Wymieniamy sprzęt na nowszy? Nie narzekajmy na producentów, sami skracamy jego życie

Zdjęcie płyty głównej pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie płyty głównej pochodzi z serwisu Shutterstock
Łukasz Michalik

03.12.2015 08:53, aktual.: 10.03.2022 09:58

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W pełni sprawny, działający sprzęt nie spełnia już naszych oczekiwań? Wszystko działa prawidłowo, ale uważamy, że stary rupieć zasługuje na wymianę? Być może właśnie wpadliśmy w pułapkę moralnego starzenia się urządzeń.

Nie tylko planowe starzenie

Planowe starzenie to temat, który w internetowych dyskusjach wywołuje wiele emocji. Niemal zawsze znajdzie się ktoś, kto wrzuci wówczas link do filmu o spisku żarówkowym, ktoś inny wspomni o ciągle działającej żarówce z czasów Edisona, a jeszcze ktoś inny o Sony Timerze.

Jest w tym trochę racji i trochę powielania nieprawdziwych mitów. Z jednej strony współczesne przedmioty są zazwyczaj mniej trwałe od swoich odpowiedników z przeszłości. Z drugiej często mylimy planowanie cyklu życia produktu z celowym obniżaniem jego trwałości, a niską trwałość tłumaczymy jakimiś spiskami, zamiast banalnym poszukiwaniem oszczędności.

Choć producenci zapewne wiele rzeczy mogliby zrobić inaczej, za głównego sprawcę tego stanu rzeczy uważam nas, klientów. Chcemy taniej, łatwo dostępnej elektroniki albo – to przykład z innej branży – taniego mięsa, więc je dostajemy. Internetowe deklaracje o uwielbieniu jakości i trwałości są nic nie warte w sytuacji, gdy w sklepie często wybieramy to, co tańsze. Własnymi portfelami kształtujemy rynek i własnymi, konsumenckimi wyborami promujemy bylejakość, którą następnie z zapałem krytykujemy.

Zdjęcie sklepu ze sprzętem AGD pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie sklepu ze sprzętem AGD pochodzi z serwisu Shutterstock

Na jeszcze inne zjawisko zwracał niedawno uwagę Adam: gdy elektronika była droga, traktowaliśmy ją z respektem. Teraz, gdy jest stosunkowo tania, nie uważamy na nią już tak bardzo, stąd dużo łatwiej o różne uszkodzenia.

Sprawny, ale przestarzały

Istnieje jednak coś jeszcze, co sprawia, że wymieniamy sprzęt na nowszy, choć bardzo często wcale tego nie potrzebujemy. Tym czymś jest moralne starzenie się produktów.

Na czym polega to zjawisko? Chodzi o to, że w pełni sprawny sprzęt, który spełnia funkcje zaplanowane przez jego producenta, jest przez nas uznawany za przestarzały, który koniecznie trzeba wymienić na coś nowego.

W pewnym zakresie to ma sens. Lodówka Mińsk może być niezniszczalna, ale jej apetyt na energię sprawia, że – sumując wieloletnie wydatki – bardziej opłaci się kupić mniej trwały, współczesny model. Komputer z 1999 roku nadal może bez problemu działać, ale nie uruchomimy na nim potrzebnego nam oprogramowania, a korzystanie z Sieci będzie niebezpieczne. To przykłady, w których wymiana sprawnego sprzętu na nowy wydaje się całkiem sensowna.

Nowy model? Tylko przez kilka miesięcy

Często jednak jest zupełnie inaczej. Do napisania tego artykułu zainspirowały mnie telefony, leżące w szufladzie mojego biurka. Wybrałem spośród nich przedstawicieli jednej serii, produkowanej przez jednego producenta. Od 2013 roku seria doczekała się… pięciu nowych modeli, sprzedawanych w różnych rozmiarach i konfiguracjach.

Nowe modele pojawiają się co kilka miesięcy
Nowe modele pojawiają się co kilka miesięcy© Blog.Clove.co.uk

Z użytkowego punktu widzenia każdy z nich różni się od poprzednika dość nieznacznie – trochę szybszy procesor, większe zagęszczenie pikseli na ekranie, nieco większa matryca aparatu fotograficznego albo skaner linii papilarnych.

