Wunderwaffe – cudowna broń Hitlera. Wynalazki, które nie uratowały III Rzeszy

Koniec II wojny światowej to czas, gdy Niemcy testowali wiele nietypowych broni. Sprzęt, określany zbiorczo jako Wunderwaffe, miał odmienić sytuację na frontach. Choć eksperymentalna broń nie zmieniła losów wojny, do dziś budzi zaciekawienie i podziw.

Latająca replika samolotu Me 262
Latająca replika samolotu Me 262
Źródło zdjęć: © Wikimedia commons, Noop1958, Lic. GPLv3
Łukasz Michalik

10.05.2019 | aktual.: 09.03.2022 10:29

Internet pełen jest opisów zaawansowanych technologii, jakie mieli testować Niemcy pod koniec II wojny światowej. Wiele z nich to wynalazki na poły mityczne, o niepotwierdzonym działaniu lub istniejące wyłącznie w formie planów czy ogólnych konceptów.

Dlatego w niniejszym tekście uwzględniłem wyłącznie sprzęt, którego istnienie nie budzi wątpliwości i został przed końcem wojny doprowadzony do fazy co najmniej prototypu.

Samolot odrzutowy Arado Ar 234

To prawdopodobnie najbardziej zaawansowany i innowacyjny odrzutowiec II wojny światowej. Samolot został zaprojektowany jako szybka maszyna rozpoznawcza. W miarę rozwoju konstrukcji opracowano także wersję bombową, a także wariant myśliwski, wyposażony w radar.

Arado Ar 234
Arado Ar 234© domena publiczna

Mimo swoich rozmiarów, samolot był zwrotniejszy i łatwiejszy w pilotażu od słynnego myśliwca Me-262.

Na potrzeby Ar 234 opracowano m.in. fotel katapultowy, a także niezwykły, latający zbiornik paliwa.

Była to konstrukcja zbudowana na bazie pocisku V1. Zbiornik był wyposażony w skrzydła i podczas lotu był holowany za samolotem, a po przepompowaniu paliwa odczepiał się i samodzielnie lądował na spadochronie. Podczas II wojny Niemcy wyprodukowali ponad 230 samolotów Ar 234, z czego niemal 200 zostało użyte bojowo.

Kierowany pocisk przeciwlotniczy Wasserfall

Pocisk Wasserfall był jednym z projektów, nad którymi pieczę sprawował słynny Wernher von Braun – geniusz i zbrodniarz, odpowiedzialny po wojnie za sukces amerykańskiego programu kosmicznego. W ośrodku badawczym w Peenemünde na wyspie Uznam, rozwijano rakietę przeciwlotnicza o zasięgu około 50 km, zdolną zwalczać cele na pułapie do 20 kilometrów. Była to zatem broń, zdolna zniszczyć każdy ówczesny samolot.

Start pocisku Wasserfall
Start pocisku Wasserfall© Bundesarchiv Bild 1411898, Lic. CC BYSA 3.0

Sama rakieta przypominała nieco pocisk balistyczny V-2, ale była od niego dwukrotnie mniejsza. Różnice dotyczyły także zastosowanego paliwa. Rakieta była podczas lotu kierowana zdalnie komendami radiowymi, jednak w opracowaniu był także system automatycznego naprowadzania na podstawie wskazań z radaru.

Podczas wojny przeprowadzono w sumie 28 próbnych startów tej rakiety. Po zakończeniu działań wojennych dokumentację i fragmenty konstrukcji przejęli Amerykanie i Rosjanie, którzy na podstawie niemieckich prac opracowali własne rakiety przeciwlotnicze – odpowiednio Hermes A-1 i R-101.

Celownik noktowizyjny ZG 1229 Vampir

Pierwszy na świecie indywidualny celownik noktowizyjny został opracowany dla karabinka StG 44. Była to część większego projektu, zakładającego tworzenie mieszanych – wyposażonych również w broń pancerną – oddziałów, zdolnych do skutecznej walki w nocy.

Żołnierz wyposażony w karabinek z celownikiem ZG 1229 Vampir
Żołnierz wyposażony w karabinek z celownikiem ZG 1229 Vampir© Smartage

Przed końcem wojny utworzono eksperymentalny oddział Kampfgruppe Uhu, wyposażony m.in. w czołgi PzKpfw V Panther z noktowizorami i transportery opancerzone, przewożące wielkie reflektory podczerwieni.

