Pseudoartyści i postartyści. Bo w czasach Tumblra, Facebooka i Instagrama... każdy jest artystą

Grono moich zna­jo­mych składa się w spo­rej mie­rze z pseu­do­ar­ty­stów i postar­ty­stów, któ­rym to mia­nem dość luźno obda­rzam ludzi mają­cych ciśnie­nie na publiczną eks­pre­sję w tej czy innej for­mie – czy to będzie obrazek, czy tekst, czy okle­je­nie całego mia­sta wle­pami, albo nagry­wa­nie dzi­wacz­nych dźwię­ków w pofabrycz­nych budow­lach. Też takich macie?

Pseudoartyści i postartyści. Bo w czasach Tumblra, Facebooka i Instagrama... każdy jest artystą 1fot. Piotr Gnyp
Blomedia poleca

Grono moich zna­jo­mych składa się w spo­rej mie­rze z pseu­do­ar­ty­stów i postar­ty­stów, któ­rym to mia­nem dość luźno obda­rzam ludzi mają­cych ciśnie­nie na publiczną eks­pre­sję w tej czy innej for­mie – czy to będzie obrazek, czy tekst, czy okle­je­nie całego mia­sta wle­pami, albo nagry­wa­nie dzi­wacz­nych dźwię­ków w pofabrycz­nych budow­lach. Też takich macie?

Róż­nica: pseu­do­ar­ty­ści, to ci, któ­rych do eks­pre­sji moty­wuje tylko kasa, postar­ty­ści to ci, któ­rych do dzia­ła­nia moty­wuje tylko wła­sna potrzeba.

Pseu­do­ar­ty­ści to naj­czę­ściej pro­fe­sjo­na­li­ści, dosko­nali warsz­ta­towcy, zdolni goście i panny, któ­rzy w głębokiej pi...e mają sztukę, wie­dząc, że nie ona zapewni im kasę na życie, więc anga­żują swoje talenty w różne komer­cyjne pro­jekty, czer­piąc satys­fak­cję z wła­snej spraw­no­ści warsz­ta­to­wej i stanu konta. Sól tej ziemi, naj­milsi ludzie w oko­licy, kom­plet­nie bez ciśnie­nia i kom­plek­sów robią swoje, a na hasło "o stary, zro­bi­łeś sztukę" reagują raczej alergicznie, bo robie­nie sztuki wiąże się z utratą zle­ceń. Jeśli robią muzykę, to według ścisłych wyli­czeń, co się może sprze­dać, jeśli malują to tak, żeby czter­dzie­sto­let­nia pani w gar­sonce wie­działa, co jest na obrazku i chciała wyło­żyć na to pie­nią­dze, jeśli piszą to fan­tasy albo kry­mi­nały, albo to, na co jest aktu­alne zapo­trze­bo­wa­nie na rynku.

Zygmunt Bauman - Kultura ponad prawem

Postar­ty­ści to grupa naj­licz­niej­sza – gło­do­mory z opo­wia­da­nia Kafki, które naj­le­piej ujmuje siłę ich potrzeby, pra­cow­nicy róż­nych prac (że dźwi­gnę Świe­tlic­kiemu piękne okre­śle­nie), któ­rzy w wol­nych chwi­lach (albo i w zupełnie nie wol­nych, w cza­sie pracy na służ­bo­wych lap­kach) rzeź­bią sobie swoje sztuczki rysun­kowe, muzyczne czy lite­rac­kie: bez nadziei na feed­back, bez nadziei na mone­ty­za­cję, z czy­stej potrzeby eks­pre­sji, żeby tylko pozbyć się nęka­ją­cego pomy­słu i zająć mózg czymś innym. To oni zapeł­niają face­bookowe walle, to oni rzeź­bią od lat blogi i blo­ga­ski, to oni stoją za suk­ce­sem takich ser­wi­sów jak Tum­blr czy insta­gram, to oni w końcu spra­wili, że dys­ku­sja o sprze­da­wa­niu i wyce­nia­niu sztuki u progu XXI wieku stała się jało­wym biciem piany.

