Ubrania tkane przez bakterie na matrycy skóry
Uprzedzam: ten temat nie będzie łatwy. Ani dla estetów, ani dla stylistów mody, ani dla pragmatyków. By zrozumieć iddę, która towarzyszy pomysłowi tworzenia ubrań powstających bezpośrednio na skórze człowieka, potrzeba wyobraźni, znajomości biologii oraz wiary w to, że skóra nie jest warstwą graniczną ludzkiego ciała, lecz membraną, umożliwiającą kontakt z Kosmosem.
Uprzedzam: ten temat nie będzie łatwy. Ani dla estetów, ani dla stylistów mody, ani dla pragmatyków. By zrozumieć iddę, która towarzyszy pomysłowi tworzenia ubrań powstających bezpośrednio na skórze człowieka, potrzeba wyobraźni, znajomości biologii oraz wiary w to, że skóra nie jest warstwą graniczną ludzkiego ciała, lecz membraną, umożliwiającą kontakt z Kosmosem.
Projektantka Sonja Baumel wierzy, że można wytwarzać odzież, traktując skórę człowieka jako matrycę i zaprzęgając do pracy bakterie, które są naturalnymi mieszkańcami zewnętrznej warstwy ochronnej organizmu. Ów przedziwny pomysł polega na tym, że powierzchnia ciała traktowana jest jak membrana łącząca świat zewnętrzny (baaardzo szeroko pojmowany, bo od bakterii zasiedlających powierzchnię naskórka aż po bezkres Kosmosu) z wewnętrznym, obejmującym wiele warstw żywej skóry.
Kolejną implikacją jest, że mikroorganizmy zamieszkujące ludzką skórę i sam człowiek stanowią niejako jeden skomplikowany, hybrydowy super organizm.
Na czym dokładnie polegałoby "membranowe szydełkowanie" odzieży, trudno mi na razie napisać, ponieważ nie są znane szczegóły idei - chwilowo jest to tajemnica samej projektantki (na stronie autorskiej nie ma, niestety, obiecanego filmu, który ma tłumaczyć koncept i jego ewentualne zastosowanie w praktyce). Wiadomo tylko, że stylistka stworzyła mapę ludzkiego ciała, która pokazuje, gdzie najliczniej zamieszkują je bakterie i jaki to ma związek z temperaturą różnych miejsc ustroju.
Niemniej, ubrania powstające na bazie membrany utworzonej w procesie - nazwałabym to: wizualizacji mikrobiologicznej mają za zadanie dogrzać te rejony ciała, które są najbardziej narażone na działanie chłodu.
Rozumiem, że ten cały wywód jest nieco skomplikowany, idea szczytna, a proces byłby całkowicie naturalny. Doceniam wkład myśli, trudu i pracy w opisywaną teorię. Przyznam jednak, że dla mnie, biologa, idea jest nazbyt transcendentna; a poza tym dla mnie - zmarzlucha - rzecz jest jasna jak słońce: najzimniej jest mi zawsze w stopy i dłonie.
Źródło: Green Diary