Tani sentyment? Raczej świetna zabawa! Retro żyje i ma się dobrze
Czy moda na gry retro i wielkie piksele to coś złego? Zamiast narzekać na sentymentalnych graczy przekonajmy się, co ciekawego mogą nam zaoferować wielkie piksele?
18.05.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:17
Co zostało nam w pamięci?
“Gry retro – do muzeum, nie do sklepów! Nie nabierajmy się na tanie sentymenty” - napisał w swoim artykule Adam Bednarek. Tylko czy rzeczywiście ich miejsce jest w muzealnej gablocie? Z takim poglądem zgodzić się nie mogę.
Mam wielki sentyment do starych gier i dobrze pamiętam, jak wielkie wrażenie zrobiły na mnie choćby Prince of Persia czy Wolfenstein 3D. Z drugiej strony mam świadomość, że wiele z gier, uznawanych za kultowe (też nie lubicie nadużywania tego słowa?) marnie zniosła próbę czasu.
Fajnie wrócić wspomnieniami do nocy, spędzonych nad kolejnymi kampaniami Dune II, kosmiczną włóczęgą z Frontiera czy w mrocznych korytarzach Dooma. Fakty są jednak takie, że dla wielu z nas konfrontacja wspomnień z rzeczywistością i próba zagrania w którąś z dawnych gier mogłaby się skończyć rozczarowaniem.
Mit kontra rzeczywistość
Pamiętam, jak całkiem niedawno postanowiłem odświeżyć wspomnienia i uruchomiłem Trespassera - FPS-a w realiach Parku Jurajskiego, którego zapamiętałem jako grę z nieziemską grafiką, prawie otwartym światem i cudowną mechaniką, pozwalającą na sterowanie dłonią głównej bohaterki, co umożliwiało manipulowanie różnymi przedmiotami.
Jurassic Park Trespasser: Volume 3 - Part 1
I to był błąd. Toporna grafika, nieziemsko długie wędrówki po ściśle wyznaczonych trasach (Otwarty świat? Dobre sobie, pamięć lubi płatać figle!), nieracjonalne zachowanie przeciwników... Lista wad okazała się bardzo, bardzo długa, a gra, zapamiętana jako ósmy cud świata okazała się - z dzisiejszej perspektywy - nieporozumieniem. W tej kwestii zgadzam się częściowo z Adamem - niektóre stare gry powinny zostać we wspomnieniach, bo konfrontowanie ich ze współczesnością może im tylko zaszkodzić.
Ale nie jest to nic odkrywczego - ta reguła dotyczy przecież nie tylko gier. Tego samego doświadczy choćby przeciętny fan motoryzacji wsiadając np. do ikonicznego Dodge’a Challengera z początku lat 70. Doświadczając legendy można szybko wyleczyć się z uwielbienia dla niej - kapitalna sylwetka i dźwięk silnika wywołujący dreszcze nie dla każdego będą wystarczającą nagrodą za beznadziejne prowadzenie, siedzenia z których zjeżdża się na byle zakręcie i absurdalny apetyt na paliwo.
1971 Dodge Challenger R/T originaler Sound
Mimo tego fani czterech kółek wciąż jeżdżą motoryzacyjnymi klasykami. Nie dlatego, że muszą, ale dlatego, że lubią i sprawia im to frajdę. Z grami jest podobnie.
Czy w modzie jest coś złego?
Miałem bronić starych gier i klimatów retro, a tymczasem na razie dostarczam raczej argumentów ich przeciwnikom. Dlaczego? No cóż, z faktami nie sposób dyskutować - one są jednoznaczne. Można jednak z tych samych faktów wyciągnąć zupełnie inne wnioski.
Krytykowanie mody na gry retro wydaje mi się równie zasadne, jak krytykowanie drugiej młodości winyli w czasach powszechnego streamingu muzyki. Bo przecież są duże, wrażliwe na uszkodzenia, bardziej sfatygowane egzemplarze niemiłosiernie skrzypią, a niektóre osiągają na aukcjach absurdalne ceny. Tylko czy jest w tym coś złego?