Dzięki natło­kowi postar­ty­stów w inter­ne­tach, ostat­nie dzie­sięć lat poka­zało jedno – eks­pre­sja arty­styczna w tej czy innej for­mie, jest zja­wi­skiem tak powszech­nym, że wszel­kie próby nama­wia­nia ludzi do pła­cenia za jej efekty są rów­nie celowe, jak prze­ko­ny­wa­nia Innu­itów do kupna śniegu. Robie­nie sztuki oka­zuje się formą uza­leż­nie­nia, efek­tem ćpuń­skiej men­tal­no­ści (którą kocham i rozu­miem), czymś abso­lut­nie poza wolą i celo­wo­ścią, zaję­ciem służą­cym przede wszyst­kim twórcy, pozwa­la­ją­cym na chwi­lowe urwa­nie się od rze­czy­wi­sto­ści. To czy efekty tra­fią do odbior­ców, przy­niosą fejm i kasę pozo­staje trze­cio– albo i dwu­dzie­sto­rzędne, naj­waż­niej­szy jest sam akt stwa­rza­nia cze­goś z niczego, adre­na­li­nowy trip nadchodzący w momen­cie, kiedy naprawdę wkrę­casz się w to, co robisz – pisa­nie, malo­wa­nie czy robie­nie nutek.

„Wiesz stary, mam tyle rado­chy z samego ryso­wa­nia, że wła­ści­wie j...e mnie to, czy ktoś to kupi”, odpo­wiada jeden ze zna­jo­mych, aku­rat taki na któ­rego twór­czość jest spory, wyso­ko­na­kła­dowy popyt. „Sztuka? Sp...aj”, dodaje drugi. „Ja chce malo­wać kar­ków i małpy, a czy jakaś p...a z gale­rii zatwier­dzi to jako sztukę albo da mi kasę za nie, żeby se powie­sić nad łóżkiem to już jej sprawa. Mi się nawet nie chce jechać z powrotem po te obrazki, co mi w War­sza­wie wysta­wili, bo już se nama­lo­wa­łem nowe, lep­sze.” „Pisać książki?”, śmieje się kilku kolej­nych, „po ch..? Wrzu­casz na fejsa, na bloga, masz feed­back, nie musisz się uże­rać z całym po...ym sys­te­mem redaktorsko-wydawniczym, kto chce to prze­czyta, po godzi­nie nikt o tym nie pamięta, można n...ć kolejne teksty”.

Czesław Mozil - Kultura ponad prawem

I tak jest wszę­dzie: w każ­dej kor­po­pracy, w każ­dej agen­cji rekla­mo­wej i pod­upa­da­ją­cej redak­cji pra­so­wej siedzą dzie­siątki takich ludzi. Mają potrzebę eks­pre­sji raz na rok, lub pięć razy dzien­nie, robią sztuczki straszne, od których można dostać raka oczu lub mózgu, albo takie, że żadna sztuka kupiona za pienią­dze nigdy nie dała ci takiego kopa. Nie da się ich zatrzy­mać (naj­wy­żej samo­dziel­nie rezy­gnują w pewnym momen­cie z form publicz­nej eks­pre­sji, bo prze­staje im to być potrzebne), nie da się im zabro­nić robie­nia sztuki i sztuczki, nie da się wyce­nić war­to­ści ich dzia­łań w innych kate­go­riach niż "na mnie działa" lub "idź pan w ch... z taką formą eks­pre­sji".