Wchodzący w skład oddziału żołnierze byli uzbrojeni w specjalnie zmodyfikowane karabinki StG 44, zaopatrzone w szynę montażową dla celownika. Cały zestaw – wraz z reflektorem podczerwieni, celownikiem i zasilaniem – ważył ponad 20 kg, co sprawiało, że jego użycie w warunkach bojowych stawało się problematyczne.

Przeprowadzone po wojnie testy niemieckich celowników dowiodły jednak, że ZG 1229 Vampir zapewniał bardzo dobrą jakość obrazu, pozwalając w ciemnościach na walkę na dystansie 30-80 metrów.

Działo przeciwlotnicze Kugelblitz

Podczas II wojny Niemcy opracowali kilka ciekawych modeli samobieżnych dział przeciwlotniczych, które mogły towarzyszyć innym pojazdom pancernym i osłaniać je przed atakami z powietrza. Konstrukcje takie, jak Ostwind czy Wirbelwind były po prostu działami, posadowionymi na czołgowym podwoziu w otwartych wieżach, jednak pod sam koniec wojny opracowano sprzęt znacznie bardziej przełomowy.

Model działa przeciwlotniczego Kugelblitz
Model działa przeciwlotniczego Kugelblitz© Wikimedia Commons, Konrad Lackerbeck, Lic. CC BYSA 2.5

Działo Kugelblitz (piorun kulisty) wyróżniało się zamkniętą wieżą z uzbrojeniem, zapewniającą pełną ochronę załogi. Jego uzbrojenie stanowiły dwie armaty kalibru 30 mm, które w przyszłości miał wspomóc niewielki radar. Do końca wojny wyprodukowano jedynie kilka egzemplarzy z celownikami optycznymi. Według niepotwierdzonych informacji pojedyncze maszyny wzięły udział w walkach o Berlin.

Samolot odrzutowy Heinkel He 162

Maszyna, znana także jako Salamander albo Volksjäger (myśliwiec ludowy) była przykładem mariażu nowoczesnej technologii z maksymalną prostotą. Był to odrzutowiec czasów kryzysu, gdy III Rzeszy brakowało wszystkiego – zarówno surowców, jak i ludzi.

Współczesny model samolotu Heinkel He 162
Współczesny model samolotu Heinkel He 162© YouTube

Powstał z myślą o powstrzymaniu powietrznej ofensywy Aliantów i został zaprojektowany tak, by jego budowa zużywała jak najmniej deficytowych surowców, a sam samolot był prosty w pilotażu i obsłudze.

Wynikało to z faktu, że pod koniec wojny Niemcy cierpieli na deficyt doświadczonych pilotów. Mieli ich zastąpić szkoleni masowo członkowie Hitlerjugend, z podstawowymi umiejętnościami i brakiem bojowego doświadczenia.

Z myślą o nich do końca wojny zbudowano ponad 300 Volksjägerów. Nieliczne spośród nich sformowano w jednostki bojowe, której jednak – działając pod sam koniec wojny – nie odegrały żadnego znaczenia.

Przenośna wyrzutnia przeciwlotnicza Fliegerfaust

Pierwsza na świecie przenośna wyrzutnia rakiet przeciwlotniczych powstała w Niemczech pod koniec II wojny światowej. Fliegerfaust pod względem technologii był dość prosta konstrukcją – było to 9 połączonych ze sobą wyrzutni rurowych, mieszczących po jednej rakiecie kalibru 20 mm.

Wyrzutnia Fliegerfaust
Wyrzutnia Fliegerfaust© Wikimedia Commons, Plbcr, Lic. CC BYSA 3.0

Istotną innowacją było w tym przypadku dostarczenie pojedynczemu piechurowi broni, która – teoretycznie – dawała mu możliwość skutecznego zwalczania samolotów przeciwnika. Z zamówionych 10 tys. egzemplarzy wyprodukowano tylko krótką serię, testowaną na froncie zachodnim.

Śmigłowiec Flettner Fl 282

Niemiecka konstrukcja była pierwszym produkowanym seryjnie śmigłowcem świata, który na dodatek został – i to wielokrotnie – użyty w warunkach bojowych. W tym przypadku trudno jednak mówić o Wunderwaffe. Była to standardowo rozwijana konstrukcja, opracowana z myślą o współpracy z marynarką wojenną, a także jako powietrzny punkt obserwacyjny dla artylerii.