Te drobne, niemal kosmetyczne zmiany sprawiają jednak, że wraz z pojawieniem się nowego modelu starszy z miejsca traci w oczach klientów, a jego ceny na allegro spadają o kilkaset złotych. Z użytkowego punktu widzenia nie zmienia się nic, jednak telefon – z dnia na dzień – przestaje być postrzegany jako nowoczesny.

Samsung: zniszcz swój telewizor!

Kilka dni temu trafiłem na reklamę Samsunga. Jest tak idiotyczna, że przez dłuższą chwilę miałem wątpliwości, czy nie jest to aby sprytne działanie konkurencji, chcącej ośmieszyć koreańskiego producenta albo przewrotny film jakiejś organizacji konsumenckiej.

Wygląda na to, że jednak nie – film znajduje się na oficjalnym kanale Samsung TV i – w kolejnych scenach zachęca nas, byśmy zniszczyli swoje „stare” telewizory tylko po to, aby kupić nowego Samsunga. Czyli dali bawiącemu się dziecku prawdziwy młotek, zalali mieszkanie czy sprowokowali psa, aby wbiegł pod stolik z telewizorem.

Same scenki owszem, są nawet zabawne, ale wymowę trudno pogodzić z logiką i zdrowym rozsądkiem. Tym bardziej, że „stare” telewizory to według Samsunga wcale nie jakieś historyczne, kineskopowe monstra, tylko zwykłe, płaskie, duże LCD-ki, których największym grzechem jest to, że nie są najnowszym modelem Samsunga. Czyli mają wartość elektronicznego złomu.

Brawo! Nie pamiętam wielu reklam, ale tę zapamiętam na zawsze – złośliwa pamięć będzie mi ją podsuwać zwłaszcza wtedy gdy kolejny raz będę czytał górnolotne deklaracje o trosce o środowisko, zrównoważonym rozwoju i odpowiedzialnym biznesie.

Dobre tylko to, co aktualnie w produkcji

Sam kilka miesięcy temu stanąłem przed trudnym wyborem – po 10 latach życia bez telewizora zdecydowałem się w końcu go kupić. Wiedziałem, czego potrzebuję, jak będę z niego korzystał, i które z licznych, mocno reklamowanych rozwiązań są mi rzeczywiści potrzebne.

W zdumienie wprawił mnie jednak sprzedawca w stacjonarnym sklepie. Nie chodzi nawet o to, że sugerował mi droższy sprzęt – za to mu przecież płacą – ale o używaną argumentację. Przekonywał mnie, że FullHD nie warto zawracać sobie głowy, bo… takie telewizory przestaną niebawem być produkowane.

Zdjęcie sklepu z telewizorami pochodzi z serwisu Shutterstock
Zdjęcie sklepu z telewizorami pochodzi z serwisu Shutterstock

Tak – to był główny argument! Nie jakieś iluzoryczne, gdy brakuje treści, przewagi 4K w dziedzinie jakości obrazu, tylko straszenie, że sprzęt niebawem będzie moralnie przestarzały, bo przecież nie może być nowoczesne coś, co wyszło z produkcji.

Problem pierwszego świata?

Te kilka z własnego życia wziętych przykładów to zapewne wierzchołek góry lodowej. Jestem przekonany, że gdy rozejrzycie się wokół siebie, znajdziecie podobne: skracanie żywotności sprzętu nie z powodu problemów technicznych czy braku wsparcia ze strony producenta, ale - przede wszystkim – z powodu tego, co o nim myślimy.

Ot, kolejny problem pierwszego świata – można podsumować te rozważania. Będzie w tym sporo racji, ale skoro już, trochę awansem, do tego świata zaczęliśmy się zaliczać, warto zwrócić uwagę i na tę kwestię. I zestawić ją z deklaracjami np. o trosce o środowisko.

Sądzę przy tym, że zjawisko będzie przybierało na sile i coraz częściej będziemy wymieniali na nowy sprzęt, któremu pod względem technicznym niczego nie można zarzucić. Główny zarzut sprowadzać się będzie do tego, że – w naszym odczuciu – przestał być nowoczesny.

Źródło artykułu:WP Gadżetomania