Stanisław Lem: nieistniejący pisarz, który gardził amerykańskim SF i projektował czołgi
Stanisław Lem to nie tylko powszechnie znane książki SF. Legendarny pisarz ma na koncie również projekty czołgów, a także podejrzenie, że nie jest prawdziwym człowiekiem, tylko spiskiem komunistów.
10.01.2016 | aktual.: 10.03.2022 09:55
Najinteligentniejsze dziecko
Urodzony w 1921 roku we Lwowie już od najmłodszych lat był wyjątkowym dzieckiem. Prowadzone w latach 30. Wśród uczniów szkół średnich badania inteligencji wykazały, że – jak wynika z nieoficjalnych, przekazanych pisarzowi już po drugiej wojnie światowej informacji – został przez władze szkolne uznany za najinteligentniejsze dziecko w południowej Polsce.
Trudno – po niemal wieku – zweryfikować te informacje, jednak nie ulega wątpliwości że urodzony w rodzinie szanowanego, lwowskiego lekarza Stanisław od najmłodszych lat przejawiał dość nietypowe zainteresowania, związane m.in. z paleontologią.
Nie tylko wymyślałem fantastyczne królestwa i dostojne urzędy, dokonywałem także wynalazków i „projektowałem” prehistoryczne zwierzęta, których brakowało w paleontologii. Wymyśliłem na przykład samolot w kształcie olbrzymiego wklęsłego lustra, skupiającego światło na znajdującym się w ogniskowej kotle parowym. Na obwodzie lustra znajdowały się turbiny napędzające pojazd za pomocą wirników, jak helikopter, a energia pochodzić miała z promieni słonecznych. Ten dziwoląg miał latać bardzo wysoko, nad chmurami i naturalnie tylko za dnia. Nie zdając sobie z tego sprawy wymyślałem także urządzenia od dawna istniejące, na przykład mechanizm różnicowy.
Projektant czołgów
Wybuch wojny uniemożliwił Stanisławowi ukończenie studiów medycznych, a młody pisarz zaangażował się w działalność konspiracyjną. Dzięki fałszywym dokumentom uniknął represji, związanych z jego żydowskim pochodzeniem, a pracując w zakładzie zajmującym się przeróbką złomu, dostarczał ruchowi oporu pozyskane w czasie pracy amunicję i materiały wybuchowe.
Nie zrezygnował przy tym z projektowania różnych maszyn, w tym, co szczególnie warte uwagi, czołgów. Choć przygotowane przez niego szkice wydają się z dzisiejszego punktu widzenia mocno oderwane od realiów, Lem traktował je zupełnie serio.
Po wyzwoleniu Lwowa przez Armię Czerwoną wysłał nawet list do Ludowego Komisariatu Przemysłu Obronnego, do którego załączył szkice wymyślonych przez siebie maszyn (więcej na ten temat znajdziecie w artykule „Polski pisarz zaprojektował czołg dla ZSRR? Nieznany pomysł Stanisława Lema”).
(...) faszyzm (...) musi zostać zgnieciony i zmieciony. (...) Wszystkie moje plany, projekty i pomysły ofiarowuję Związkowi Radzieckiemu w tym celu, aby - o ile są one zdatne do użytku - przyczyniły się do szybszego zlikwidowania najstraszniejszego terroru, jaki zna historia.
„Amerykańskie SF to kiepski styl i drewniane dialogi”
Pisarskie sukcesy Stanisława Lema to pochodna nie tylko ciężkiej pracy i talentu, ale również – co nie mniej istotne – solidnego wykształcenia i wszechstronnych zainteresowań. Po ukończeniu po wojnie studiów medycznych pisarz rozpoczął pracę w Konwersatorium Naukoznawczym Asystentów Uniwersytetu Jagiellońskiego, co dało mu dostęp do światowej literatury naukowej, w tym z zakresu cybernetyki.
