dron i lotnisko.

Po locie drona w okolicach warszawskiego lotniska media były w swoim żywiole. “Dron bliski zderzenia z samolotem!”, “Samolot prawie zderzył się z dronem nad stolicą!”, “O włos od zdarzenia z dronem!” - krzyczały nagłówki. Tymczasem relacja była przeważnie taka:

Samolot Lufthansy lecący z Monachium do Warszawy podchodził do lądowania od strony Piaseczna. Piloci w odległości stu metrów zauważyli urządzenie. Udało im się jednak bezpiecznie wylądować. O incydencie powiadomili wieżę.

Równie dobrze serwisy mogłyby informować: “Niewiele brakowało, by człowiek zginął pod kołami samochodu!”. A w treści: “Samochód miał 100 metrów do pasów, kiedy przebiegł po nich mężczyzna. Kierowca zgłosił incydent na policji, ale sprawcy nie znaleziono, bo kiedy samochód zbliżył się do pasów, pieszy był już dawno gdzie indziej”.

Łowcy sensacji na tropie drona

Zdjęcie drona pochodzi z serwisu shutterstock.com
Zdjęcie drona pochodzi z serwisu shutterstock.com

Tak, wiem, że mówimy tutaj o większych prędkościach i przede wszystkim większym zagrożeniu. Chodzi mi jedynie o to, że media wyolbrzymiają - osoby odpowiedzialne za bezpieczeństwo robią swoje, nie ma powodu do paniki. Pewnie takich incydentów jest więcej, ale dopiero teraz są nagłaśniane. Bo brzmią sensacyjnie.

Idealny temat na lato. Wszyscy wiedzą, że są upały, więc informacja o gorącu nikogo nie grzeje. Emocji nie budzą burze i huragany - przyzwyczailiśmy się. Dopalacze? Jest problem, ale ileż można to wałkować. I nagle pojawia się dron. Dron? Nad lotniskiem? Niedaleko samolotu! Krok od tragedii! O, w sam raz na sezon ogórkowy.

Obawiam się, że to wszystko skończy się tak, że ucierpią na tym zwykli, rozsądni piloci dronów. Zaraz znajdzie się jakiś szeryf, który powie, że drony nad głowami ludzi to olbrzymie niebezpieczeństwo i nie może być tak, że urządzeniem steruje ktoś bez odpowiednich uprawnień. I “prawo jazdy na drona” stanie się niezbędne nie tylko przy komercyjnym wykorzystaniu sprzętu.

Problemem nie są drony, tylko skrajnie nieodpowiedzialni ludzie, którzy z nich korzystają. I to na nich trzeba “zapolować” i surowo ukarać - a raczej znaleźć sposób na to, jak ich namierzyć, bo wygląda na to, że na razie służby sobie z tym nie radzą.

Obraz

Wątpię, żeby w takich przypadkach przyczyną było to, że pilot drona nie miał pojęcia o tym, że niedaleko lotniska latać nie wolno. Uprawnienia, akcje informacyjne - to jest zupełnie niepotrzebne. Oni doskonale zdają sobie sprawę z tego, że takie loty są zakazane. Tylko co z tego? Kierowcy także wiedzą, że nie mogą jeździć po alkoholu, a wsiadają do auta. “Mnie się uda, przecież nic się nie stanie”.

Piętnujmy głupotę, karzmy sprawców, uciekajmy od sensacji - chciałbym, żeby tak w Polsce informowało się o wydarzeniach z dronami w roli głównej. Obawiam się jednak, że łatwiej wprowadzić kolejną ustawę i kolejne uprawnienia, za które trzeba będzie słono zapłacić.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)