Sonos Roam: głośnik przenośny niemal idealny. I za rozsądne pieniądze (recenzja)

Sonos Roam: głośnik przenośny niemal idealny. I za rozsądne pieniądze (recenzja)

Sonos Roam: głośnik przenośny niemal idealny. I za rozsądne pieniądze (recenzja)
Źródło zdjęć: © Gadzetomania.pl/Jakub Krawczyński
Jakub Krawczyński
07.04.2021 19:38, aktualizacja: 06.03.2024 22:24

Sonos w poprzednim roku wprowadził Move: 3-kilogramowy głośnik, który grał “jak milion dolarów”, ale przenośny to za bardzo nie był. Nie w takim klasycznym sensie. Tani też nie. Tegoroczny Sonos Roam ma być produktem “prawdziwie przenośnym. Waży zaledwie 430 g i jest wielkości 0,75 l butelki. Jest on też bardzo przystępny cenowo jak na firmę, która lubi się cenić za swoje produkty. Czy są jakieś wady? Sprawdzam!

Sonos Roam to przenośny głośnik Bluetooth + Wi-Fi z dźwiękiem wysokiej klasy. Jest to zarazem sprzęt mający rywalizować z produktami o podobnych gabarytach, które bardzo mocno się już w naszych domach (i poza nimi) upowszechniły.

Obraz
© Gadzetomania.pl/Jakub Krawczyński

Roam jest tak naprawdę pierwszym głośnikiem Bluetooth Sonosa, a jednocześnie najmniejszym produktem w portfolio firmy. Ma on w założeniu połączyć niewielkie rozmiary, nadal zachowując wysokiej klasy dźwięk utożsamiany z innymi produktami tej marki.

Jest on droższy niż większość głośników tego typu na rynku, ale jednocześnie jest ponad dwa razy tańszy od Move’a.

Sonos Roam - specyfikacja

[b]Komponenty i funkcjonalność:[/b]

  • 2x wzmacniacze klasy H
  • 1x przetwornik średniotonowy racetrack
  • 1x przetwornik tonów wysokich
  • Mikrofon dalekosiężny, kierunkowy
  • System dostrajania dźwięku Trueplay
  • Łączność WiFi i Bluetooth 5.0
  • Wsparcie protokołu AirPlay 2
  • Obsługa Asystenta Google i Amazon Alexa
[b]Czas pracy:[/b] 10 godzin[b]Wodoodporność i pyłoszczelność:[/b] IP67 (całkowita pyłoszczelność i wytrzymałość przed zamoczeniem do 1 m przez 30 minut)[b]Ładowanie:[/b] dołączona ładowarka USB-C, stacja dokująca Sonos lub inna ładowarka indukcyjna (Qi)[b]Akcesoria:[/b] dołączona przejściówka USB-C do USB-A[b]Wymiary:[/b] 168 x 62 x 60 mm[b]Waga:[/b] 0,43 kg

Wzornictwo i ergonomia

Jaki lekki! Takie było moje pierwsze odczucie, gdy wziąłem Roama do ręki. Właśnie tego do tej pory Sonosowi brakowało. Głośnik jest tak mały, że z powodzeniem można wrzucić go do plecaka, czy też przywiązać do bagażnika roweru.

Roam można stawiać w pozycji pionowej (domyślnej) lub położyć go poziomo (ma on z tyłu lekko wypukłe wsporniki). W tym drugim przypadku wygląda jak mini-wersja soundbara Sonos Arc. Dźwięk w każdym z tych scenariuszy świetnie rozchodzi się, a to dzięki cylindrycznemu kształtowi głośnika i sprytnemu rozmieszczeniu głośników wewnątrz. Jeśli chcemy uzyskać lepszy bas – lepiej sprawdza się położony poziomo.

Obraz
© Gadzetomania.pl/Jakub Krawczyński

Z racji niższej ceny, w jednym aspekcie Sonos poszedł na mały kompromis – nie ma już panelu dotykowego, którym można było zmieniać utwory, skacząc do tyłu/przodu. Aby tego dokonać teraz trzeba szybko tapnąć przycisk odtwarzania dwa razy (przeskok do przodu) lub trzy razy (wtedy wracamy do poprzedniego utworu).

