Portret szaleńca | recenzja filmu Dorian Gray
Ten weekend w polskich kinach nie prezentuje się zbyt okazale, właściwie jedyny tytuł który zdołał mnie zainteresować wśród premierowych pokazów, to film Olivera Parkera Dorian Gray. Na dodatek, pewnie wiele osób widziało go już dużo wcześniej za pośrednictwem Internetu, a szkoda, bo to pozycja w sam raz na jesienny wypad do kina. Trzeba też docenić fakt, że w ogóle mamy okazję obejrzeć ekranizację Wilde'a na dużym ekranie - w USA film od razu wypuszczono na DVD. A może zasłużenie?
02.10.2010 09:34
Ten weekend w polskich kinach nie prezentuje się zbyt okazale, właściwie jedyny tytuł który zdołał mnie zainteresować wśród premierowych pokazów, to film Olivera Parkera Dorian Gray. Na dodatek, pewnie wiele osób widziało go już dużo wcześniej za pośrednictwem Internetu, a szkoda, bo to pozycja w sam raz na jesienny wypad do kina. Trzeba też docenić fakt, że w ogóle mamy okazję obejrzeć ekranizację Wilde'a na dużym ekranie - w USA film od razu wypuszczono na DVD. A może zasłużenie?
*Portret Doriana Graya *w wielu kręgach uchodzi za największe dzieło Oscara Wilde'a, choć sam tego zweryfikować nie mogę, bo książki nie czytałem. Tytułowy bohater jest młodzieńcem przybywającym do Londynu, w którym przyjdzie mu poznać dwie osoby, bardzo znaczące dla jego dalszych losów. Jedną z nich będzie cyniczny Lord Henry Wotton, dzięki któremu młodzian szybko pozna wszystkie rozkosze bycia hedonistą. Druga osoba to Basil Hallward - zauroczony urodą Doriana malarz, który zechce stworzyć jego portret. Właśnie to malowidło sprawi, że Dorian wypowie życzenie, którym raz na zawsze zaprzeda duszę w zamian za wieczną młodość i piękno.
To nie pierwszy raz, kiedy Oliver Parker bierze się za ekranizację literatury Wilde'a. Już wcześniej zekranizował dwa dzieła tego artysty w filmach* Idealny mąż *(1999) i Bądźmy poważni na serio (2002). Dorian Gray to jednak nieco inna materia. Z założenia mroczna i szokująca opowieść, którą Parker chyba dość średnio przełożył na język filmu. Jak wspomniałem, literackiego pierwowzoru nie znam, ale nawet mimo to odczuwam, że reżyser potraktował niektóre wątki dość wybiórczo, jak na przykład retrospekcje z życia Graya, które na dobrą sprawę mógł sobie w ogóle darować. Wypadałoby też rzucić nieco więcej światła na wątek homoseksualny, który w filmie pojawia się ni z gruchy, po czym równie błyskawicznie zostaje zakończony.
Dorian Gray ma jeszcze pewną bolączkę, której nie potrafię do końca zdefiniować. Podobne odczucia miałem przy seansie *Pachnidła *Tykwera, które można nazwać filmem z podobnej półki. Mianowicie w obu tytułach biją z ekranu brud, zepsucie i różne okrucieństwa, ale wydają się one tak odrealnione, że właściwie nie wywierają żadnego wrażenia. W filmie Parkera mamy sceny orgii, a nawet elementy gore, jednak wszytko to wydaje się być sterylne i umowne, co nie sprzyja realizmowi. Chociaż to wyjątkowo subiektywne odczucie.
Tytułowy Dorian to człowiek którego nie można lubić - pije na umór, często ucieka w narkotyki, łajdaczy się, traktuje ludzi przedmiotowo, jest narcyzem i przyświeca mu motto, że najważniejsze w życiu człowieka są uciechy cielesne. Lubię, kiedy antagonista jest głównym bohaterem filmu. Jest w tym coś interesującego, kiedy musimy kibicować zmanierowanym gburom. Szkoda tylko, że urodziwy Gray w końcu zapragnie zmienić się na lepsze.
Obsada raczej nie zawiodła. Młody Ben Barnes (król Kaspian w Opowieściach z Narnii) wypadł całkiem przekonująco w roli głównej, mimo że przez cały film operuje dwiema, może trzema minami. Nieźle sprawdził się również Ben Chaplin jako Basil. Jednak całe show kradnie Colin Firth w roli mentora Doriana - Lorda Henry'ego. Nie wiem czy to zasługa aktorstwa Firtha, czy magnetyzmu postaci rozpisanej przez Wilde'a, ale Henry Wotton jest dla mnie największą gwiazdą tego przedstawienia. Należą się jednak brawa dla pana Colina, bo mimo swojego łagodnego oblicza, zdołał wiarygodnie odtworzyć postać niemal stworzoną dla Jacka Nicholsona, albo Tima Curry'ego.
Dorian Gray okazał się dokładnie tym, czego się spodziewałem. Jest to film niczym nie wybijający się ponad przeciętność, ale na pewno wart zapoznania się. Poza tym, klimaty wiktoriańskiej Anglii wydają się być idealne na jesienne seanse.