Ze względu na opo­rowe ilo­ści takich kre­acji, będą­cych aktu­al­nie na wycią­gnię­cie ręki w każ­dej chwili, monetą obo­wią­zu­jącą w roz­li­cze­niach pomię­dzy twórcą a ewen­tu­al­nym odbiorcą, jest dobre słowo. Żaden ze zna­nych mi postar­ty­stów nie ocze­kuje wła­ści­wie niczego innego (cza­sem nawet i tego), jakie­kol­wiek finan­sowe korzyści ze sztuczki są dla nich zwy­kle „WTF, ten idiota naprawdę chce pła­cić za takie ciul­stwo? Prze­cież robi­łem to pięć minut”, nawet jeśli udało im się stwo­rzyć coś zupeł­nie wybit­nego (a udaje się o wiele czę­ściej, niż kto­kol­wiek mógłby przy­pusz­czać – wię­cej dobrej lite­ra­tury współ­cze­snej ist­nieje aktu­al­nie w fejs­bu­ko­wych - tu chciał­bym pozdro­wić trio Pochwatka, Naj­der i Mikołajcza-/ sta­tu­sach, niż w książ­kach zapeł­nia­ją­cych empiki albo przy­sy­ła­nych do wydaw­nictw w celu ofi­cjal­nej publi­ka­cji) a sama myśl o tym, by porzu­cić zupeł­nie pro­za­iczne prace i zająć się sztuką w peł­nym wymia­rze godzin, jest im rów­nie obca, jak pomysł, że ktoś chciałby im za tę sztukę płacić.

To oczy­wi­ście nie pozo­staje bez wpływu na pseu­do­ar­ty­stów, mar­twią­cych się, że przy­tła­cza­jąca ilość aktów eks­pre­sji dostęp­nych wszę­dzie, w każ­dej chwili, obniża komer­cyjną war­tość ich pracy i to wła­śnie oni – umosz­czeni w ‘świe­cie sztuki’, nie wyobra­ża­jący sobie innej formy pracy — naj­gło­śniej gar­dłują prze­ciwko wszel­kim for­mom otwar­cia kul­tury, bojąc się, cał­kiem słusz­nie, że od samego początku byli wyce­nieni zbyt wysoko, pod­czas gdy ich twór­czość niczym się nie różni od twór­czo­ści setek tysięcy anonimowych postar­ty­stów, któ­rzy zasy­pują świat swo­imi dzie­łami i dzieł­kami, nie pyta­jąc w ogóle, czy dla kogoś ma to jaką­kol­wiek war­tość w wymiarze finan­so­wym.

Sta­ram się rozu­mieć ich oburz – a przy­naj­mniej sta­ra­łem się przez parę pierw­szych lat – w końcu utrata źródła utrzy­ma­nia nie jest niczym miłym, z dru­giej strony widząc, jak kur­czowo bro­niąc idio­ty­zmów o wyjątko­wo­ści sztuki, o jej jakoby wiel­kiej war­to­ści dla reszty spo­łe­czeń­stwa, bre­dząc o jakichś arty­stycz­nych powin­no­ściach, sami zamy­kają się w roli sprze­daw­ców śniegu na Ala­sce. Może dwa­dzie­ścia lat temu można było jesz­cze komuś wci­snąć, że po zapła­ce­niu za płytę, książkę, obraz będziesz obco­wał z czymś zja­wi­sko­wym, wyjąt­ko­wym, nie­po­wta­rzal­nym, dziś ta stra­te­gia kom­plet­nie się sypie, bo pięć ran­do­mo­wych klik­nięć dalej znaj­dziesz coś jesz­cze bar­dziej wyjąt­ko­wego, zja­wi­sko­wego i nie­po­wta­rzal­nego, za co nikt nie będzie chciał pie­nię­dzy, tylko po pro­stu się ucie­szy, że w ogóle spojrzałeś.

Tymon Tymański - Kultura ponad prawem

Ten kon­flikt jesz­cze potrwa, zbyt wiele grup zawo­do­wych na nim zyskuje (aka­de­micy, praw­nicy, medialni eks­perci), ale jego wynik wydaje się prze­są­dzony: zara­bia­nie na wła­snej eks­pre­sji arty­stycz­nej będzie przy­wilejem dostęp­nym nie­licz­nym i to naj­czę­ściej takim, któ­rzy w ogóle nie mają nic do powie­dze­nia, za to da się ich wyce­nić w kate­go­rii towaru i dopa­so­wać do ocze­ki­wań tar­getu.