Stanisław Lem mówi o nauce i wierze
Poza pracą zawodową Stanisław pisze i publikuje, gdzie tylko może, nie skupiając się na fantastyce. Przełom nastąpił dopiero po 1950 roku, gdy po przypadkowym spotkaniu z prezesem Spółdzielni Wydawniczej „Czytelnik” pisarz zyskuje szansę na wydanie swojej pierwszej powieści SF – „Astronautów”, która z miejsca okazuje się wielkim sukcesem.
Późniejsze powieści i zbiory opowiadań zostają również docenione za granicą, a sam Stanisław Lem zostaje w 1973 roku honorowym członkiem Stowarzyszenia Amerykańskich Pisarzy Science Fiction (Science Fiction Writers of America, SFWA), a zaledwie trzy lata później zostaje tego członkostwa pozbawiony. Wszystko za sprawą faktu, że dla Lema nie było to żadne wyróżnienie, o czym nie wahał się mówić publicznie: amerykańskiego SF fantastyki nie cenił i nie poważał, uważając, że jest
nie dość przemyślane, słabo napisane i nastawione bardziej na warstwę przygodową niż idee czy nowe literackie formy.
W swojej krytyce czynił jednak jeden, ważny wyjątek - wykluczał z niej Philipa K. Dicka, którego cenił i szanował, nazywając nawet amerykańskiego pisarza wizjonerem pośród szarlatanów.
LEM to spisek komunistów!
W 2015 roku Amazon uraczył nas serialem, nawiązującym do powieści Philipa K. Dicka „Człowiek z wysokiego zamku”. Nawiązania są dość luźne i dotyczą przede wszystkim przedstawionego w powieści świata, w którym Trzecia Rzesza nie przegrała wojny i po opanowaniu wraz z Japonią większości Stanów Zjednoczonych wprowadziła na ich terenie stosunkowo łagodną okupację. Dlaczego wspominam o średnio udanym serialu w kontekście Stanisława Lema?
Dick dowodził w liście, że Stanisław Lem nie istnieje, a przynajmniej nie istnieje jako człowiek. Jego nazwisko miało być nazwą dla organizacji komunistycznych pisarzy. Dowodem na to miała być mnogość stylów, odnajdywana w twórczości Stanisława Lema. Po co komuniści mieliby tworzyć taką organizację? Dick i na to miał wytłumaczenie: chodziło o zdominowanie gatunku SF i wykorzystanie go w roli nośnika idei, sprzecznych z amerykańskimi interesami.
Ironiczny jest w tym przypadku fakt, że Stanisław Lem – mimo nacisków – nigdy nie zapisał się do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej.
Internet i idioci
Schyłek życia i twórczości Stanisława Lema przypadł na czas, gdy Internet przestał być egzotycznym, akademickim i wojskowym projektem, a stał się kolejnym z dostępnych dla wszystkich mediów. Bardzo popularny jest cytat, w którym pisarz niezbyt pochlebnie wyraża się o użytkownikach Sieci:
Dopóki nie skorzystałem z Internetu, nie wiedziałem, że na świecie jest tylu idiotów.
Chyba wszyscy znamy te słowa. Problem w tym, że jak wiele innych, popularnych cytatów (jak choćby ten o 10000 nieudanych prób wynalezienia żarówki), również i ten jest nieprawdziwy, a przynajmniej nie udało się znaleźć wiarygodnego źródła, które by go potwierdzało.
Warto przy tym pamiętać, że Stanisław Lem nie unikał ani tematyki Internetu (choć np. w 1996 roku przyznawał, że nie obsługiwał komputera), ani związanych z nim zagadnień, publikując m.in. w polskim „PC Magazine”. Pisarz zmarł w 2006 roku. Pozostał po nim nie tylko bogaty dorobek literacki czy upamiętniające go dzieła innych autorów, ale również – prawdopodobnie – najtrwalsza pamiątka w postaci planetoidy 3836 Lem i planetoidy 343000 Ijontichy, nazwanej od imienia jednego z bohaterów książek Stanisława Lema.