Śmigłowiec Flettner Fl 282
Śmigłowiec Flettner Fl 282© Smartage

W latach 1941 – 1945 zbudowano ponad 20 egzemplarzy tego śmigłowca. Testowano go w roli maszyny rozpoznawczej dla okrętów wojennych, a w planach była także wersja pokładowa, którą w szczelnym hangarze miały przenosić okręty podwodne. Ciekawą cechą maszyny było zastosowanie dwóch przeciwbieżnych, współosiowych wirników.

Dzięki temu rozwiązaniu śmigłowiec nie potrzebował wirnika ogonowego. Rozwój konstrukcji, której planowaną produkcję określano na około 1000 sztuk, został przerwany przez alianckie bombardowania po wyprodukowaniu 24 egzemplarzy.

Kierowany pocisk powietrze – powietrze Ruhrstahl X-4

Opracowany pod koniec wojny pocisk przeciwlotniczy miał stanowić uzbrojenie samolotów, zwalczających alianckie bombowce. Zastosowano przy tym sterowanie przewodowe, zapewniające zasięg ponad 3 km, czyli znacznie więcej, niż wynosiła skuteczność dotychczas stosowanej broni pokładowej.

Pocisk powietrze - powietrze Ruhrstahl X-4
Pocisk powietrze - powietrze Ruhrstahl X-4© domena publiczna

Pocisk charakteryzował się przy tym bardzo dobrą celnością – podczas prób głowica wybuchała ok. 7 metrów od celu, co gwarantowało jego zniszczenie. Co istotne, zaprojektowano go na czas kryzysu tak, by mógł być montowany przez pobieżnie przeszkolonych robotników. Partia tych pocisków była gotowa do użycia przed końcem wojny, jednak nie ma źródeł, potwierdzających ich bojowe użycie.

Pocisk balistyczny V2

Opracowywana od lat 30. broń została wyprodukowana dopiero w 1943 roku. Zaprojektowane pod kierownictwem Wernhera von Brauna rakiety miały zasięg do 380 km, a podczas lotu osiągały prędkość nawet 5500 km/h. Przenosiły przy tym głowice bojową o masie niecałej tony.

Rakieta V2 podczas testu, prowadzonego po wojnie przez Amerykanów
Rakieta V2 podczas testu, prowadzonego po wojnie przez Amerykanów© domena publiczna

Teoretycznie była to bardzo groźna broń: Alianci nie dysponowali żadnymi sposobami, by przechwycić wystrzelony pocisk. W praktyce znaczenie V2 – poza psychologicznym – okazało się jednak marginalne. Rakiety były bardzo niecelne, co przy niewielkiej wadze przenoszonej głowicy sprawiało, że celem mogły być jedynie wielkie obiekty, jak np. miasta, trafiane w losowe miejsca.

Co więcej, alianci skutecznie zwalczali V2 – zamiast przechwytywać pociski, niszczyli po prostu kompleksy startowe. Nie zmienia to faktu, że rakieta V2 była bronią przełomową, która po dopracowaniu stworzyła podwaliny pod programy rakietowe zwycięskich mocarstw.

Samolot rakietowy Bachem Ba 349

W cieniu znanych, innowacyjnych konstrukcji lotniczych, jak odrzutowy Me 262 czy rakietowy Me 163 znalazł się wyjątkowo ciekawy samolot, opracowany z myślą o obronie szczególnie ważnych celów naziemnych. Rakietowy Bachem Ba 349 miał krótkie skrzydła i pękaty kadłub, mieszczący silnik rakietowy. W nosie samolotu znajdowała się potężna bateria 33 rakiet niekierowanych R4/M.

Samolot rakietowy Bachem Ba 349
Samolot rakietowy Bachem Ba 349© Smithsonian Institution

Ba 349 nie potrzebował lotniska – startował pionowo ze specjalnej wyrzutni, a do tego przez większość czasu pilot nie miał nad nim kontroli. Samolotem sterowało naziemne centrum kontroli, które miało radiowo naprowadzić samolot na formację wrogich bombowców.

Dopiero w ich pobliżu pilot przejmował stery, celował i odpalał salwę rakiet. Na tym misja kończyła się – samolot szybował opadając na wysokość 3000 m, gdzie automatycznie otwierał się spadochron. Ba 349 rozpadał się wówczas na kilka części – cenny silnik i pilot opadali na własnych spadochronach, a reszta kadłuba spadała swobodnie, rozbijając się o ziemię.

Przed końcem wojny przeprowadzono tylko jeden test tego samolotu, zakończony śmiercią pilota.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (9)
© Gadżetomania
·

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje się  tutaj.