Wszyst­kim pozo­sta­łym pozo­staną odbiorcy – tacy, któ­rzy przyjdą pochwalą, przyjdą i zj..ą lub przyjdą i wrzucą jakiś grosz do kape­lu­sza, nie dla­tego, że za twórcą sztuczki stoi cała machina pro­mo­cyjna, tylko dlatego, że aku­rat dana sztuczka dała im coś, za co uznali, że warto zapła­cić. Nie chcę oce­niać tego w kate­go­riach dobre/złe, wydaje mi się jed­nak, że jest to wresz­cie — po set­kach lat smut­nego pi...a o SZTUCE, ARTYSTACH, TWÓRCZOŚCI — powrót do nor­mal­no­ści: to odbiorca wyce­nia i oce­nia ILE i czy w ogóle coś jest warta dla niego twoja sztuczka, i jeśli warta jest zero lub naj­wy­żej lajka to nic z tym nie zro­bisz.

Życzę ci oczy­wi­ście jak naj­więk­szych dat­ków na twoją sztukę i sam chęt­nie się dorzucę, jeśli będzie fajna i poczuję, że mam wobec two­jej twór­czo­ści jaki dług, tylko pro­szę: rozej­rzyj się i prze­stań wma­wiać sobie i wszyst­kim, że to co robisz, jest w jaki­kol­wiek spo­sób wyjąt­kowe. To jedyny spo­sób zakoń­cze­nia tego kon­fliktu z zyskiem dla wszystkich.

Marceli Szpak

Wpis pochodzi z blogu Masowa Konsumpcja Kultury Masowej.

Pseudoartyści i postartyści. Bo w czasach Tumblra, Facebooka i Instagrama... każdy jest artystą 2

Od redakcji: zainteresowanych tematem zapraszamy do zapoznania się z inicjatywą Kultura ponad prawem. Zamieszczone na stronie filmy pokazują sytuację twórcy w kontekście polskiego prawa autorskiego sprzed ery Internetu. Wchodząc w różne role: twórcy, dziennikarza, użytkownika kultury, artyści stają przed trudnymi wyborami, często nie wiedząc, czym się kierować. Filmy pokazują kulisy tworzenia: tantiemy, umowy, licencje to także codzienność pracy artysty.

Źródło artykułu: WP Gadżetomania

Wybrane dla Ciebie

Nowy model AI przewiduje choroby z wyprzedzeniem 10 lat
Nowy model AI przewiduje choroby z wyprzedzeniem 10 lat
Tajemniczy "ciemny tlen" odkryty na dnie Pacyfiku
Tajemniczy "ciemny tlen" odkryty na dnie Pacyfiku
Nowa metoda recyklingu plastiku. Rozłoży nawet PVC
Nowa metoda recyklingu plastiku. Rozłoży nawet PVC
Jest ich mniej. Nawet w środowiskach, gdzie nie ingeruje człowiek
Jest ich mniej. Nawet w środowiskach, gdzie nie ingeruje człowiek
Sen i ryzyko demencji. Są nowe odkrycia
Sen i ryzyko demencji. Są nowe odkrycia
Do 2500 r. może jej już nie być. Alarmujące prognozy dla syberyjskiej tundry
Do 2500 r. może jej już nie być. Alarmujące prognozy dla syberyjskiej tundry
Galaktyka Cygaro. Miejsce, gdzie gwiazdy rodzą się szybciej
Galaktyka Cygaro. Miejsce, gdzie gwiazdy rodzą się szybciej
Tak formują się planety. Odkrycie naukowców to potwierdza
Tak formują się planety. Odkrycie naukowców to potwierdza
Ludzie od zawsze o tym marzyli. Pojawia się jednak pewien problem
Ludzie od zawsze o tym marzyli. Pojawia się jednak pewien problem
Masz głośnych sąsiadów? Szwajcarzy znaleźli na to sposób
Masz głośnych sąsiadów? Szwajcarzy znaleźli na to sposób
Mikroplastik i zdrowie. To konsekwencje zanieczyszczenia środowiska
Mikroplastik i zdrowie. To konsekwencje zanieczyszczenia środowiska
Tajemnicza rotacja. Czy Wszechświat znajduje się w czarnej dziurze?
Tajemnicza rotacja. Czy Wszechświat znajduje się w czarnej dziurze?