Tajemnicze wynalazki [cz. 2]. Nadajnik powiększający i wieża Wardenclyffe
Gdyby Nikola Tesla wciąż był wśród nas, to chciałbym go przeprosić. Zrobiłbym to w imieniu tych, którzy całe jego życie nazywali go oszustem i hochsztaplerem, kradnąc jednocześnie jego wynalazki. Zrobiłbym to w imieniu Tomasza Edisona, geniusza o wyjątkowo podłym charakterze, który kpił z dokonań Serba i oszukał go finansowo. Ten artykuł chciałbym poświęcić pamięci Nikoli Tesli. Naukowca, którego dziedzictwo wciąż kryje w sobie niesamowite zagadki.
17.07.2012 | aktual.: 14.01.2022 09:33
Gdyby Nikola Tesla wciąż był wśród nas, to chciałbym go przeprosić. Zrobiłbym to w imieniu tych, którzy całe jego życie nazywali go oszustem i hochsztaplerem, kradnąc jednocześnie jego wynalazki. Zrobiłbym to w imieniu Tomasza Edisona, geniusza o wyjątkowo podłym charakterze, który kpił z dokonań Serba i oszukał go finansowo. Ten artykuł chciałbym poświęcić pamięci Nikoli Tesli. Naukowca, którego dziedzictwo wciąż kryje w sobie niesamowite zagadki.
Opowieść o tajemniczych wynalazkach, jakie narodziły się w umyśle Nikoli Tesli, należy rozpocząć od roku 1901. To właśnie wtedy nastąpiła poważna zmiana wizerunku naukowcy i sposobu postrzegania jego wynalazków. W oczach świata nauki Nikola Tesla stał się wyrzutkiem, "szalonym naukowcem", który obwieszczał światu coraz bardzie fantastyczne i niewiarygodne pomysły, a jego teorie mieszały rzeczywistość z fantastyką w sposób dla jednych niedopuszczalny, a dla innych wizjonerski.
Stan zdrowia wynalazcy z roku na rok się pogarszał. Nie tylko ciało, ale też umysł Tesli cierpiał. Problemy finansowe, batalie z fundatorami i innymi naukowcami sprawiły, że Nikola zgorzkniał, dokuczały mu nerwice i fobie, a przyjaciele powoli się od niego odsuwali. To także wtedy zaczęły pojawiać się wynalazki, które swoją niezwykłością przyćmiewały wszystko inne.
Nadajnik powiększający
Jedną z wielu naukowych obsesji Nikoli Tesli było bezprzewodowe przesyłanie energii elektrycznej. Po przeprowadzce z Nowego Jorku do Colorado Springs naukowiec postanowił skonstruować największą "cewkę Tesli" i wykorzystać ją do tego celu. Magnifying Transmitter, czyli nadajnik powiększający, mógł generować moc do 300 000 watów!
W 1905 roku do urzędu patentowego wpływa zgłoszenie Tesli. Jego opis brzmi: Transmisja energii elektrycznej przez środowisko naturalne. Tesla wierzył, że wykryte przez niego podziemne fale stojące mogą zostać wykorzystane jako nośnik energii. Energia miała być transmitowana do ziemi w punkcie węzłowym fal, by następnie zostać odebrana w innym, oddalonym punkcie węzłowym.
Ziemia była dla Tesli przewodnikiem o niskiej rezystancji (w przypadku wykorzystania owych fal) i mogła służyć jako przekaźnik. Po skonstruowaniu nadajnika Nikola przeprowadził dwie udokumentowane prezentacje swojego wynalazku. Podczas jednego z pokazów udało mu się bezprzewodowo zasilić 200 lamp Edisona z odległości 40 km!
Wtłaczanie energii do ziemi powodowało niesamowite efekty. Wynalazek generował błyskawice o długości 50 m, a huk transmitowanej energii był słyszalny w oddalonym o 20 km miasteczku Cripple Creek. Mieszkańcy Colorado Springs opowiadali, jak grunt pod ich nogami iskrzył się, a wodociągi zamieniały się w linie przesyłowe, emitując błyski. W promieniu 30 m od nadajnika wyłączone z zasilania żarówki paliły się jasnym światłem. Z racji prowadzonych eksperymentów nad Colorado Springs często zbierały się burze, a pożary spowodowane wyładowaniami stanowiły poważny problem dla okolicznych oddziałów straży pożarnej.
