Zakupy grupowe – pamiętacie jeszcze, że coś takiego było?
"Gazeta Wyborcza" przypomniała, że jeszcze istnieje coś takiego jak zakupy grupowe. Jesteście ciekawi, jak bardzo podupadły serwisy, z których wielu z nas kiedyś korzystało?
10.03.2014 | aktual.: 10.03.2022 11:29
Gadżetomania już jesienią 2012 roku ogłosiła koniec zakupów grupowych. Nie znaczy to oczywiście, że serwisy takie jak Groupon czy Gruper znikły. Nie, one wciąż istnieją i dogorywają w powolnym tempie. O ich istnieniu przypomniała ostatnio "Gazeta Wyborcza" .
Niesamowicie szybki upadek
W Internecie można znaleźć mnóstwo dowodów na to, że użytkownicy nie mają zwyczaju przywiązywać się do serwisów, z których korzystają, i kiedy pojawia się coś nowego, fajniejszego, od razu tam biegną. Ale upadek zakupów grupowych to coś więcej niż marny koniec MySpace czy Grona – w końcu mówimy o szybkim końcu nie jednego serwisu, ale całego segmentu rynku, który wydawał się silny.
Liczby, które przytacza "Gazeta Wyborcza", pokazują, jak szybko się to dokonało. Jeszcze w grudniu 2011 roku Groupon miał w Polsce 3,45 mln użytkowników, rok później - 1,85 mln, a w grudniu 2013 roku już tylko 1,82 mln. Należący do Allegro Citeam w ciągu dwóch lat praktycznie znikł – w grudniu 2013 roku skorzystało z niego 489 tys. użytkowników. A i oni pewnie dadzą sobie z tym spokój w ciągu najbliższych kilkunastu miesięcy, w końcu prawdziwych okazji jest w Sieci coraz mniej.
Raj dla oszustów
Zagraniczne wyjazdy za pół ceny, weekendy w SPA, zestawy kosmetyków – kupowaliśmy wszystko, co tylko się dało, przekonani, że oszczędzamy fortunę. Tak naprawdę fortunę wydawaliśmy. A właścicielom małych biznesów, którzy dzięki zakupom grupowym zdobywali nowych klientów, też niekoniecznie to się opłacało. Dopóki sprzedawali swoje towary po okazyjnej cenie, klienci byli. Kiedy cena z powrotem stawała się rynkowa, odchodzili. Na dłuższą metę nie miało to sensu.
A przecież to nie koniec problemów. Pamiętacie "elegancki pendrive", którego pojemność znacząco zawyżono? Tysiące ludzi nabierały się na takie oferty, a serwisy zakupów grupowych nie były w stanie ich przed oszustami ochronić, bo zwyczajnie nie miały na to środków. O przypadkach nadużyć zaczęło być głośno w mediach, co zatopiło ten i tak przeciekający statek.
A tak właściwie po co nam pośrednik?
Sprytniejsi stali się wszyscy: i klienci, i firmy. Mariusz Wesołowski, doradca ds. e-commerce, opowiada na łamach "GW", jak to wygląda teraz: "Jeden ze sprzedawców Allegro do przesyłki dołączył mi jakiś czas temu rabat 5 proc. Pod warunkiem, że następne zakupy dokonam bezpośrednio u niego w e-sklepie". W ten sposób obie strony zyskają, straci Allegro na prowizji. Oczywiście bez Allegro mały sklep pewnie by nie miał klienta, ale przy kolejnej transakcji to już nie ma znaczenia.
W czasach kryzysu oszczędzanie na pośrednikach nie może dziwić. Nie może też dziwić to, że zastanawiamy się dwa razy, zanim kupimy niepotrzebną rzecz, choćby i z 70 proc. zniżką. Upadek serwisów grupowych nie jest żadną wielką niespodzianką – one po prostu nie mają racji bytu. I właściwie nigdy nie miały.