SimCity: jak zostałem burmistrzem wirtualnego miasta
Za każdym razem, gdy moje miasto było niszczone przez jakiś poważny kataklizm, ja już rozmyślałem o tym, co zrobię lepiej w następnym. Wersja beta gry SimCity pokazuje, że twórcy mieli dużo szacunku do poprzednich odsłon, ale jednocześnie stworzyli coś bardzo nowoczesnego.
01.03.2013 | aktual.: 10.03.2022 12:24
Za każdym razem, gdy moje miasto było niszczone przez jakiś poważny kataklizm, ja już rozmyślałem o tym, co zrobię lepiej w następnym. Wersja beta gry SimCity pokazuje, że twórcy mieli dużo szacunku do poprzednich odsłon, ale jednocześnie stworzyli coś bardzo nowoczesnego.
Lekcja historii
Tę serię klasycznych symulatorów budowania i rozwijania infrastruktury miasta kojarzą pewnie nawet najstarsi gracze, w końcu jej początki datuje się na rok 1989. Za pomysł odpowiadał Will Wright, jeden z najbardziej uzdolnionych designerów gier. To jemu zawdzięczamy The Sims.
Życie wirtualnego człowieka stało się tak popularne, że przyćmiło sukcesy innych gier z tytułem zaczynającym się od "Sim-", i doczekało się trzech pełnoprawnych części oraz kilkunastu dodatków do każdej z nich. The Sims jest też najbardziej popularną grą wśród płci pięknej. I to niezależnie od wieku.
My jednak wracamy do wirtualnego budowania miast, bo ta seria również odnosiła sukcesy; dotychczas sprzedała się w ponad 17 milionach egzemplarzy przy 7 kolejnych częściach głównie wydawanych na PC, ale również na konsole.
W SimCity zdaniem gracza jest rozbudowa miasta. Zaczyna się od zasadzenia pierwszego drzewa, wybudowania domu i doprowadzenia do niego drogi. Oczywiście mówimy tu o skali marko, więc dość szybko będziemy próbowali zarządzać podatkami, spełniać zachcianki mieszkańców, rozwijać naukę, budując uczelnie, dbać o bezpieczeństwo, odprowadzać odpady. I pogodzić to wszystko tak, żeby odnieść sukces.
W zasadzie cel jest prosty, tylko sposób dotarcia do niego komplikuje się przez mnóstwo możliwości i zależności. No, ale właśnie o to chodzi w gatunku symulatorów.
Teraźniejszość
Od ostatniej pełnoprawnej części minęło 10 lat, więc przyznaję, że miałem spore obawy, czy najnowsze SimCity wykonało wystarczający krok naprzód, jak choćby powracający niedawno XCOM (pisałem o nim w listopadzie w artykule "Strategia, której nie powinieneś się bać"), i wprowadziło zmiany, które niekoniecznie naruszają same mechanizmy zabawy, ale ją ułatwiają i uprzyjemniają.
Na szczęście pierwsze kilka minut pozwoliło mi docenić zgrabny i nowoczesny projekt interfejsu użytkownika, w którym orientujemy się błyskawicznie. Wydawać by się mogło, że przy takiej liczbie informacji na ekranie wciąż musi być widoczne mnóstwo tabelek i wskaźników, ale nic takiego nie ma miejsca. Większość danych jest dostępna w postaci wizualizacji nakładanej na mapę miasta.
Mniej czasu poświęca się na projektowanie swojego miasta bezpośrednio od linijki, ustawiając każdy element dokładnie tak, jak chcemy. Teraz patrzymy od razu w skali makro, stawiając najpierw drogi, do których dołączamy kolejne strefy – mieszkaniowe, komercyjne oraz przemysłowe, zależnie od naszej wizji samego miasta.
Ktoś mógłby narzekać na to, że przez to musimy myśleć od razu o gęstej siatce dróg, bo inaczej będzie dużo wolnej przestrzeni pomiędzy kolejnymi strefami, ale przecież nie od razu zbudowano Nowy Jork czy Londyn. Tę pustkę mogą wypełnić tak zwane dekoracje w postaci ogrodów czy innych miejsc rozrywki, które podniosą wartości strefy mieszkaniowej i pozwolą na osiedlenie się bogatszych mieszkańców.
A mieszkańcy dostarczą z kolei do kasy miasta więcej pieniędzy, którą my wydamy na dalszy rozwój. I tak będziemy musieli operować wirtualną walutą, która rzeczywiście będzie tu odgrywać dużo większą rolę. Odwrotnie do linii energetycznych czy kanalizacji, które teraz będą działać na bazie siatki dróg, więc nie będziemy przez całe miasto ciągnąć zupełnie różnych węzłów.
Dla kilku zawziętych fanów być może to duża i bolesna zmiana, ale dla mnie to właśnie ta nowoczesność, o której wspominałem na początku tekstu. Po prostu nie ma potrzeby komplikować mechanizmów na tak wielu płaszczyznach, skoro myślimy w globalnej skali, w której możemy nawet pozyskiwać energię z innych przyległych miast naszych przyjaciół.
SimCity 2013 Trailer
To zupełna nowość w rozgrywce wiążąca się z podłączeniem gry do sieci (wymagane przez cały czas). Plusem takiego rozwiązania jest interesująca perspektywa komunikacji i handlu z przyległymi pobliskimi miastami, które mogą mieć akurat coś przydatnego dla nas.
Przykład podany w samouczku dość dobrze wyjaśnia takie zawiłości. Gdy nasze miasto jest małe, nie potrzebuje wielkiej spalarni śmieci. Możemy sobie zamówić wywóz odpadów z jakiegoś przyległego i mimo wszystko zaoszczędzić chociażby na kosztach energii.
Poza oczywistymi korzyściami z posiadania sąsiadów jest jeszcze jedna globalna inicjatywa kojarząca się odrobinkę z budowaniem cudów w grach z serii Cywilizacja. Możemy razem z pobliskimi miastami wyłożyć środki na wspólny obiekt wpływający na wszystkie miejscowości naraz. Przykładem niech będzie lotnisko, które ściągnie do miast nowych odwiedzających, co oznacza więcej wpływów do kas, większe zadowolenie sprzedawców i tym podobne. Oczywiście wymagania dla tej klasy obiektu są ogromne, ale dlatego też będziemy potrzebować wsparcia ze strony naszych grających przyjaciół.
Przyszłość
Patrząc w niedaleką przyszłość, widzę siebie 7 marca siadającego do komputera i spędzającego nieskończenie wiele czasu na budowaniu wirtualnych metropolii w nowym SimCity. Bo właśnie wtedy gra będzie miała premierę.
Beta, którą miałem okazję testować, pozwalała tylko na jednogodzinne sesje. Odbiję sobie już niebawem: SimCity to jedna z tych gier, które po prostu nigdy się nie kończą.