Wiedzę o broni palnej czerpiesz z filmów i gier? W takim razie nie wiesz niczego
Z filmów i gier wiemy, że lasery są wolniejsze od światła, samochody eksplodują przy zderzeniu, statki kosmiczne hałasują podczas lotu, a broń… Oj, od czego zacząć? Dzięki popkulturze wiemy o broni bardzo, bardzo wiele, ale nic z tego nie jest prawdą.
15.02.2017 | aktual.: 15.02.2017 13:57
W Polsce na setkę obywateli przypada 1,3 sztuki broni. To jeden z najniższych wyników na świecie, porównywalny z Kazachstanem, Burundi i Laosem. Nasi zachodni sąsiedzi mają 30 sztuk broni na sto osób; Słowacy – 8,3 sztuki; Czesi – 16,3; nawet „rozbrojeni” Brytyjczycy – 6,6. Co ciekawe, choć w Wielkiej Brytanii znajduje się pięć razy więcej broni niż w Polsce, statystyki śmierci związanej z jej użyciem (na 100 tys. obywateli) są niższe.
Tak czy inaczej, jedno jest pewne: przeciętny Polak nie widział w życiu prawdziwego pistoletu, a co dopiero mówić o jego używaniu. O broni wiemy tyle, ile zobaczymy w telewizji. Telewizja natomiast pokazuje same bzdury. Bo czego właściwie dowiedzieliśmy się z filmów o tych groźnie wyglądających przedmiotach, które robią „bum”?
Po pierwsze: broń brzmi fajnie
Od dekad specjaliści od dźwięku prześcigają się w tworzeniu „fajnych” odgłosów broni. Prawdopodobnie najbardziej niedorzecznym efektem dźwiękowym są wystrzały ze stareńkiego serialu „Rewolwer i melonik”. Usłyszycie go w 19 sekundzie...
The Avengers Series 5 Opening Titles and Closing Credits
Serial to połączenie komedii, przygody i fantastyki, ale nawet bardziej przyziemne produkcje często są dalekie od rzeczywistości. Dlaczego? Bo w prawdziwym świecie zazwyczaj broń po prostu nie brzmi fajnie. Przede wszystkim jest niedorzecznie głośna. Natężenie dźwięku przy wystrzale z broni nietłumionej przekracza nawet 140 dB. Takiego hałasu nie generuje nawet startujący samolot! A jeśli to do was nie przemawia: Bruce Willis i Kiefer Sutherland doznali trwałej utraty słuchu, nagrywając sceny strzelanin z wykorzystaniem pistoletów kalibru 9 mm.
Nie dość, że wystrzały są głośne, to na dodatek nie brzmią „potężnie”, fajnie i stylowo, czyli tak jak w filmach. Przypominają raczej przybijanie młotkiem bardzo dużych gwoździ. Akcja właściwa od czasu 1:05:
Christina Firing Glock 26 9mm Pistol
Właśnie dlatego zawsze, ale to zawsze, dźwięki wystrzałów są w filmach dodawane w postprodukcji. Co prawda w wielu filmach używa się prawdziwych odgłosów wystrzałów, ale nagranych nie na planie, lecz na strzelnicy, odpowiednio podrasowanych, przyciszonych i z podkreślonymi basami.
Po drugie: broń z tłumikiem jest cicha
Zostańmy jeszcze przy dźwiękach. Jak wszyscy wiemy, wystarczy założyć tłumik, aby broń stała się niemal idealnie cicha. A przynajmniej na tyle cicha, że wystrzał trudno dosłyszeć choćby z drugiego pokoju. „Puk”, „piu” albo „ftt” - to garnitur odgłosów wytłumionych pistoletów. Przykład w 15 sekundzie:
James Bond 007: Coldest Kills
Jeszcze ciekawsze są idealnie wytłumione strzelby, tak jak w "To nie jest kraj dla starych ludzi" - oglądajcie od ok. 1:40:
No Country for Old Men - Motel Shootout Scene
W rzeczywistości wytłumiona broń nadal jest głośna. Wystrzały doskonale słychać, ponieważ pocisk przekracza barierę dźwięku – co ma znaczenie zwłaszcza w zamkniętych pomieszczeniach. Dobre tłumiki wyciszają broń do ok. 117 decybeli, czyli do poziomu hałasu generowanego przez grupę motocyklistów. Takiego jak w 2:00:
Shooting suppressed handguns in a house
Broń można skuteczniej wyciszyć, stosując tłumik oraz amunicję poddźwiękową. Dzięki temu rozwiązaniu jest ciszej, ale… wciąż głośno i bardzo daleko od delikatnych dźwięków wydawanych przez filmową broń. 0:47:
308 supersonic and subsonic suppressed
Nie wspominając o tym, że tłumik utrudnia celowanie, zaś specyficzny typ amunicji ma mniejszą siłę przebicia.
Po trzecie: dwa pistolety to dwa razy większa skuteczność
Strzelanie z pistoletu jest fajne, a strzelanie z dwóch pistoletów – dwa razy fajniejsze. Tylko że nieskuteczne.
