To my karmimy złodziei. Skończmy z udawaniem, że nielegalne serwisy VOD są w porządku!
Walka z nielegalnymi serwisami VOD przypomina walkę z hydrą – po zamknięciu jednego szybko pojawiają się następne. Winę za to ponosimy również my – widzowie. Dając zarobić złodziejom, pozbawiamy się szansy na legalne i tanie VOD z sensowną ofertą.
11.05.2015 | aktual.: 10.03.2022 10:19
Znikają nielegalne serwisy VOD
Kilka dni temu policja zatrzymała twórców kilku działających nielegalnie serwisów VOD. Z Sieci zniknęły m.in. ekino.tv, iiTV.info, scs.pl, zalukaj.to, streamo.tv i darmochy.pl. Pod informacjami na ten temat – zgodnie z wieloletnią tradycją - szybko zaczął powstawać w komentarzach jakiś przedziwny front obrońców, narzekających na to, że policja zrobiła to, co powinna była zrobić już dawno.
Z pozoru da się to łatwo wytłumaczyć, bo z punktu widzenia użytkownika zalet jest wiele. Za oglądanie reklam lub za niewielką opłatą zyskujemy przecież dostęp do biblioteki filmów i seriali, którą nie może pochwalić się żaden legalny serwis VOD. Co więcej, jako widzowie udostępnionych w Sieci przez kogoś innego materiałów wideo nie łamiemy prawa.
Tę kwestię bierze na siebie właściciel serwisu, zazwyczaj zarejestrowanego w jakimś egzotycznym kraju. My dostajemy filmy, które możemy obejrzeć bez obaw, że zainteresują się nami trolle z kancelarii prawnych, trudniących się wyłudzaniem opłat za rzekome łamanie praw autorskich. My oglądamy, właściciel serwisu zarabia. Układ idealny?
Zgodne z prawem czy uczciwe?
Nie bardzo. Choć nie łamiemy prawa, to nie ma sensu się oszukiwać – to nie jest w porządku. Dlaczego? Przyczyna jest prosta: serwis, który udostępnia nam materiały wideo nie ma do nich żadnych praw. Udostępnia i zarabia na czymś, co do niego nie należy. Nie ma znaczenia, czy nazwiemy to kradzieżą (kto pierwszy wrzuci odkrywczy komentarz, że kradzież nie może dotyczyć dóbr niematerialnych?), oszustwem, nieuczciwym biznesem czy jakoś inaczej.
Jasne, że dla dobrego samopoczucia lepiej powiedzieć sobie, że to nic złego, że kino drogie, korporacje wredne i bogate, że legalnie w Polsce nie ma czego oglądać, pieniędzy mało, a kultura powinna być wolna. No a na dodatek nie ma Netfliksa, bo przecież gdyby Netflix był, wszystko byłoby inaczej: powietrze świeże, trawa zielona i mleko prosto od krowy. Przegląd takich tłumaczeń można zobaczyć choćby pod artykułem „Kinomaniak nie działa? I bardzo dobrze. Zdychaj, zarazo!”.
Niektóre spostrzeżenia będą całkiem słuszne – jak np. to dotyczące irytującego różnicowania premier, przez co amerykańscy widzowie często oglądają różne filmy czy seriale wcześniej od polskich. Albo to, postulujące zmiany w prawie, ułatwiające dostęp do dóbr kultury. Inne będą idiotyczne – jak np. bałamutne przekonanie, że ponieważ kina słono kasują za bilety, to mamy moralne prawo zafundować sobie darmowy seans w Internecie.
To my tworzymy rynek dla przestępców
Usprawiedliwień z pewnością nie zabraknie. Ale w żaden sposób nie zmienią one faktu, że to my, widzowie, tworzymy rynek na nieuczciwe serwisy VOD. To my karmimy złodziei, którzy z internetowego biznesu zrobili sobie element układanki, pozwalającej prać brudne pieniądze. Tak na marginesie – całkiem spore, bo np. twórcy zamkniętych niedawno serwisów zarobili na nich co najmniej 10 mln złotych.
To my – swoimi wyborami – przyczyniamy się do tego, że do tej pory nikt nie uruchomił w Polsce sensownego serwisu VOD, łączącego bogatą ofertę z rozsądnie niską opłatą. Nic dziwnego – taki ktoś musiałby być idiotą, by stawać w szranki z działającymi na marginesie prawa firmami, które nie przejmują się licencjami i wynagrodzeniem dla właścicieli praw autorskich.
Gdy następnym razem przyjdzie nam do głowy, by narzekać na marną ofertę i wysokie ceny dostępnych w Polsce usług VOD, przypomnijmy sobie, że dając zarobić przestępcom, pozbawiamy zysków legalnych dystrybutorów. Narzekamy na marną ofertę VOD? Częściowo sami jesteśmy sobie winni.