Na tyle na ile Sonos w genialny sposób sprawił, że głośnik sprawdza się w dwóch płaszczyznach i estetycznie wygląda w każdej z nich, a logo SONOS wygląda dokładnie tak samo w każdym położeniu, jest jednak drobny mankament. Gdy patrzymy z góry na przyciski w czarnym wariancie kolorystycznym (taki testowałem), przy słabszym oświetleniu nie odznaczają się, ani nie są przesadnie uwypuklone w dotyku.

Wrażenia z użytkowania – świetna aplikacja, lepsza wodoodporność i drobne kompromisy

Jak to już zostaliśmy przez firmę Sonos przyzwyczajeni, jej produkty, w tym także Roam – kontrolujemy przez aplikację. Proces parowania jest tutaj naprawdę sprytny. Możemy dokonać tego naciskając przycisk z tyłu, który wysyła dźwięk do urządzenia, z którym chcemy Roama parować. Inną opcją jest parowanie zaszyfrowanego klucza przez NFC.

Obraz
© Gadzetomania.pl/Jakub Krawczyński

Sama aplikacja jest intuicyjna, a dzięki sparowaniu się głośnika z telefonem wewnątrz sieci domowej, opóźnienia w kontrolowaniu muzyki są minimalne i znacznie szybciej w ten sposób możemy wszystko zmieniać aniżeli z dedykowanej aplikacji, np. Spotify.

Mamy tam również dostęp do wielu radiostacji, a także opcję podpięcia własnej kolekcji muzyki, czy różnych aplikacji muzycznych do których my, czy nasza rodzina i znajomi mamy dostęp.

Obraz
© Gadzetomania.pl/Jakub Krawczyński

Warto wspomnieć, że domyślnie łączymy Roama z siecią Wi-Fi, ale jednocześnie jest on sparowany przez Bluetooth z naszym telefonem. Jeśli wyjdziemy poza zasięg naszej sieci domowej, głośnik automatycznie przełączy się na Bluetooth. Jedyną wadą jest tutaj brak obsługi bezstratnego kodeka aptX (nadal nie dodano tego od czasu Move’a).

Inną bardzo sprytną nową funkcją, jest Sound Swap. Jeśli posiadamy inne urządzenia Sonosa i przytrzymamy przycisk odtwarzania, przekieruje on odtwarzany utwór czy zawartość na kolejny głośnik Sonosa – ten, który jest najbliżej nas. Proces ten jest natychmiastowy.

Obraz
© Gadzetomania.pl/Jakub Krawczyński

Sonos Roam oferuje znacznie lepszą wodoodporność aniżeli Move. Tamten głośnik dysponował certyfikatem IP56 (czyli był częściowo odporny na kurz i mógł wytrzymać umiarkowany deszcz). Tutaj jest to IP67, czyli całkowita odporność na pyły i możliwość zanurzenia do 1 metra w wodzie przez 30 minut. Wniosek? Idealny sprzęt do łazienki.

W ten sposób Roam daje dobre argumenty do uzasadnienia swojej racji bytu.

Obraz
© Gadzetomania.pl/Jakub Krawczyński

No dobrze, a jak tam Roam radzi sobie z tym, do czego został stworzony – czyli odtwarzania muzyki? W swojej klasie i gabarytach – rzekłbym, że kapitalnie. Move dostarczał organicznego, niemal estradowego dźwięku z bardzo potężnym basem. Czuć było tam „magię”. Czy jest ona też tutaj?

Odpowiem na to pytanie tak – dźwięk w Roam nadal jest bardzo pełny, a głośnik wyciśnie wiele niuansów jeśli chodzi o tony średnie i wysokie. Dynamika utworów jest zachowana i wyraźnie poczujemy te momenty, kiedy się ona zmienia.

