Tajemnicze chmury z Wenus przestrogą dla Ziemi
10.12.2010 08:00
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
„Zabawa w wulkan”, czyli nastrzykiwanie atmosfery naszego globu dwutlenkiem siarki, wcale nie będzie, być może, tak zabawne, jak początkowo sądzono. I może przynieść więcej szkody niż pożytku. Wskazują na to wyniki badań wenusjańskich chmur. Wygląda to jak ostrzeżenie dla Ziemi.
„Zabawa w wulkan”, czyli nastrzykiwanie atmosfery naszego globu dwutlenkiem siarki, wcale nie będzie, być może, tak zabawne, jak początkowo sądzono. I może przynieść więcej szkody niż pożytku. Wskazują na to wyniki badań wenusjańskich chmur. Wygląda to jak ostrzeżenie dla Ziemi.
„Zabawa w wulkan” to żartobliwe określenie metody na ochłodzenie naszej planety podpatrzonej w naturze: podczas wybuchu wulkanu w powietrze wzbijają się ogromne ilości gazów i pyłów. Powstałe podczas erupcji chmury i wulkaniczny aerozol skutecznie odbijają promieniowanie słoneczne, co prowadzi do ochłodzenia planety.
O tym, że proces jest skuteczny, świadczą dane na temat temperatury, zebrane po wybuchach wulkanów. Całkiem niedawno, bo w 1991 r., kiedy wybuchł jeden z filipińskich wulkanów, odnotowano ochłodzenie Ziemi o 0,5 stopnia Celsjusza.
Naukowcy wpadli zatem na pomysł, by naśladować wulkany - co w przełożeniu na możliwości człowieka oznacza, że w ziemską atmosferę należałoby sztucznie pompować spore ilości dwutlenku siarki (liczone w milionach ton na rok). I sprawdzać, jak globalne ocieplenie zacznie się cofać.
Do tej pory uważano, że jest to metoda względnie bezpieczna – względnie, ponieważ wg niektórych badań wyższe stężenie związków siarki w atmosferze może powodować śmierć kilkuset tysięcy osób rocznie. To zaś, co uznawane jest już za pewnik, to spowodowane związkami siarki zakwaszanie wód morskich i dziury w warstwie ozonowej.
Zobacz także
Te dane nie ostudziły jednak entuzjazmu zwolenników zabawy w wulkan. Dotychczas zakładano, że dwutlenek siarki w atmosferze wchodzi w kontakt z wodą i tworzy kwas siarkowy. Ten zaś w w wyższych warstwach atmosfery przyjmuje postać gazową i pod wpływem promieni słonecznych szybko ulega destrukcji.
Z obliczeń wykonanych dla warunków panujących na Wenus, którą spowijają gęste siarkowe chmury, skutecznie niczym jasna roleta odbijające promienie Słońca, wynikało, że na wysokości ponad 70 km po dwutlenku siarki nie powinno być śladu.
Jak zatem wyjaśnić fakt, że w atmosferze Wenus związek ten znajdował się na wysokości 90-110 km? Jedyne, co uczonym przyszło na razie na myśl, to przyznanie się do tego, że być może cykl siarki atmosferycznej jest bardziej skomplikowany, niż do tej pory sądzono.
Zobacz także
Cóż – zabawa w wulkan wcale nie musi być bezpieczna... I zanim człowiek zajmie się „wzbogacaniem” atmosfery dwutlenkiem siarki, dla własnego bezpieczeństwa powinien najpierw poznać szczegóły przemian tego związku i sprawdzić, czy teoria pokrywa się z rzeczywistością.
Źródło: Space