Awarie były na porządku dziennym. Do jednej z najbardziej zagadkowych doszło w elektrowni zasilającej urządzenia Tesli. W momencie ustawienia nadajnika na kilkaset kilowatów w elektrowni pojawił się na generatorach prąd o niezwykle wysokiej częstotliwości. Generatory w ciągu kilku sekund zmieniły się w bryły stopionych metali.
Pod koniec eksperymentów Tesla ni stąd, ni zowąd zakomunikował, że odebrał sygnał z innej planety. Fala drwin przelała się przez naukowe periodyki, ale Tesla nie wyparł się swoich słów. Najprawdopodobniej wynalazca doświadczył zjawiska z nieznanej wtedy radioastronomii. Czy faktycznie odebrał przekaz z innej cywilizacji? Tego pewnie nie dowiemy się już nigdy.
Zobacz także
Po powrocie do Nowego Jorku Tesla obwieścił w czasopiśmie "Century Magazine" zakończenie badań i sukces z nimi związany. Ogłosił, że jest możliwe przesyłanie energii elektrycznej za pośrednictwem Ziemi i że efektywność takiego rozwiązania pozwoli zlikwidować większość problemów energetycznych rozwijających się społeczeństw. Dzięki finansowaniu przez magnata J.P. Morgana Tesla mógł przystąpić do konstrukcji najbardziej tajemniczego wynalazku.
Wieża z Wardenclyffe
Ruszyły prace nad konstrukcją wieży nadawczej. Miała ona mieć 57 m wysokości (tyle co 18-piętrowy budynek), a jej zwieńczeniem miała być metalowa kopuła o wadze 55 ton! Tesla nie ukrywał swoich ambicji. Gdy media dowiedziały się o nowym przedsięwzięciu, nastąpiła kolejna zmiana w postrzeganiu Tesli. Słowa "szalony" i "ekscentryczny" zamieniono na "czarownik". Wtedy też dał się słyszeć rechot historii, bo inwestorzy skierowali swoją uwagę na Marconiego i jego firmę Marconi Company.
Marconi, który "wsławił" się kradzieżą technologii Tesli, świecił triumfy na salonach, a jego imieniem nazywano szkoły, skwery i ulice. Projekt Tesli, który poza przesyłem energii miał także umożliwiać przesył informacji, był mocno spóźniony względem dokonań Marconiego. Także odwieczny wróg Tesli, Edison, kompletnie ignorował osiągnięcia naukowca i reklamował wynalazek Marconiego jako przełom cywilizacyjny.
Niezwykle ambitny projekt Wardenclyffe stanął nad przepaścią, gdy zirytowany J.P. Morgan nie zgodził się na jego dalsze finansowanie. Spiskowa wersja tej historii mówi o tym, że magnat wystraszył się nowej technologii Tesli i postanowił zrobić wszystko, by tanie i efektywne źródło energii nigdy nie mogło zostać wykorzystane. Odciął całkowicie finansowanie i rozpoczął kampanię oszczerstw skierowaną przeciwko swojemu dawnemu ulubieńcowi. Niezrażony tym Tesla ogłosił w 1904 r. zakończenie badań nad projektem Wardenclyffe, mimo nieukończenia konstrukcji wieży. Nikola twierdził, że jego wynalazek to pełny sukces, a bezprzewodowe przesyłanie energii jest możliwe.
Stan zdrowia naukowca wciąż się pogarszał, a prace nad wynalazkiem stanęły w miejscu. Wreszcie w 1917 r. Wardenclyffe został wysadzony w powietrze w celu odzyskania części pieniędzy ze złomu. Po kolejnych latach bezowocnej walki o pieniądze naukowiec umiera w pokoju hotelowym w 1943 r. w całkowitym zapomnieniu i bez grosza przy duszy.
Do dziś mnożą się teorie dotyczące wieży z Wardenclyffe. Choć nigdy nie została oficjalnie przetestowana, to są przesłanki, by sądzić, że jeden raz została uruchomiona. Miało się to stać dokładnie w dniu "incydentu tunguskiego", czyli potężnej eksplozji o niewytłumaczalnym pochodzeniu. Miejsce tego zdarzenia miało być jednym z wcześniej opisywanych węzłów.
Naukowcy wciąż studiują dokumenty Tesli. Czy uda się odkryć tajemnicę wieży Wardenclyffe? Tesla odzyskałby należną chwałę, a ludzkość cieszyłaby się nowym sposobem przesyłu energii. Czy tak się stanie, czas pokaże.