Stalowe monstra. Najdziwniejsze czołgi z pionierskiego okresu rozwoju broni pancernej
Dwie gąsienice, opancerzony i stosunkowo niski kadłub, uzbrojenie umieszczone w obrotowej wieży – ten standard spotkamy w większości opracowanych w ostatnim wieku modeli czołgów. Jednak – zwłaszcza w pionierskiej epoce rozwoju broni pancernej – nie wszyscy konstruktorzy chcieli się mu poddać. Tworzyli niekiedy nietypowe stalowe monstra.
19.10.2018 | aktual.: 13.01.2022 11:08
Maszyna Boiraulta albo Diplodocus militaris
Pionierska epoka w dziejach każdego sprzętu ma to do siebie, że nie bardzo wiadomo, jak powinien wyglądać.
Gdy w czasie I wojny światowej zachodnia Europa utkwiła w okopach, a wielkie armie mimo setek tysięcy ofiar nie były zdolne do jakiegokolwiek rozstrzygnięcia, w głowach sztabowców zaświtała pewna genialna myśl, którą wyraził m.in. francuski generał artylerii, Jean Baptiste Eugène Estienne:
Jeszcze w 1914 roku Francuzi zbudowali taki pojazd. Była to w gruncie rzeczy jedna, wielka, kratownicowa gąsienica, składająca się z sześciu segmentów. Wewnątrz gąsienicy umieszczono w opancerzonym wózku silnik i 2-osobową załogę.
Monstrum, do którego przylgnął przydomek Diplodocus militaris, ważyło 30 ton, mogło poruszać się z prędkością około 3 kilometrów na godzinę, miało całkiem niezłą zdolność pokonywania przeszkód i dyskwalifikującą wadę – nie potrafiło skręcać.
Konstruktor tego sprzętu w ciągu roku udoskonalił go i pokazał światu drugi prototyp. Nowa wersja działała na podobnej zasadzie, ale poruszała się z prędkością zaledwie 1 km/h i w przeciwieństwie do poprzednika była zdolna do skręcania, jednak promień skrętu sięgał aż 100 metrów.
Dopracowanie sprzętu trwało jednak aż do 1916 roku, kiedy z pomysłu ostatecznie zrezygnowano – pojawiły się już bowiem projekty i pierwsze konstrukcje znacznie nowocześniejszych i bardziej zbliżonych do nowoczesnych czołgów maszyn.
Steam Wheel Tank
Czołg na parę to spełnienie snu wielbicieli steampunkowych klimatów. Ta dziwaczna konstrukcja została opracowana w Stanach Zjednoczonych w 1917 roku i przypominał nieco współczesny, odwrócony walec drogowy. Z boku kadłuba umieszczono dwa wielkie koła, a z tyłu jedno małe o walcowatym kształcie.
Z przodu pancernego kadłuba znalazło się miejsce na jedno działo 75 mm, a z boków, w kulistych jarzmach, zamontowano dwa karabiny maszynowe. Każde z dużych kół posiadało napęd w postaci własnego silnika parowego a prędkość maksymalną tego monstrum na kołach oceniono na 8 kilometrów na godzinę.
Niestety, nigdy się o tym nie przekonano. Gdy w 1918 roku przystąpiono do prób tego sprzętu, testy zostały bardzo szybko zakończone. Czołg przejechał zaledwie 5 metrów, po czym utknął w grząskiej ziemi, skąd nie był w stanie wydostać się o własnych siłach. Projekt porzucono.
Skeleton Tank
Pomysł nietypowego czołgu przedstawili pod koniec I wojny światowej Amerykanie. Choć stawiane przed nim cele były podobne, jak w konstrukcjach europejskich, to postanowiono osiągnąć je w zupełnie inny sposób.
Zamiast wielkiego, opancerzonego kolosa, który przypominałby statek na gąsienicach, Amerykanie skonstruowali dużą, ale bardzo lekką, zaledwie 9-tonową maszynę. Duży rozmiar, a zatem dużą zdolność do pokonywania przeszkód osiągnięto, rozciągając gąsienice na kratownicowej konstrukcji.
Wewnątrz niej znalazło się miejsce dla opancerzonego przedziału załogi i pancernego pudła ze skrzynią biegów, umieszczonego na końcu wehikułu. Konstruktorzy czołgu mieli nadzieję, że mimo znacznych rozmiarów będzie on trudnym celem – dzięki kratownicy większość pocisków miała przelatywać pomiędzy elementami konstrukcji, nie czyniąc pojazdowi żadnych szkód.
Słabą stroną czołgu było jego uzbrojenie – ze względu na niewielkie rozmiary pancernego przedziału, zamontowano w nim zaledwie jeden karabin maszynowy. Seria testów wypadła bardzo obiecująco i amerykańska armia zamówiła 1000 sztuk, jednak zanim udało się zrealizować to zamówienie, wojna w Europie się skończyła i sprzęt stał się niepotrzebny.
Vezdekhod
W przeciwieństwie do większości pancernych konstrukcji tamtego okresu, rosyjski Vezdekhod wyróżniał się bardzo małymi rozmiarami. Projekt czołgu został opracowany jeszcze w 1914 roku przez rosyjskiego oficera lotnictwa, który chciał skonstruować pojazd zdolny do poruszania się nawet w najtrudniejszym terenie.
Rok później udało się zbudować prototyp, a raczej jeżdżący kadłub – docelowo miała na nim zostać umieszczona wieża z uzbrojeniem. Vezdekhod był jednak pojazdem niezwykłym – w przeciwieństwie do większości pozostałych, wczesnych czołgów, konstruktor postanowił zastosować w nim tylko jedną, szeroką, umieszczoną centralnie pod kadłubem gąsienicę.