Nie wszyscy lubią gry retro i nie wszyscy lubią stylistykę, nawiązującą do początku lat 90. Ale tacy ludzie - w tym i ja - istnieją. Dlaczego tworzenie gier, trafiających w ich gust i estetykę miałoby być zbrodnią? Klient płaci, klient wymaga. Gdyby nie było popytu na produkcje, nawiązujące wyglądem do dawnych lat, nikt by ich nie tworzył.
Pixel Heaven, czyli jesteśmy w niebie!
Jest jednak zupełnie odwrotnie. Już niebawem zorganizowana po raz drugi impreza Pixel Heaven przyciągnie tłumy wielbicieli starych gier w różnym wieku. Bo, jak piszą na swojej stronie organizatorzy, to wydarzenie
dla każdego! A w szczególności dla osób, które pamiętają czasy początków gier komputerowych w Polsce, komiksów czasów PRLu, salonów arcade i wszystkiego, co z tym związane. A także dla Waszych mężów / żon i dzieci. Współcześni gracze i przedstawiciele gamedevu także znajdą coś dla siebie!
Przez dwa dni każdy uczestnik będzie mógł zagrać w kultowe gry lat 80. i 90. m. in. na ZX Spectrum, Atari, Commodore, konsolach z epoki. Będą też oczywiście gry współczesne. (...)
Co takiego sprawia, że w czasach fotorealistycznej grafiki rzesze ludzi chcą bawić się grami, w których wielkość pikseli mogłaby wypalić nienawykłe oczy? Odpowiedzi będzie zapewne tyle, ilu graczy. I nie chodzi tu o powtarzanie banałów o wyjątkowym klimacie (tak, jakby współczesne gry go nie miały) czy nieprawdziwych stwierdzeń, że grafika nie ma znaczenia.
Gram, bo lubię
Chodzi właśnie o to, że ma. I w przypadku, gdy jest świadomym wyborem, a nie - jak 20 lat temu - koniecznością, jest po prostu przykładem na bogactwo świata gier, w którym każdy znajdzie coś dla siebie. To nie jest, jak dawniej, kwestia ograniczeń sprzętowych, ale po prostu tego, że ktoś może zwyczajnie lubić taką estetykę. Nie dotyczy to tylko gier - wystarczy wspomnieć choćby zapomnianą nieco, ale nadal istniejącą demoscenę czy gałąź grafiki komputerowej, znaną jako pixel art. A w szerszym kontekście reaktywację marek jak Pewex czy popularność fanpejdży takich jak prowadzona przez Olgę Duchologia.
Jasne, jak w przypadku każdej mody, również i retro może być i jest wykorzystywane do tego, by żerując na “kultowości” wcisnąć nam za ciężkie pieniądze coś banalnego. Ale czy ktokolwiek zmusza nas do kupowania nowej wersji NES-a za 500 dolarów? Nie. Ja tej konsoli nie kupię. Ale dlaczego krytykować kogoś, kto jest gotowy zapłacić tyle za odpowiednik Pegasusa z nową obudową i współczesnymi interfejsami? Chce, to kupi. Świetnie, że ma taką możliwość i nie jest skazany na kombinowanie, jak podłączyć starą konsolę do nowego telewizora.
Papers, Please - Trailer
To samo dotyczy gier retro. Niezależnie od tego, czy będzie to Cabal uruchomiony na C64 czy zupełnie współczesna produkcja, jak choćby Papers Please, to dostarczona nam w ten sposób podróż w czasie dla wielu graczy będzie przyjemnym doświadczeniem. I choć wielkie piksele i estetyka, nawiązująca do dawno minionej epoki nie każdemu przypadną do gustu, to mamy wybór. Dlaczego mielibyśmy z niego nie korzystać?