Obraz
© Gadzetomania.pl/Jakub Krawczyński

Doskonałym przykładem jest tu muzyczna petarda zespołu Neurosis „Locust Star” – która jest dosłownie grzęzawiskiem dźwięków bardzo niskiego basu, industrialnych klawiszy i potężnych gitar. Wszystkie te elementy są świetnie wyeksponowane, a wokale nigdy nie giną w miksie. Oczywiście z racji kompaktowości Roama, bas jest znacznie skromniejszy niż w Move.

Nie zrozumcie mnie źle – nadal Roam z łatwością wypełni dźwiękiem pokój 20 m2, ale niskie tony nie zrobią już takiego „wow”. Jednak nie ma sensu bezpośrednio porównywać Move’a do Roama, bo to praktycznie dwie osobne klasy produktów, a bas w Roamie w swojej klasie brzmi fantastycznie.

Obraz
© Gadzetomania.pl/Jakub Krawczyński

Sprawdziłem to w utworze „Crow” grupy Shellac, który jest świetnym punktem odniesienia. Aby jednak wycisnąć więcej z dźwięku – polecam Roama położyć i umieścić go w pobliżu ściany.

Sonos Roam można sparować także jako zestaw głośników stereo, ale tylko przy połączeniu Wi-Fi (nie Bluetooth), a także zintegrować z innymi głośnikami tej firmy w formie multi-room (czyli synchronizacja grania muzyki na kilku urządzeniach jednocześnie w całym mieszkaniu).

Obraz
© Gadzetomania.pl/Jakub Krawczyński

Warto na koniec podkreślić, że Roam posiada zestaw mikrofonów, które są używane do funkcji Trueplay, czyli automatycznego dopasowywania dźwięku do warunków akustycznych. Nie zdziała ona cudów w salonie, ale zauważymy wyraźną różnicę, gdy przejdziemy z glośnikiem do łazienki. Fajna rzecz, mimo wszystko.

Bateria i czas pracy

Sonos Roam wytrzymuje na jednym ładowaniu około 10 godzin (według producenta) i wyniku tego to urządzenie się trzyma. Aby naładować go od zera do 100 procent potrzeba niecałych dwóch godzin. Konkurencja osiąga nieco wyższe wyniki (nawet do 12-15 godzin), ale też nie oszukujmy się – mało kto brzmi tak dobrze jak Sonos Roam, a 10 h to nadal naprawdę sporo czasu.

Miłym ukłonem Sonosa (który jest z reguły bardzo zamkniętą firmą) jest tutaj możliwość korzystania z praktycznie dowolnej maty indukcyjnej Qi, więc jeśli chcemy urządzenie ładować bezprzewodowo – nie jesteśmy wyłącznie ograniczeni do opcjonalnej stacji dokującej producenta.

Sonos Roam - cena

Sonos Roam kosztuje 799 złotych i jest już dostępny w regularnej sprzedaży.

Czy warto?

Moim zdaniem tego właśnie Sonosowi brakowało – prawdziwie przenośnego, lekkiego głośnika, którego można używać przez połączenie Bluetooth. Takiego do biwaku, czy na piknik, czy gdziekolwiek w podróży.

Przy cenie 799 złotych jest jak na swoją jakość i funkcjonalność przystępnie wyceniony i uważam, że pomimo kilku drobnych kompromisów – ma szansę stać się hitem wśród osób ceniących dobrą jakość dźwięku i wygodę użytkowania. A tacy ludzie są w stanie wydać dodatkowe pieniądze na taki sprzęt - i to właśnie do nich jest on skierowany.

Sonos to nadal takie Apple wśród głośników - produkty ma droższe, ale bardzo wygodne w użyciu i zmyślnie działające. I często gdy raz się po nie sięgnie, nie chce się wracać do czegokolwiek innego. Można wysnuć argument, że za te 799 złotych można kupić dwa lub trzy niezłej klasy konkurencyjne sprzęty, ale osobiście czuję, że ta cena jak za multum funkcjonalności Roama jest właściwa. I po raz pierwszy w przypadku tej firmy, naprawdę przystępna.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (2)