Za manewrowanie pojazdem odpowiadały dwa, umieszczone po zewnętrznej stronie gąsienicy, dodatkowe koła. Jeszcze w 1915 roku przystąpiono do testów, jednak skręcanie czołgiem okazało się niemożliwe. Dalsze testy i próby udoskonalenia konstrukcji trwały aż do końca I wojny światowej.
Fiat 2000
Pod koniec I wojny światowej własny czołg postanowili opracować również Włosi. Budowa prototypu przebiegała z problemami – choć Fiat zaprezentował makietę z układem napędowym, to budowa pancernego kadłuba przeciągnęła się o kolejny rok.
Konstruktorom włoskiego czołgu przyświecała dość nietypowa idea – uważali, że pojazd powinien mieć możliwość strzelania w każdym kierunku. Jednocześnie. W rezultacie powstała ciekawa i dość nowoczesna jak na swój czas konstrukcja z uzbrojeniem umieszczonym w górnej, obrotowej wieży.
Poza umieszczonym w wieży działem, w czołgu przewidziano zamontowanie karabinów maszynowych tak, aby nie miały martwego pola ostrzału. W praktyce oznaczało to, że czołg był najeżony karabinami maszynowymi – w kadłubie i na jego rogach umieszczono w sumie 6 stanowisk strzeleckich.
Pojazd ważył aż 40 ton i mimo niezłych wyników testów nie doczekał się produkcji seryjnej – prawdopodobnie powstały tylko dwa prototypy. Co ciekawe co najmniej jeden z nich pozostawał w służbie jeszcze do lat 30. – wziął wówczas udział w jednej z defilad, co zakończyło się zdemolowaniem pewnej włoskiej uliczki i pożarem czołgu.
Car Tank
O rosyjskim, prototypowym czołgu o nazwie Car Tank można powiedzieć wiele, ale nie to, że brakowało mu rozmachu. Aby zapewnić mu możliwość pokonywania przeszkód terenowych, zamontowano gigantyczne, 9-metrowe koła.
Czołg przypominał nieco działo polowe, a w rzucie poziomym skojarzył się komuś z nietoperzem i tak był nieoficjalnie nazywany. Przedział bojowy czołgu znajdował się około 5 metrów nad ziemią. Miała się tam znaleźć dwudziałowa wieża, a uzbrojenie artyleryjskie uzupełniono dwoma karabinami maszynowymi.
Ta bardzo nietypowa konstrukcja ważyła 60 ton, jednak po zbudowaniu prototypu okazało się, że zastosowane silniki mają za małą moc. Próbowano udoskonalać czołg, pojawiła się nawet szalona koncepcja budowania przed jadącym monstrum drogi ze stalowych arkuszy, jednak Car Tank okazał się bronią nieperspektywiczną, z której zrezygnowano wraz z zakończeniem I wojny światowej.
K-Wagen
Zanim Niemcy nauczyli się konstruować najlepsze czołgi na świecie, stworzyli kilka kuriozalnych konstrukcji. Jedną z nich był typowy dla okresu, w którym powstał, K-Wagen. Było to wielkie pudło na gąsienicach, którego wagę konstruktorzy zaplanowali początkowo na 160 ton.
Zmniejszono ją z czasem do 120 ton, skracając cały pojazd. Mimo tego K-Wagen był za duży, by transportować go za pomocą dostępnych wówczas środków. Z problemu wybrnięto w ciekawy sposób – czołg miał być transportowany na pole bitwy w częściach i składany bezpośrednio przed walką.
Czołg wyposażono w 4 działa i siedem karabinów maszynowych. Planowano również zamontować miotacz ognia, ale ostatecznie zrezygnowano z tego pomysłu. Aby zapanować nad tym uzbrojeniem, w K-Wagenie zastosowano system kierowania ogniem zbliżony do tych, znanych z okrętów wojennych.
Załogę stanowiło 27 osób, wśród których był m.in. oficer sygnałowy, artylerzyści, dwóch kierowców i mechanicy pokładowi. Gąsienicowe monstrum miało osiągać prędkość do 7,5 km/h, jednak do końca wojny nie udało się ukończyć prototypu, a w wyniku . Pełnowymiarową makietę tego czołgu zbudowano za to kilkadziesiąt lat później dla Adolfa Hitlera.
Flying Elephant
Nie tylko Niemcy wpadli na pomysł zbudowania superciężkiego czołgu. Konstrukcję o zbliżonych założeniach opracowali również Anglicy, tworząc plany bunkra na gąsienicach, nazwanego Latającym Słoniem. Konstruktorzy chcieli zbudować czołg, który byłby odporny na ogień artylerii średniego kalibru.
W związku z tym zaprojektowali maszynę, która przy umiarkowanej, jak na tamte czasy, długości, wynoszącej nieco ponad 8 metrów, byłaby potężnie opancerzona. Przód czołgu miał chronić pancerz o grubości sześciu cali, czyli ponad 15 centymetrów, czyli 5 razy grubszy niż w znacznie większym i cięższym, niemieckim K-Wagenie. Co ciekawe, stosunkowo grubym, 2-calowym pancerzem osłonięto również górę czołgu.
Z przodu planowano zamontować jedno działo o kalibrze 57 lub 75 milimetrów (istniała również porzucona z czasem koncepcja z dwoma działami umieszczonymi z boków kadłuba). Poza przednim działem czołg miał mieć cztery stanowiska karabinów maszynowych z boków kadłuba i co najmniej dwa stanowiska strzeleckie z tyłu.
Choć przystąpiono do budowy prototypu, nigdy go nie ukończono – z obliczeń wynikało bowiem, że czołg byłby niezdolny do manewrowania w trudnym terenie i bardzo wolny.