Choć istnieją ludzie, którzy twierdzą, że korzystanie z dwóch broni naraz ma swoje zalety (można strzelać w dwóch kierunkach naraz czy skuteczniej kłaść ogień osłaniający), to generalnie taka metoda jest stosowana głównie przez gangsterów, którzy chcą wyglądać na groźniejszych niż w rzeczywistości. Oraz przez Christiana Bale'a w 37 sekundzie tego klipu z Equilibrium:
Equilibrium (10/12) Movie CLIP - Not Without Incident (2002) HD
Strzelanie z dwóch pistoletów nie sprawdza się, ponieważ jedna z rąk jest dominująca i o ile można nią dość łatwo celować, to strzelanie z lewej ręki (jeśli jesteśmy praworęczni) jest mniej więcej tak precyzyjne, jak pisanie lewą ręką. Druga sprawa: każdy wystrzał powoduje odrzut, który utrudnia wycelowanie przed następnym strzałem; jego skutki minimalizuje się, stabilizując broń - poprzez trzymanie jej obiema dłońmi.
Warto dodać, że w przypadku broni dających większego kopa, strzelanie z chwytu jednoręcznego (nieważne czy jednym, czy dwoma pistoletami naraz) może spowodować urazy dłoni, a nawet całego ramienia. Przewińcie na 0:25:
Po czwarte: każdy strzał zabija
To trop znany zwłaszcza ze starszych filmów, np. z Bondów z Rogerem Moorem albo z tych nowszych produkcji, które udają stare kino. Idea jest prosta: one shot, one kill. Nieważne, gdzie trafisz – liczy się samo trafienie, przeciwnik odpada z gry. Ot, taka zabawa w zbijanego za pomocą nabojów.
Jak to się ma do rzeczywistości? Otóż dwie trzecie ofiar przeżywa postrzał – jak dowiodło badanie przeprowadzone przez medyków z Uniwersytetu Pennsylvanii. Co więcej, Amerykańskie Stowarzyszenie Neurochirurgów policzyło, że jeden na dziesięć postrzałów w głowę nie kończy się śmiercią.
Dziesięcioprocentowa przeżywalność teoretycznie wciąż jest niewielka, ale nawet takie statystyki zaskakują, biorąc pod uwagę, że „headshot” w większości gier wideo to jedyny stuprocentowo pewny sposób na zabicie przeciwnika.
Po piąte: magiczne właściwości strzelby
Znamy to głównie z gier. Strzelby – powtarzalne czy jednostrzałowe – mają ogromnego kopa i równie duży rozrzut. Praktycznie nie wymagają celowania: po prostu skieruj lufę w stronę wroga i naciśnij spust, a rozsiejesz śrut po całej okolicy.
W rzeczywistości precyzja jest wymagana, bo rozrzut, choć względnie duży, nie oznacza, że jeden wystrzał zniszczy wszystko od podłogi aż po sufit. Oglądajcie od 0:52, aby zobaczyć, jak wygląda prawdziwy rozrzut śrutówki:
Shotgun Myth
Co więcej, jeśli oddalimy się od naszego wirtualnego wroga o pięć kroków, cyfrowa strzelba staje się nagle nieskuteczna. W grach trzeba co najmniej dwóch-trzech strzałów z więcej niż pięciu metrów, aby pozbyć się przeciwnika. Pierwsza transza śrutu co najwyżej go połaskocze.
W rzeczywistości efektywny zasięg strzelb bojowych wynosi ok. 45-50 m.
Po szóste: z karabinu można strzelać godzinami
Na koniec mit najbardziej efekciarski i prawda najbardziej rozczarowująca. Filmowe karabiny automatyczne mają duże magazynki, dzięki czemu bohaterowie mogą prowadzić długi ostrzał w trybie automatycznego ognia. Piękna sprawa, co widać od 1:30:
Fast Five (8/10) Movie CLIP - Street Ambush (2011) HD
Rzeczywistość jest mniej spektakularna. Opróżnienie magazynku karabinu M4 w trybie full auto zajmuje mniej więcej… trzy sekundy.
Nie ma w tym efekciarstwa ani poezji filmowych wystrzałów. Nie ma pięknych jęzorów ognia wylatujących z lufy karabinu; nie ma też basowych, dudniących dźwięków, a trzymanie broni w kozacko wyglądający sposób skutkuje mniejszą celnością i złamanymi nadgarstkami.
No cóż - takie życie. A raczej – taki film. Fikcja tworzona z myślą o rozerwaniu widza przedstawia podkoloryzowaną rzeczywistość, dlatego nie warto z niej czerpać wiedzy o broni... ani o czymkolwiek innym.
Mimo wszystko trudno mieć pretensje o to, że filmy czy gry rozmijają się z prawdą. Liczy się efekt, a ten bywa wspaniały. Shotgun z "Dooma" może i brzmi, i działa nie tak, jak powinien w rzeczywistości, ale naciśnięcie spustu pozwala poczuć się jak chodząca Apokalipsa. A ostatecznie o to właśnie chodzi w grach, czyż nie?